Rozdział 11

981 80 36
                                    

Poprzedni rozdział został lekko poprawiony, więc zachęcam was do przeczytania jeszcze raz


-AKUTAGAWA!!! KOCHAM CIĘ! PROSZĘ, NIE OPUSZCZAJ MNIE!

Łzy zaczęły spływać po twoich policzkach, upadłaś zrezygnowana na kolana. Czy na prawdę nie mogę nic zrobić? Nie mogę mu inaczej pomóc? Moja zdolność nie zadziała z tej odległości, a nawet gdybym zbiegła na dół może być za późno.

-Hmpf, rashoumon wraca do gry. - powiedziała dziewczyna.

- Hę?

Akutagawa stał o własnych siłach a wokół niego wirowało tornado czarnych płatków kwiatów. Gdy opadły twoim oczom ukazał się chłopak w swojej mrocznej zbroi z dwie głowami smoka za nim.

- Jego dar jest silny, poradzi sobie. - osoba od kartki nałożyła z powrotem swój kaptur. - Na mnie pora.

- Poczekaj! Dziękuję ci, nawet nie wiesz jak bardzo. Chociaż nie do końca wiem kim jesteś i jak to zrobiłaś... Spotkamy się jeszcze kiedyś?

- Kto wie... Dla autora nie ma rzeczy niemożliwych. Ogranicza go tylko wyobraźnia.

Przed budynkiem rywalizacja zmierzała do zwycięstwa mafii. Niedźwiedź został uwięziony w sieci z rashoumona. Brązowowłosy mężczyzna, o którym kiedyś mówił ci Chuuya po pijaku dotknął go z powrotem zamieniając go w człowieka. Ty co sił w nogach i prędkości w windzie pędziłaś na dół. Chciałaś jak najszybciej znaleźć się na dole. Czemu ta cholerna winda jedzie tak wolno! W twojej głowie dosłownie gotowało się od natłoku myśli. Czy postąpiłaś słusznie? Zanim zdążyłaś się nad tym zastanowić po raz kolejny, drzwi windy otworzyły się. Wybiegłaś z budynku z prędkością strzały wypuszczonej z łuku. Kiedy znalazłaś się na zewnątrz i zobaczyłaś Akutagawę, twoje oczy napełniły się łzami. Chłopak nie wyglądał dobrze. Miał liczne rany i siniaki, widać było że jest wykończony po walce. Wokół nie było już wrogów więc prawdopodobnie uciekli po przegranym starciu. Akutagawa stał ze spuszczoną głową i oddychał ciężko. Wpatrywał się w swoje roztrzęsione dłonie. Kiedy uniósł głowę i spojrzał na Ciebie poczułaś dziwne ukłucie w sercu. Nie widziałaś go nigdy w takim stanie. W jego oczach widziałaś zdezorientowanie, gniew i coś, czego nie spodziewałaś się zobaczyć... strach? Czyżby się bał? Nieprawdopodobne... on? Nie czekałaś na jego reakcje i w ciągu kilku sekund pokonałaś dzielącą Was odległość. Wpadłaś w jego ramiona i wtuliłaś się najmocniej jak potrafiłaś. Usłyszałaś jak syknął z bólu. Dopiero po chwili zrozumiałaś jak bardzo nieodpowiedzialne było to co zrobiłaś. Chciałaś się od niego odsunąć, ale poczułaś jak oplata Cię swoimi rękami i chowa twarz w zagłębieniu twojej szyi.

-Kocham Cię -wymruczał.

Poczułaś wyraźną ulgę. Miałaś przeczucie, że te słowa były szczere.

-Tak się cieszę, że jesteś cały...-łzy zaczęły spływać po twoich policzkach, co Akutagawa poczuł na swoim ramieniu.

Delikatnie odsunął Cię od siebie wciąż trzymając za barki. Spojrzał w Twoje oczy.

-Coś jest nie tak. Dziwnie się czuję. - Nagle wyraz jego twarzy stał się poważny. - czułem się jakby nagle mój organizm się zresetował a ból powoli mnie opuszczał. Poczułem się jakby przeszła przeze mnie dziwna siła...

Wydawał się być bardzo zaniepokojony.

-Wszystko Ci wyjaśnię, tylko proszę chodźmy do środka. Musisz usiąść i odpocząć.

Weszliście do budynku i po chwili znaleźliście się w niewielkim pokoju, wyglądał na mały magazyn, chociaż był nieużywany, ponieważ szafki były puste i zakurzone. Akutagawa zamknął drzwi na klamkę i oparł się na nich. Skrzyżował ręce. Stał teraz przodem do Ciebie. Ze względu na słabą żarówkę panował półmrok.

-Więc o czym chcesz mi powiedzieć?-zapytał zaciekawionym głosem

W tamtym momencie wylał się z Ciebie potok słów. Opowiedziałaś o wszystkim co siedziało w Tobie, o wizycie ducha, o dziwnym spotkaniu na balkonie... o swoich uczuciach. Po wszystkim patrzyłaś na niego czekając na jakąkolwiek reakcje. Nie odzywał się wiec wpadłaś w panikę.

-Proszę odezwij się do mnie!-nie mogłaś dłużej trzymać w sobie emocji -Ta cała sytuacja mnie, cóż... zaskoczyła to mało powiedziane.

Działałaś pod wpływem emocji. Bałaś się, że zaraz usłyszysz coś bardzo nieprzyjemnego, jakąś reprymendę na temat bycia nieodpowiedzialną albo bezmyślną. Jednak on tylko objął cię ramionami i wyszeptał.

-Dziękuję za uratowanie mi życia.

-Ale... - próbowałaś złapać oddech szlochając. - ale gdyby nie ja nie doszło by do tego wszystkiego. Nie musiałbyś się mną opiekować, nie straciłbyś na sił podczas walki... i...

- Ciiii... Teraz najważniejsze, że jesteśmy tutaj razem. Będzie dobrze. Mamy siebie.

-Kocham cię...

-Ja ciebie też...

***

 Tak oto i szczęśliwe zakończenie. Widzimy się w epilogu a ja składam wam spóźnione życzenia wesołych świąt <3


Black Flowers [Akutagawa x Reader]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz