IV

2.4K 136 79
                                        

Do sali treningowej szła z duszą na ramieniu. Sama myśl, że znów zobaczy Raj'a i Edgara sprawiała, że było jej niedobrze. A jeszcze musiała z nimi rozmawiać. I być miła. Zachowywać się, jak gdyby nigdy nic. I to uwierało ją najbardziej. Nie znosiła obłudy, była zdania, że sprawiedliwość zawsze powinna zwyciężać. Teraz zaś, znalazła się w samym środku dramatu, bez szczęśliwego zakończenia, w którym zło zatriumfuje.

- Świat ssie – mruknęła do siebie, otwierając drzwi i przywołując na twarz uśmiech. Oby się tylko niczym nie zdradzić.

- Clary!

Ledwie przekroczyła próg, już dopadł do niej Jace. Był tak podekscytowany, że w normalnych okolicznościach, uznałaby to za bardzo urocze. Tak urocze, że aż niemoralne. Jednak teraz, gdy wiedziała wszystko, nie potrafiła widzieć, w jego radości, nic dobrego. W ogóle zaczęła krytyczniej oceniać Jace'a. To chyba nawet dobrze. Miłość nie powinna być ślepa.

- Cześć. – Uśmiechnęła się, miała nadzieję, promiennie.

Chłopak chciał ją przytulić, ale się zawahał.

- Gdzie masz strój bojowy? Zaraz wychodzicie!

- Właśnie... - Zaczęła szarpać rękaw swetra patrząc gdzieś w bok. Nie mogła znaleźć w sobie dość siły, by spojrzeć na blondyna. – Jeśli o to chodzi...

- Co jest młoda?

Nagle obok nich zmaterializowała się reszta Łowców. Raj i Edgar byli już gotowi. W pełnym rynsztunku, z serafickimi ostrzami, sztyletami i całą resztą broni wyglądali tak profesjonalnie, że choć to irracjonalne, chciała z nimi iść. Uczyć się od najlepszych. Nagle lepiej zrozumiała Isabelle i Jace'a. Oni widzieli tylko tę stronę medalu. Łowców, od których bił profesjonalizm. Nie mieli pojęcia o potworach, kryjących się pod zbroją Nefilim.

- No, młoda? – powtórzył Raj. – Jeszcze nie gotowa? Trzeba było powiedzieć, że potrzebujesz więcej czasu. Domyślam się, że wy, kobiety, tak macie – roześmiał się, za co Izzy sprzedała mu przyjacielskiego kuksańca w bok. A on nie pozostał jej dłużny. Clary zrobiło się niedobrze.

- Spokojnie. Poczekamy na ciebie. – Do rozmowy włączył się Edgar. – A teraz zmykaj.

- Ale... ale... - Zaczęła się jąkać. Bliskość, tej dwójki, wydawała się jej niewłaściwa. Miała ochotę napluć im w twarz. Ale obiecała Alecowi. – Chodzi o to, że... - Rękaw swetra był już tak rozciągnięty, że śmiało mógł konkurować z tymi, w szafie Alexandra. – Nie idę z wami.

Jeśli myślała, że nagle zaczną na nią krzyczeć, to się pomyliła. Wszyscy zamilkli i tylko cztery pary oczu wpatrywały się w nią z niedowierzaniem i niezrozumieniem. Zupełnie, jakby przyznała się właśnie, do jakiejś haniebnej zbrodni.

Pierwszy, z szoku, otrząsnął się Jace.

- To Alec, prawda? Alec ci coś nagadał? Nastraszył cię? – Chłopak wyglądał, jakby gotował się od środka.

- Jace! – Starała się go uspokoić. – To nie tak!

Ale on już jej nie słuchał. Mrucząc pod nosem coś, co brzmiało, jak przekleństwa, wybiegł z sali. Clary stała, nie wiedząc, co teraz zrobić. Spojrzała na Izzy, dziewczyna szybko odwróciła wzrok. Czyżby była na nią zła? Nie miała jednak czasu się nad tym zastanawiać. Dotarło do niej, że Jace pobiegł do Aleca! W stanie mogącym zakończyć się jedynie bójką.

- Izzy! – Złapała przyjaciółkę za ramię. – Chodź! Musimy go zatrzymać! Jace, na pewno, chce zrobić krzywdę Alecowi! – A on na to nie zasłużył. Nie od Jace'a! Nie po ty, co zrobił!

Za wszelką cenęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz