Rozdział 5

166 18 0
                                    

Nie byłam w stanie się poruszyć. Patrzyłam w ciszy i całkowicie sparaliżowana na policjantów biegających po cmentarzu. To był ich grób. Cała ziemia pod nagrobkiem była rozkopana. Wyglądała jakby było tam zwierzę z ostrymi pazurami. Na prawo leżała martwa wiewiórka. Wpatrywałam się w ten obraz jak zahipnotyzowana. Nie potrafiłam zrozumieć tego co właśnie się tam wydarzyło.

Poczułam na ramieniu czyjąś dłoń. Podskoczyłam jak oparzona. Obróciłam się i zobaczyłam Parrisha.

-Cześć- Uśmiechnął się pocieszająco.

-Dzień dobry- Mruknęłam wracając do obserwacji nagrobka.

-Znajdziemy go. Obiecuję, że dowiesz się o tym pierwsza- Pewnie Scott opowiadał mu o relacji między mną i Brett'em.

Poczułam łzy spływające po moich policzkach. Parrish chwilę temu się odwrócił i poszedł w swoją stronę. Nie dam rady. Czuję się słaba. Znowu.

Zaczęłam kierować się w stronę wyjścia z cmentarza. Powiedziałam tylko bratu, że nie dam rady i spotkamy się w domu. Dobrze wiedziałam gdzie iść. Jeżeli on... żyje. Muszę go znaleźć i to zrobię. Ale nie sama, potrzebny mi ktoś zaufany, kto będzie chciał pomóc.

Stanęłam przed znajomym budynkiem i zapukałam do drzwi. W progu stanęła wesoła kobieta.

-Elisa, jak miło znowu cię widzieć. Płakałaś?- Cała Pani Sofia. Zawsze delikatna i martwiąca się o innych bardziej niż o siebie.

-Jest Max?- Zapytałam unikając odpowiedzi na jej pytanie. Kobieta kiwnęła głową wpuszczając mnie do środka. Popatrzyła na mnie zmartwionym wzrokiem i poszła w swoją stronę.

Weszłam do pokoju przyjaciela. Brunet uniósł się gwałtownie widząc moje opuchnięte oczy.

-Max, on chyba żyje- Powiedziałam opierając się o drzwi.

-Kto żyje? Elisa czemu płakałaś?- Max wyglądał na naprawdę przejętego cała sytuacją.

-Brett.- Na to imię przyjaciel uniósł brwi do góry patrząc na mnie pytająco.- Wiem gdzie może być. Proszę pójdź tam ze mną. Muszę go znaleźć.

Po moich policzkach zaczęło płynąć więcej łez. Max nic nie odpowiedział. Podszedł do mnie i po prostu przytulił. Od razu odwzajemniłam uścisk.

-Pójdę z tobą, ale musisz mi obiecać jedną rzecz. Jeżeli nie uda nam się go znaleźć to nie zamkniesz się w sobie jak wtedy po jego śmierci.- Wyczuwałam troskę w jego głosie.

W odpowiedzi kiwnęłam głową. Razem skierowaliśmy się do wyjścia. Wyszliśmy na dwór i od razu poczułam wiosenny popołudniowy wiaterek. Zaczęłam żałować, że nie wzięłam bluzy. Max chyba to zauważył, bo poczułam jego bluzę okrywającą moje ramiona.

-Chcesz iść do lasu? Przecież może być wszędzie.-Max brzmiał jakby był trochę zdenerwowany.

-Są trzy specjalne miejsca, gdzie spotykaliśmy się we dwójkę. Musi być w jednym z nich.

-Skąd wiesz, że będzie akurat tam? Może w ogóle nie być w lesie tylko gdzieś indziej.

Nie odpowiedziałam tylko szłam dalej do najbliższego miejsca. Było to drzewo, na które wchodziliśmy popatrzeć na las z loty ptaka. Zaczęłam chodzić dookoła drzewa. Max stał w jednym miejscu i patrzył na mnie zmartwiony.

- Nie ma go tu. Jeszcze dwa miejsca- Powiedziałam i poszłam przed siebie.

-Elisa!- Max złapał mnie z nadgarstek i zatrzymał- Nie sądzisz, że przesadzasz. Wiem co do niego czułaś i jak ci na nim zależało ale są jakieś granice. Oddajesz się całkowicie tym poszukiwaniom ignorując fakt, że Stilinski się tym dobrze zajmie.

Tajemnica//Teen WolfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz