Ona- była tą cichą osobą, która nie próbowała zawracać nikomu głowy. Najważniejsze dla niej było zakończenie szkoły i wreszcie wyjechanie z rodzinnego miasta jak i rozpoczęcie nowego roku szkolnego w jej wymarzonym Uniwersytecie. Nie lubiła imprez, była jedną z tych prymusek, z których się śmieją. Wierzyła w miłość od pierwszego widzenia. Uwielbiała czytać te romanse, które opowiadały o pięknych uczuciach dwóch bliskich sobie osób. Chciała poczuć na własnej skórze, co znaczy słowo "miłość". Nie wiedziała jednak, czy kiedyś do tego dojdzie. On- był chłopakiem, którego chciała każda w swoim łóżku. Najważniejsze dla niego były laski, pieniądze i imprezy. Powtarzał trzecią klasę tylko dlatego, że miał "w dupie" tą całą szkołę. Nadal nie był pewien co chciał robić w przyszłości. Życie go nauczyło jednego, zawsze miał to, co chciał. W jego życiowym słowniku, nie było takiego słowa jak "miłość" lub "przegrana". Nie wierzył w miłość, nawet nie chciał jej doznać. Śmiał się z zakochanych. Mówił, że to głupie uczucie. Może zmieni zdanie jak się wreszcie sam zakocha? Co może połączyć tak różne osoby ze sobą? PS. Proszę was wszystkich, żebyście pamiętali, ze opowiadanie było pisane przeze mnie dawno temu. Za wszystkie błędy przepraszam i mam nadzieje, ze nie będzie sprawiać wam to dużego problemu w czytaniu. Pozdrawiam!