4. „Będzie dobrze"

263 24 175
                                    

Informacja: Rozdział 6 + 7, po korekcie.

|||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||

*Hanji*

Chociaż nie miałam na nosie okularów, próbowałam przyjrzeć się, stojącej nade mną szatynce. Nie było mowy by, był to tylko mój wymysł, coś się z nią dzieje. Byłam wściekła, jednak nie mogłam w stu procentach pozbyć się, ukłucia strachu z tyłu głowy. Martwiłam się, ale samymi domysłami nie dam rady poprawnie zdiagnozować, jej stanu. Musi mi to wszystko wytłumaczyć, inaczej zwariuje.

Po tym całym przedstawieniu, które odwaliłyśmy, nikt nie był, w stanie pierwszy zabrać głosu. Nawet osoby postronne jakby w przestrachu postanowiły milczeć, a atmosfera w tej izbie zagęszczała się jeszcze bardziej, co dodatkowo skracało wachlarz możliwości i chęci do porozumienia się. Miałam nadzieje, że całe to zajście jest tylko i wyłącznie chwilowe, że zaraz ktoś rzuci jakimś koślawo zabawnym tekstem i wszyscy zaczniemy się śmiać. Byłam zmęczona, obolała i głodna, przez co nawet się nie siliłam, by jakoś rozładować te całe napięcie spowodowane naszą dwójką.

— I co będziecie tak stać i żadna się nie odezwie, tak? — ciszę rozproszył lodowaty głos czarnowłosego, który dalej stał za kobietą. Jakby w odpowiedzi, w tym samym momencie ja i Miel obróciłyśmy głowy w różnych kierunkach.

— Co się z Wami do kurwy nędzy dzieje?! Cofnęłyście się w rozwoju, czy jaki chuj?! — i się zaczęło.

Levi dobitnie i bardzo nie miło wypowiedział się o naszym postępowaniu. Wydzierał się na nas, jednak z sensem, bo w dużej mierze miał racje. Dodając do tego fakt, iż znam go, nie od dziś dobrze wiem, że nie potrafi okazać troski czy zmartwienia w bardziej stonowany sposób. W takich sytuacjach był impulsywny, rozdrażniony i nad wyraz gadatliwy.

— Jedna po trzydziestce... — tu machnął w moim kierunku dłonią, zaraz kierując ją na telepiącą się Miel — druga, przed trzydziestką, a zachowujecie się gorzej niż ta banda szesnastolatków! — jego ręka objęła cześć pomieszczenia, w której stali świeżo upieczeni Zwiadowcy z Oddziału do Zadań Specjalnych.

Wiedział, co mówi, taka była prawda i nieważne jakbyśmy się wypierały tego, to świadomość jak dziecinnie się zachowałyśmy, teraz zaczęła do nas docierać. Z drugiej strony dobrze wiedziałam tak samo, jak on, że inaczej to się potoczyć nie mogło. Nie była to nasza pierwsza bójka z powodu nieporozumienia. Jeśli chodzi o mnie i Miel, nie potrafiłyśmy rozwiązać konfliktu na spokojnie. Natomiast z nią i Levim było całkowicie inaczej, każdą kłótnię wyjaśniali długą rozmową, bynajmniej w późniejszym czasie, na samym początku nie cierpieli się i to okropnie. Patrząc teraz na ich relacje, wydawało mi się to nad wyraz zabawne.

— Przepraszam! — pisk należący do Braus, przerwał wywód Kapitana. Wytrącenie się nastolatki w potok słowny bruneta, wprawiło wszystkich w nie małe zdziwienie. — Śniadanie prawie wystygło... — rzuciła oburzona, patrząc na nas gniewnie.

Fakt, że dziewczyna pomimo swojego słynnego łakomstwa, sama jedzenia nie ruszyła a czekała na resztę, wywołało nie tyle, co zdziwienie a lekkie zaniepokojenie, zarówno u jej przyjaciół, jak i osób, które niedawno ją dopiero poznały. Patrzyła na Leviego z delikatnym wahaniem, jednak jej harda postawa jakby, chciała przekazać nam wszystkim, że swoje sprawunki mamy załatwić później, a teraz powinniśmy siadać do stołu i zjeść z resztą Zwiadowców, zadziałała. I chociaż Kapitan kipiał ze złości, prychnął zrezygnowany i przytaknął nastolatce. Ten widok był nad wyraz zaskakujący i nawet zabawny, moje usta same z siebie uniosły się w grymasie, który przez zranioną wargę nawet nie wyglądał jak uśmiech.

— Zanim siądziecie do stołu, doprowadźcie się do porządku. — syknął przyglądając się raz stojącej obok niego kobiecie i raz mi.

— Obydwie wyglądacie jak kupa gówna. — na jego twarzy pojawił się niemy grymas obrzydzenia.

AoT | Levi x OC | „Żałuję"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz