3.

41 6 1
                                    


 Już przed samymi drzwiami słychać było głośne rozmowy i śmiechy. Kiedy tylko Petra popchnęła drzwi ich oczom ukazał się cały Korpus, w jeszcze nie znanym dotąd Kate wydaniu. Wszyscy wyglądali na rozluźnionych jak nigdy. Przez chwilę Roth nie mogła uwierzyć w to co widzi. Ludzie którzy na co dzień ryzykują życie właśnie bawili się, tak jakby jutra miało nie być. Petra chwyciła za dłoń Kate i zaciągnęła ją do stolika przy którym bawili się jacyś obcy dla niej ludzie, widziała ich tak w sumie pierwszy raz na oczy. Cały stolik przedstawił jej się serdecznie, mimo to wiedziała, że nie zapamięta żadnego z wymienionych imion. Wiedziała, że jutro miną ją bez słowa, bo nie będą pamiętać nawet jak wygląda. Nigdy nie brała udziału w takich spotkaniach, ale coś w środku mówiło jej, że w sumie czemu nie? Czemu chodź raz w życiu nie może się zabawić? Kto wie czy dożyje jutra, pierwszej misji czy kolejnej, a życie ma przecież tylko jedno. Czasem każdy może pozwolić sobie na chwilę beztroski. Petra nalała jej wina, a dziewczyna podniosła szklankę i wypiła ciecz prawie do dna, po czym odstawiła naczynie uderzając o dębowy stół, wywołując mocny trzask. Skrzywiła się lekko od cierpkiego smaku sfermentowanych owoców.

-Widzę, że dzisiaj nie zamierzasz sobie żałować. Nie znałam cię od tej strony. –Petra roześmiała się i dolała jej jeszcze.

-Od wielu stron mnie nie znasz. –Kate wzdrygnęła ramionami i uśmiechnęła się delikatnie. Nie do końca była to prawda, alkohol nawet jej nie smakował.

Upiła kolejny łyk tym razem trochę spokojniej. Od kiedy weszła na salę czuła na sobie bardzo przeszywający wzrok pewnej osoby. Nie chciała zawracać tym sobie głowy, a przynajmniej nie teraz. Wolała chociaż udawać, że dobrze bawi się w towarzystwie obcych.

Piła dalej. Levi nagle przerwał swoją rozmowę z Erwinem, dosłownie na raz wypił swoje whiskey, które popijali razem ze Smithem, wstał i opuścił pomieszczenie nie robiąc przy tym większego hałasu. Zrobił to niepostrzeżenie, bo nikt nawet na niego nie spojrzał, nikt prócz Kate i jej blond koleżanki. Pierwsza tylko na chwile zawiesiła na nim wzrok, otrząsnęła się dosłownie po chwili, a jej spojrzenie od razu powędrowało na Petre której mina zrzedła razem z wyjściem karła. Dziewczyna westchnęła po cichu, biorąc ponownie łyka wina.

-Myślałam, że chociaż trochę dzisiaj wyluzuje...-Petra powiedziała jakby do siebie.

-Kto? Kapitan? –zapytała Kate.

-Poprosiłam go żeby przyszedł, naprawdę ucieszyłam się kiedy go tutaj zobaczyłam i nawet wypił w towarzystwie... –uśmiechnęła się smutno.

Kate już nic nie dodała. Dlaczego ta dziewczyna tak bardzo przejmuje się tym człowiekiem? Jest jej tak obcy. Prawie w ogóle z nim nie rozmawia, a nawet jeśli się zdarzy to z jej inicjatywy. Roth pokręciła głową. Nie będzie sobie przecież zaprzątać głowy jakimiś dziwnymi za graniami Petry do ich dowódcy. To trochę żenujące, tak bardzo pragnąć czyjejś uwagi bez wzajemności.

***

Po jakiś dwóch godzinach Olou musiał zaprowadzić prawie nie żywą Petre do pokoju, za to Kate bawiła się w najlepsze. Alkohol zadziałał, a dziewczyna stała się duszą towarzystwa. Potrafiła już rozmawiać na prawie każdy temat, z obcymi jej ludźmi. Cały świat naglę przestał jej przeszkadzać. Mimo to, od pójścia dziewczyny powoli traciła ochotę na przesiadywanie tutaj. Niespostrzeżenie wzięła zamknięta jeszcze butelkę wina i wyszła z jadalni. Jako cel obrała sobie wyjście na dach. Idąc delikatnie się chwiała, pewnie dlatego, że ledwo odczuwała grunt pod nogami. Przemknęła przez ciemne korytarze nie przejmując się zmianą temperatury, alkohol ogrzewał jej ciało. Kierowała się do schodów.

ғorgeт-мe-noт  {levι}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz