02.Nowy jest sąsiadem.

57 7 0
                                    

Przez pierwsze przerwy nie opuszczałem klasy. Potrzebowałem czasu, by przywyknąć do tej sytuacji. Wyszedłem dopiero, żeby coś zjeść. Ruszyłem z kumplami do naszego miejsca, którym były schody wychodzące na dach. Usiadłem na stopniach, otworzyłem jedzonko, lecz nie zdążyłem wziąć kęsa, gdyż zauważyłem Bin'a oraz tego nowego. Obaj zmierzali w naszą stronę.
Moje serce mocniej zabiło, w głowie miałem ten sen, w którym go uwolniłem. Myślałem, że jest zmyślony, ale ten chłopak jest prawdziwy.
Schowałem się za Huening'iem, jak tylko maturzyści podeszli.
- Hej maluchy. Możemy dołączyć? - zaczął starszy z braci.
- Hyung, nie musisz pytać. Siadajcie. - powiedział Hawajczyk, zaś Soo Bin palnął.
- Tae, a co Ty tak się schowałeś?
Świeżyna „rzuciła" na mnie okiem. Wziąłem oddech, wstałem i ukłoniłem się, mówiąc.
- Nazywam się Kang Tae Hyun. Przepraszam za swoje zachowanie. Głupio mi, że tak zareagowałem. Po prostu bałem się, że mnie skrzyczysz.
- Hej, hej. Spokojnie.. Maleństwo. Nie gniewam się i nic się nie stało. Miło mi. Choi Yeon Jun. Możesz, znaczy możecie mówić mi Jun-hyung. - odezwał się chłopak ze snów.
Podniosłem na niego ślepka. Uśmiechnąłem się, po czym zaczęliśmy jeść.

Yeon Jun zerkał co jakiś czas na Kang'a. Odniósł wrażenie, że znają się od dawna, że się przyjaźnili. To było dziwne w jego odczuciu.

Podczas pałaszowania nie mogłem oprzeć się pokusie i musiałem popatrzeć na Jun'a. Nie wiedziałem, co mam o tym myśleć? Trudno było mi zachowywać się przy nim normalnie.

Po posiłku trzecioklasiści odprowadzili nas do sali. Dostrzegłem, że Kai coraz częściej gapi się na Binnie'go. Tylko to nie był podziw, ani przyjaźń, to wyglądało na miłość.
Cóż, powiedzmy, że jestem nieco bardziej wyczulony w tych sprawach. Widzę więcej, niż inni, bo jestem spostrzegawczy, wrażliwy oraz delikatny. Jednak mam nadzieję, że się tym razem mylę, ponieważ brat Beom'a woli dziewczyny. W zeszłym roku widywałem go z kilkoma. Nie chcę, by mój przyjaciel został zraniony.

Pierwszy do klasy wkroczył młodszy z braci. Tuż za nim chciałem ja, ale w moją czuprynę wkradło się to wspomnienie ze snu, gdy postanowiłem uwolnić Choi'ego. Poczułem tak ogromny ból, że upadłem na kolana. Zaraz usłyszałem głos Hyuki.
- Tae?
Dotknąłem skroni. Ból sprawił, że na mojej twarzy pojawiły się łzy.
- O rany... on jest blady.. - skomentował Bin.
Wtem przed sobą ujrzałem tego nowego. Uśmiechnąłem się do niego i zrobiło mi się ciemno przed oczami.

Tae Hyun wpadł prosto w objęcia Junnie'go. Świeżak otoczył go ramionami, dociskając do swojego ciała. Pojawiło się w nim nostalgiczne uczucie. Ocknął się, jak podszedł do nich Beom Gyu.
- Jun, zanieśmy go do pielęgniarki. - rzekł Soo Bin i tak uczynili.

Obudziłem się w punkcie medycznym. Na krześle siedział chłopak ze snów. Spojrzał na mnie, przesiadł się na brzeg łóżka, by zapytać.
- Jak się czujesz?
- Lepiej. Ból ustąpił. Hyung, nie musiałeś tutaj siedzieć. - wyszeptałem.
- Wiem, ale nie potrafiłem Cię tutaj samego zostawić. Grzecznie poprosiłem pielęgniarkę o pozwolenie i zgodziła się. - wyznał.
- To miłe. Dziękuję, hyung. - miauknąłem.
- Nie ma za co. Ważniejsze, że nic Ci nie jest. Tylko, co spowodowało, że odleciałeś? - ciągnął Yeon Jun.
- Ból głowy. Nigdy czegoś takiego nie miałem. - wyjaśniłem i podniosłem się do siadu.
- Rozumiem. Może powinieneś zrobić jakieś badania, skoro przez taki ból odleciałeś. - stwierdził Choi.
Pokiwałem czupryną. Co miałem mu powiedzieć? Prawda odpadała.

Po powrocie do domu, opowiedziałem mamie o dzisiejszym dniu. Uniosła brwi, pełna szoku.
- Mamo, co o tym myślisz? - zapytałem.
- Jestem zaskoczona. Byłam pewna, że on jest wymyślonym przyjacielem. Może to przypadek, synku? - odpowiedziała moja rodzicielka.

Wieczorem klapnąłem sobie na parapecie. Zanurzony w myślach, słuchałem muzyki. Nie mogłem ich sobie poukładać. Rozmowa z mamą nie bardzo mi pomogła.

Tymczasem do sypialni wszedł Yeon Jun. Już miał zapalić światło, lecz w domu obok zauważył światło. Podszedł do okna i dostrzegł znajomą twarz. Oparł dłoń o szybę, dosłownie przyklejając się do niej. Tae Hyun wyglądał niczym rozmarzony książę, taki zakochany.
Wtem w czuprynę maturzysty wkradło się wspomnienie z dzieciństwa, którego nie pamiętał po wypadku. Wyglądało na nie prawdziwe.
- Dlaczego ciągle mam wrażenie, że się znamy? - wyszeptał nowy uczeń.

Nazajutrz, zaraz po śniadaniu wyszedłem z domu i ruszyłem do szkoły. Na chwilę przystanąłem, by zawiązać sznurówki. Gdy powoli się podnosiłem, przed sobą ujrzałem Junnie'go. Wpadłem w osłupienie na jego widok.
- Dzień Dobry, Maleństwo. - przywitał się.
- Dzień Dobry. Co Ty tutaj robisz, hyung? Śledziłeś mnie? - zapytałem.
- Nie. Jesteśmy sąsiadami. Mieszkam w tym, wielkim domu. Wczoraj zauważyłem Cię z okna sypialni. Byłem zaskoczony. - odpowiedział.
- Sąsiadami? Nie wiedziałem, przepraszam, hyung. - szepnąłem. Zrobiło mi się głupio. Moi rodzice nie mieli czasu, by się przywitać.
- Nie ma za co, Tae Hyun. Moi rodzice nie mieli czasu na przywitanie. Mam nadzieję, że w ten weekend to zrobią. - powiedział Choi.
- Zapraszam w imieniu swoim i rodziców. Jak wrócą, wspomnę im o tym. - dodałem i podążyliśmy w stronę przystanku. Porozmawialiśmy trochę oraz poznaliśmy się.

Kiedy dotarliśmy do szkoły, wszyscy patrzeli na nas mocno zaskoczeni. Świeżyna wręcz uparł się odprowadzić mnie do sali, przy której czekali bracia i Huening. Na ich twarzach także było widać szok.
Po przywitaniu, Binnie zaczął.
- A wy razem?
- Dziś okazało się, że jesteśmy sąsiadami. To Yeon Jun-hyung wprowadził się do tego, wielkiego domu obok. - wytłumaczyłem.
- Ooo, to masz towarzystwo, Tae. - wyskoczył Beomie.
Potwierdziłem głową, podziękowałem, po czym wkroczyłem do klasy z chłopakami, zaś trzecioklasiści ruszyli dalej.
Po zajęciu miejsc, Kai stwierdził.
- Teraz będzie Ci trudnej zachowywać się przy nim normalnie. Uważaj, by nie dowiedział się o Twoich umiejętnościach, o tych snach także.
- Wiem. Będę uważał. Tylko nie zostawiajcie nas samych. I tak ma mnie za dziwaka. - jęknąłem uroczo, a moi kumple uśmiechnęli się, kiwając czuprynami.

Przed w/f'em, przebrany w dres klapnąłem sobie na trybunach. Uznałem, że zaczekam za chłopakami na powietrzu. Wtem wyczułem obok siebie ducha. Zawsze w tym momencie otacza mnie takie zimno.
- Tae.. co tak siedzisz? - odezwał się Ji Min.
Była to dusza dawnego ucznia, który popełnił samobójstwo w naszym liceum. Natknąłem się na niego w męskim WC, w I klasie. Od czasu do czasu pojawia się obok mnie, jak jestem sam.
- Czekam za kumplami, hyung. Mówiłem Ci, nie zaczepiaj mnie, jak blisko są inni uczniowie. Wiesz, że mają mnie za dziwnego, a rozmowa z powietrzem sprawi, że zaczną się nabijać. - wyszeptałem.
- Wybacz. Ostatnio brak mi towarzystwa. - wyjaśnił.
- Rozumiem, ale nie chcę by inni wiedzieli o moich umiejętnościach. - ciągnąłem cicho.
- Dobrze. Dobrze. Widzę, że jesteś jakiś odmieniony, Tae. To przez tego nowego. Twoja reakcja wczorajszego dnia była niezwykła. Coś was łączy. Jakaś niesamowita więź. - palnął duch.
- O czym Ty mówisz, Min-hyung? - zapytałem szeptem.
- Posłuchaj, my duchy widzimy trochę więcej, niż żywi. Odkąd was zobaczyłem na korytarzu, czuję i nie opuszcza mnie wrażenie, że jesteście ze sobą związani. Nawet teraz na Ciebie patrzy. - odpowiedział Min, po czym wskazał w kierunku Yeon Jun'a. Popatrzyłem i on rzeczywiście gapił się na mnie. Rozciągał się w towarzystwie Soo Bin'a. Moje serce zabiło mocniej.
- Mówiłem, Tae. Cóż nawet mnie to nie dziwi. Jesteś jak jedna, wielka tajemnica, do tego śliczny z Ciebie dzieciak. - dodał Ji Min, by zaraz zniknąć, gdyż nowy podszedł do mnie z Bin'em.
- Maleństwo, wszystko dobrze? Głowa Cię nie boli? - zapytał Jun.
Podniosłem się z miejsca, zerknąłem w jego oczy, by zapewnić.
- Nic mi nie jest, hyung. Widzę, że będziemy mieli razem w/f.
- Tak. Będzie fajnie. - wtrącił starszy z braci.
Po chwili dołączyli do nas Kai Kamal oraz Beom Gyu. Obaj ucieszyli się na zajęcia z III klasą, ale najbardziej ten pierwszy.

Wieczorem przekazałem rodzicom, że nowi sąsiedzi chcą wpaść do nas w weekend, by się przywitać, poznać. Ucieszyli się, jak powiedziałem im, że syn państwa Choi chodzi do klasy z Soo Bin'nem. Tata uznał, że powinniśmy zaprosić ich na kolację w sobotę wieczorem, lecz ja nie miałem na to zbytnio ochoty. Niestety, nie mogłem zaprotestować.

"Chłopak ze Snów" (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz