- To moja wina.
Wszyscy drgnęli zaskoczeni tym, że ktoś odważył się przerwać ciszę.
- Co masz na myśli? – zapytała Maryse przenoszą wzrok z bladej, dziwnie nieruchomej twarzy syna, na Magnusa.
Ten, nawet na nią nie spojrzał. Dalej gładził Aleca po dłoni. Wątek podjął dopiero kilka minut później.
- Dzwonił dzisiaj do mnie... - Głos mu się rwał zupełnie, jakby wspomnienie rozmowy było zbyt bolesne. – Byłem zajęty! Nie mogłem rozmawiać... A powinienem! Powinienem wyczuć, że coś jest nie w porządku! Gdybym...
- Nie! – Stanowczo przerwał mu Jace. – To nie twoja wina, raczej moja. – Skulił się chowając głowę w ramionach. – Pobiłem go dzisiaj... Zrobiłem coś niewybaczalnego. Podniosłem rękę na mojego parabatai.
W pokoju ponownie nastała cisza, przerywana jedynie ciężkim oddechem Aleca.
- Obaj się mylicie. – Ku zaskoczeniu wszystkich odezwał się Robert.- To, o czym mówicie to... jednorazowa sytuacje, a ta Czarow... - urwał. – Catarina – poprawił się szybko – twierdzi, że Alec przygotowywał się do tego – westchnął. Nigdy nie pomyślał, że przyjdzie mu rozmawiać o potencjalnym samobójstwie własnego dziecka. Gdy dowiedział się, że Maryse jest w ciąży, był najszczęśliwszym człowiekiem pod słońcem. A kiedy Alec się urodził i pierwszy raz wziął go na ręce poczuł, że jedyne, czego teraz pragnie to, to by ta mała istotka w jego ramionach, była szczęśliwa. Teraz, po latach, zastanawiał się, gdzie się podział tamten facet, gotowy spalić cały świat, a na powstałych zgliszczach wybudować nowy, byleby tylko jego dzieci zaznały szczęścia. Kiedy stał się tyranem, odgradzającym się od rodziny? Niszczącym własne dzieci?
- To nie wy zawiniliście – podjął patrząc to na Magnusa, to na Jace'a . – Śmiem twierdzić, że to dzięki wam Alec walczył, tak długo. Dziękuję.
Magnus zamrugał kilka razy. Chyba rozpacz i magiczne wyczerpania rzuciły mu się na mózg.
- Tak, Magnusie. – Robert, jakby widząc, że jego słowa nie w pełni dotarły do Czarownika, wstał z krzesła, podszedł do niego i poklepał po plecach. Trochę niewprawnie, ale bez tej dziwnej sztywności, która charakteryzowała Nocnych Łowców, w kontaktach z Podziemnymi. Dziękuję.
Nie wiedział, co powiedzieć, więc milczał. Powinien docenić jakoś gest Roberta, ale nie potrafił. Wołałby dalej być przez niego pogardzanym i nie musieć przechodzić przez to piekło.
- Mój mąż ma rację. – Do rozmowy włączyła się Maryse. – To nie wasza wina, lecz nasza. – Spojrzała mężowi w oczy. – Zawiedliśmy, jako rodzice. Isabelle, Jace... Przepraszam.
- Ja też – powiedział Robert.
Oświadczenie rodziców było tak niespodziewanie, że ani Izzy ani Jace, nie wiedzieli, co powiedzieć. Popatrzyli po sobie, w nadziei, że to drugie na coś wpadnie.
- To Aleca musicie przeprosić – powiedziała wreszcie Izzy.
- I zrobimy to, kochanie. Obiecuje. – Maryse klęknęła przy, siedzącej na podłodze, córce i objęła ją ramieniem. – Obiecuję.
Clary czuła się, jak intruz, obserwując tę scenę. Wiedziała, że powinna wyjść, jednak powstrzymywało ją przed tym wspomnienie rozmowy z Alekiem. Ona podobnie, jak wszyscy w pokoju, czuła się winna. I nie chodziło tylko o to, że Alec ją ostrzegł wywołując dawne demony, które koniec końców go złamały. Czuła się winna względem całej reszty. Każdy z nich się obwiniał, szukał w sobie czegoś, co pchnęło Aleca do ostateczności. A ona wiedziała, że żadne z nich nie było winne. Że prawdziwi sprawcy tragedii siedzieli kilka pomieszczeń dalej, bezkarni, bez wyrzutów sumienia. Zastanawiała się czy w tych okolicznościach przysięga, jaką złożyła Alecowi, nadal miała rację bytu. Czy powinna powiedzieć im o wszystkim i, tym samym, uratować ich oraz Aleca? Bo nawet, gdy chłopak się obudzi, nikt nie będzie w stanie mu pomóc, nie znając prawdy. Ani rodzice, ani rodzeństwo, ani nawet Magnus, z całą swoją magią i miłością, wręcz emanującą z niego. Póki nie będą wiedzieli, z czym walczą nie będą mogli wygrać. Może i na jakiś czas pomogą Alecowi, ale co z tego, jeśli wystarczy jedna wizyta znienawidzonych Łowców, nieszczęśliwy zbieg okoliczności, by tragedia się powtórzyła? Żeby żyć Alec musiał zmierzyć się z własnymi demonami, z pomocą wszystkich, którym na nim zależało. A żeby taka walka, w ogóle miała sens, prawda musiała wyjść na jaw.

CZYTASZ
Za wszelką cenę
FanfictionAlec, by chronić swoje rodzeństwo, gotów jest poświęcić wszystko.