*Levi*Wiedziałem, że Hanji jest niezrównoważona psychicznie i czasem jej odpierdala na punkcie tytanów, ale to o czym poinformowała mnie dzisiaj nad ranem, wryło mnie w ziemię.
Gdy postanowiła mnie wtedy zagadać była wyraźnie czymś podjarana, skakała z nogi na nogę, piszczała pod nosem a oczy latały jej po całym pomieszczeniu. Zirytowany jej zachowaniem starałem się nie wybuchnąć tylko spokojnie zapytać, co takiego się wydarzyło lub czego się dowiedziała, że jest w takim stanie.
— Co Ci od jebało ? Czegoś się nawąchała ? — popatrzyła z niedowierzaniem na mnie, siedzącego przy stole z herbatą w dłoni.
— To, czekaj Ty nic nie wiesz ? — powoli nadal zbyt entuzjastycznie podeszła do stołu. Zamarła w bez ruchu, gdy pokręciłem głową na „nie". — O ja pier... — tu zaczęła się wiązanka różnych przekleństw.
Szczerze niektóre z nich słyszałem po raz pierwszy w życiu. Bluźniła tak głośno, że obudziła mój nowy oddział Zwiadowców, czyli Erena i resztę młodych. Całkowicie zaspani i zamroczeni zaczęli jęczeć i pytać mnie co się stało Pani Pułkownik. Ja jedynie wzruszyłem ramionami i głośno stwierdziłem, że po prostu ześwirowała.
— Hanji ! Uspokój się i powiedz mi to o czym najwyraźniej zapomniałaś mi powiedzieć. — o dziwo w swoim amoku zrozumiała moje słowa, bo po chwili stanęła na środku pomieszczenia i zaczęła wykonywać coś na wzór oddechów uspokajających.
Wychodziło jej to tak nie poradnie, że wyglądała jak zapowietrzona kaczka walczącą o odrobinę tlenu. Już całkowicie zrezygnowany tym, że muszę interweniować, podszedłem do niej, odwróciłem do siebie plecami i uderzyłem otwartą dłonią między jej łopatki. Dopiero wtedy udało jej się, z widoczną ulgą na twarzy, prawidłowo złapać oddech. Zupełnie tak, jakbym tym uderzeniem odblokował jej któryś z potrzebnych do tego narządów. Uspokoiła się już całkowicie jednak, zaczęła się okropnie jąkać przez co w żadnym stopniu nie potrafiłem zrozumieć żadnego wypowiedzianego przez nią słowa.
— Czekaj! Wolniej czterooka, bo się znowu zapowietrzysz. — zamilkła, odchrząknęła i spojrzała na mnie wzrokiem, który aż błagał o litość dla jej osoby. — Gadaj w końcu co żeś za gówno odwaliła !
— Dobra, ale najpierw usiądź — położyła swoje ręce na moich ramionach, od razu popychając mnie na moje wcześniejsze miejsce przy stole.
Małolaty patrzyły na całą scenę z nie małym zaciekawieniem, nie dziwiłem im się. Sam chciałem się dowiedzieć, co tu się tak właściwie odpierdala.
— No, bo widzisz Levi ... eh. — zaczęła dość niepewnie, a że mnie nie chciało się jej przekonywać, czekałem po prostu aż to z siebie wydusi.
— Ze względu na to, że musimy tu trochę zostać to poprosiłam Erwina by wysłał Nam jedną konkretną osobę z zaopatrzeniem na te kilka dni. Szczerze, nie sądziłam, że się zgodzi, ale zgodziła się dlatego nie mogę usiedzieć na miejscu ! — podskoczyła w miejscu piszcząc, jakby zobaczyła tytana za oknem.
W chwili, gdy wychwyciła moje zirytowane jej zachowaniem spojrzenie od razu zmieszana i dość przerażona dokończyła — Wybacz, że zapomniałam Ci powiedzieć: Miel będzie tutaj z zaopatrzeniem za jakaś godzinę —wydusiła z przepraszającym uśmiechem, robiąc kilka kroków do tyłu.
Zmarszczyłem brwi i z chęcią mordu w oczach gromiłem tę wariatkę. Nie chodziło już nawet o to, że powiedziała mi o tym dopiero teraz.
— Dlaczego poprosiłaś Erwina o wysłanie żołnierza, który jak dobrze wiesz, nie jest w stanie brać czynnego udziału w wyprawach? — wysyczałem, chcąc dobitnie uświadomić jej to, że popełniła błąd.
CZYTASZ
AoT | Levi x OC | „Żałuję"
FanfictionCo jakiś czas mijali się na korytarzach siedziby Zwiadowców, jednak nigdy nie było czasu na dłuższą wymianę zdań. A gdyby jednak z pomocą pewnej czterookiej kobiety mieli okazję porozmawiać po kilku letnim rozstaniu ? Czy wybuchłaby między nimi wojn...