II

2.1K 136 166
                                    


- Raj! –Izzy z okrzykiem, mogącym uszkodzić bębenki, rzuciła się na szyję niskiemu hindusowi.

- Isabelle! – Mężczyzna chwycił dziewczynę w talii i okręcił kilka razy, wokół własnej osi, w rytm jej radosnych pisków. – Aleś ty urosła! I wypiękniała!

- To znaczy, że wcześniej byłam brzydka? – Łowczyni już wyswobodziła się z uścisku i teraz, w żartach, okładała mężczyznę po głowie.

- To znaczy. – Do rozmowy włączył się drugi z nowoprzybyłych. Wysoki blondyn o oczach tak zielonych, że Clary przez chwilę myślała, iż nosił szkła kontaktowe. – Że ten debil jest idiotą i nie potrafi rozmawiać z kobietami. Co by tłumaczyło dlaczego, do tej pory, żadna go nie chciała. A ty, Isabelle, jak zwykle olśniewasz urodą.

- Hej! – Obruszył się Raj. – To nie było miłe! Nie tak zachowują się parabatai!

- Edgar! – krzyknęła Isabelle i powtórzył się cały rytuał ze ściskaniem i obracaniem.

Tymczasem Raj witał się z Jace'em. Tu też nie obyło się bez ściskania, poklepywania po plecach i typowo męskich komplementów. „Przypakowałeś". „Niezły biceps". „Pewnie laski lecą na ciebie, jak szalone". Mniej wyszukane żarty zaczęły się, gdy do tej dwójki podszedł Edgar uwolniony, przynajmniej tymczasowo, z uścisku Izzy.

Clary przyglądała się temu wszystkiemu z mieszanymi uczuciami. Wiedziała, co nieco, o nowoprzybyłych Łowcach. Tamtego dnia, w bibliotece, kiedy Alec już sobie poszedł udało jej się wycisnąć trochę informacji z Jace'a i Isabelle. Dowiedziała się, na przykład, że Raj i Edgar są parabatai, uznawanymi za najlepszy duet Nocnych Łowców swojego pokolenia. W związku z ich zdolnościami oraz szacunkiem, jakim darzyli ich niemal wszyscy Nefilim, pozwalano im podróżować po świecie i nie byli przypisani, na stałe, do żadnego Instytutu. Dzięki temu mogli wyszkolić jeszcze więcej młodych Nocnych Łowców.

Clary starała się połączyć, posiadane informacje, z mężczyznami przed sobą. Niski, dobrze zbudowany Raj, o ciemnej skórze typowego hindusa, kwadratowej szczęce, czarnych oczach, oraz tego samego koloru, półdługich włosach, nie sprawiał wrażenia „zajebistego kolesia", jak określił go Jace. Jej wydawał się... Śliski. Jakby wszystko, co robił i mówił było zagraniem pod publiczkę. A prawdziwe zamiary trzymał skryte głęboko z dala od ciekawskich oczu postronnych. Czasem zdarzało jej się rysować, znanych sobie ludzi, jako zwierzęta. Gdyby zdecydowałaby się na to teraz, Raj byłby łasicą. Edgar natomiast... Rekinem. Z tym pustym spojrzeniem pasował idealnie. Ilekroć patrzyła w te, niesamowite zielone oczy przeszywał ją dreszcz. Kolor był piękny, ale co z tego, skoro nie emanowały żadnym uczuciem? Chociaż może żadnym, to przesada. Oczy Edgara były jakby... wiecznie głodne. Clary bała się dowiedzieć, czego był to głód. Zresztą Edgar cały ją przerażał. Był wysoki, choć minimalnie niższy od Aleca. Blady, smukły a jednocześnie szeroki w barach, więc trochę nieforemny. A mimo to... Te niedoskonałości jakby do siebie pasowały. Krótkie blond włosy strzygł na typowego jeża.

- Śliczny, prawda?

Aż podskoczyła słysząc, obok siebie, głos Izzy.

- Kiedyś podkochiwałam się w Edgarze – zachichotała. – W sumie... Chyba dalej mnie trzyma. Jest taki milusi... Nawet, jeśli zaczyna łysieć... Ale te zakola są seksowne... - Przygryzła wargę.

Clary nie podzielała tej opinii. Za żadne skarby świata nie nazwałaby Edgara milusim. Raczej upiornym. Z drugiej strony, Izzy wychowała się w otoczeniu demonów, a to mogło zaburzyć osąd. Może istniały demony, przy których Edgar, mógł grać rolę pluszowego miśka.

Za wszelką cenęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz