Frank otarł swoje oczy i niepewnie spojrzał przez dziurkę w drzwiach. Zmarszczył brwi, kiedy nikogo nie zobaczył, pomimo że wyraźnie słyszał jakiś dziwny dźwięk stamtąd.
Niepewnie chwycił za klamkę i pociągnął ją w swą stronę. Wychylił wpierw głowę, rozglądając się dookoła oraz górę. Na samym końcu swój wzrok zsunął na bruk. Jego szok zdecydowanie rozszerzył się, gdy dostrzegł małego, czarnego kota.
Pozwolił, aby jego koc spadł z pleców, jak pochylał się. Wystawił swą dłoń, zezwalając kotkowi powąchać ją. Zdziwił się, kiedy mały urwis bezwstydnie wstał na swe cztery łapy i podszedł do niego, ocierając się bokiem o jego kolano. Uśmiechnął się, głaszcząc go po kręgosłupie.
— Cześć, słodziaku — wyszeptał, biorąc go na swoje ręce.
Po chwili zdał sobie sprawę, że zrobił to zbyt szybko, w końcu koty raczej uciekają od ludzi, płoszą się, aczkolwiek ten przypadek jaki miał tuż przed sobą, mruknął jedynie i pozwalał mu na wszystko.
— Merlinie, ale ty jesteś piękny — z fascynacją gładził jego miękką sierść. — Kim ty jesteś, hm? Silna dziewczynka czy silny chłopak?
Przymknął lewe oko i uniósł delikatnie kota.
— Mogłem się domyśleć — przyciągnął ponownie kotkę. — Jesteś odważną dziewczynką.
Usiadł na podłodze w swoim domu, a nogi wyprostował tuż na zewnątrz.
— Frank, z kim ty rozmawiasz?! — usłyszał z daleka.
Zignorował jego słowa, ponieważ nie chciał krzyczeć przy tym słodziaku, który skradł jego serce.
— Zaraz poznasz się z tatą, słodka — powiedział, przytulając kota, a ten nie miał nic przeciwko.
— Tatą? — zmieszał się, stojący na schodach Regulus, rozszerzając swe powieki.
Zszedł na dół i zbliżył się do swojego chłopaka.
— Chciałbyś mi coś powiedzieć?
— Mamy dziecko — oznajmił Longbottom i ukazał mu zwierzę znajdujące się w jego rękach.
— Zadecydowałeś i mnie nie spytałeś o zdanie? — Black uniósł dłoń, poważniejąc na twarzy.
Szatyn przegryzł dolną wargę, głaszcząc kota i spojrzał, gdzieś w bok, starając się ugrać to na współczucie drugiego.
— Wiesz, że na mnie to nie działa.
— Wiem... — westchnął cicho. — Ale może-
— Nie, Frank, ustalaliśmy coś, pamiętasz?
— Regulusie — jęknął bezradnie. — Ty złamałeś wiele zasad, a ja? Pokochałem ją — wyznał, z uśmiechem spoglądając na kotkę.
— Coś za coś, za to co złamałem, to robiłem to co ty chcesz.
— Czego chcesz?
— Nic.
Frank prychnął cicho, jednakże po chwili wpadł na pewien pomysł.
— Coś za coś, tak? — mruknął, puszczając kota, który szybko przemknął do środka domu, lecz ci na to nie zwrócili uwagi. — Ile mój chłopak może chcieć za małą, uroczą kotkę?
— Nic.
Longbottom przewrócił oczami i chwycił go za dłoń, położył ją na swoim policzku, nie przerywając kontaktu wzrokowego.
— Wiesz, że zrobię wszystko — rzekł, mocno akcentując ostatnie słowo, przez co atmosfera zrobiła się gęstsza. — Mogę zrobić to co wczoraj, widziałem, że bardzo ci się podobało... — zdjął swą dłoń z tej arystokraty, lecz ta została wciąż na swoim miejscu. — Nie zajęło ci długo dojść od moich ust — wyszeptał, jakby mówił swoje najcięższe grzechy.
— Jesteś jednocześnie okropny oraz ohydny — odparł Regulus.
— Ale mnie kochasz — stwierdził szatyn.
— Oczywiście, robię od od paru lat, ale słuchaj mnie teraz uważnie, słońce — zniżył ton głosu. —Nie próbuj sprośnego gadania, nie wychodzi ci.
— Z naszej dwójki to nie ja mam erekcję — uśmiechnął się szeroko były gryfon. — Kocham — musnął usta młodszego i pognał w głąb domu, szukając kotki.
Regulus czasami nie potrafił uwierzyć, jak mało asertywny bywał.
Łatwy zresztą też, aczkolwiek tylko dla jednej osoby, która sprawnie to wykorzystywała.
frank jest zbyt uroczy, aby rozpowiadać rzeczy 18+
choooociaż
nie, raczej nie
pozostawmy naszego świętego aniołka
CZYTASZ
BAD IDEA | frank longbottom x regulus black
FanfictionJedyną osobą, która była w stanie wywołać uśmiech na twarzy Blacka, był nie kto inny, a sam gryfon, słynący z suchych żartów i pięknego uśmiechu, Frank Longbottom. Regulus słynął z... na pewno nie uśmiechu czy żartów, uczył się najlepiej jak umiał...