Sześcioletni Naruto stał na palu na jednej ręce z zamkniętymi oczami. Gdyby nie napięte mięśnie i nietypowa postawa wydawałoby się, że śpi. Nagle, niespodziewanie jego ciało zachwiało się, ale chłopiec zamiast zacząć wykonywać niezgrabne ruchy i w wyniku czego upaść boleśnie na ziemię zachował spokój. Tylko dzięki temu udało mu się stanąć na obu nogach po tak gwałtownym wyrwaniu się z medytacji. Stojąc pewnie na gruncie Uzumaki - Namikaze otworzył swoje kolorowe oczy i przeskanował otoczenie będąc gotowym na ewentualny atak. Wiedział, że na pozycji syna głowy klanu musi być czujny przez cały czas. Nie widząc oraz nie wyczuwając zagrożenia rozluźnił lekko mięśnie i odgarnął z oczu grzywkę sięgającą brody. Zaczynała go już wkurzać, ale nie ważne jak bardzo chciał skrócić włosy te odrastały w zastraszającym tempie. Poddał się więc i pozwalał im rosnąć tylko co jakiś czas podcinając końcówki.
Zdjął z ręki tasiemkę i po zgarnięciu górnej połowy swoich włosów zrobił kucyka na czubku głowy. Nie przejmując się zbyt bardzo swoim wyglądem ruszył w kierunku lasku otaczającego pole treningowe. Przekraczając granicę drzew stanął pod jednym z nich i podniósł swoją kaburę z kunaiami zaraz potem ruszając w głąb lasu. Nie miał ochoty na ruszenie się z tego miejsca, emanowało ono spokojem i kojącą uszy ciszą. Wszedł głębiej w busz pozwalając mięśniom na przyjemne spięcie się, westchnął z błogości czując jak drętwienie które opanowało jego ciało powoli odchodzi w zapomnienie. Dalej opanowany przez spokój ruszył w kierunku małego wodospadu położonego na skraju dzielnicy Namikaze, a będąc na miejscu rozejrzał się uważnie. Pieczęci na murze powoli zmieniały swój kolor z zielonego na coraz bardziej złoty i szczerze mówiąc martwiło go to, ponieważ oznaczało, że będzie musiał wrócić do życia w wiosce jako przykładny dziedzic swoich klanów i być jeszcze bardziej narażony na atak wrogów Minato.
Tak rozmyślając nie zauważył Kamito stojącej w niewielkiej odległości od jego miejsca położenia. Mogło się to wziąć z jego zamyślenia przy staniu pod dość ciepłą wodą z wodospadu albo faktu, że kobieta wyciszyła swoją czakrę, a naturalnie poruszała się wręcz bezszelestnie nawet biorąc pod uwagę swój wiek. Była ona potężna i Naruto to wiedział, miał też świadomość tego, że nie należy jej denerwować w żaden sposób, bo może się to skończyć bolesnym treningiem. Uzumakiemu - Namikaze tylko parę sekund zajęło zorientowanie się, że coś jest nie tak i uskoczenie przed falą bardzo ostrej broni, która zaczęła go atakować.
- Egh! - Naruto warknął z tłumionej frustracji. - Kamito baa-san jeśli cię znajdę to nie obiecuję, że będziesz w stanie przeżyć - powiedział niskim głosem sprawiając jednocześnie, że był idealnie słyszalny. Podczas wymawiania ostatnich głosek złapał też każdego słabiej rzuconego kunaia oraz shurikena.
W odpowiedzi usłyszał tylko chichot brzmiący na odgłos bardziej przypominający ten wydawany przez nastolatki niż starsze panie. Chłopak szybko pozbierał się po ataku i wyszedł z wody ubierając się, musiał znaleźć kobietę i odnieść przy tym jak najmniejszą ilość obrażeń. To była jedna z ich wielu gier mająca za zadanie sprawdzić i podnieść umiejętności bojowe sześciolatka, w którą zaczęli się bawić gdy miał cztery lata i od lekko ponad roku trenował już na ninja.
Dzisiaj jednak Naruto nie miał ochoty na zabawę, był zbyt zdenerwowany tym co czeka go w niedalekiej przyszłości. Postanowił przez to pójść wyjątkowo na łatwiznę i klnąc pod nosem przesłał odrobinę czakry do pieczęci na ramieniu wyjmując z niej zwykły pusty zwój, pędzel i pojemnik z atramentem. Odkręcił słoiczek, zamoczył włosie przymocowane do drewna i zaczął malować. Na kartce powoli pojawiło się koło, a zaraz po nim znaki łączące się w coraz to nowe i bardziej skomplikowane układy, które dla gapiów wyglądałyby na całkowite bazgroły przyprawiające o ból głowy. Młody przedstawiciel dwóch klanów nie wiedział czy jego pieczęć wymyślona na szybko zadziała, mogła ona wybuchnąć mu w twarz albo w ogóle nic nie zrobić. Zaryzykował jednak. Łapiąc lecący w jego stronę kunai podczas rysowania ostatniego znaku zawahał się, nie wiedział jakie skutki wywoła jego naprędce wymyślona technika. Zaraz potem potrząsnął głową i przelał wystarczającą ilość czakry do dłoni i przycisnął ją do środka koła, technika zabłyszczała na niebiesko, a znaki na zwoju nagle ożyły i rozciągnęły się po całej dzielnicy unieruchamiając Kamito i wymuszając na niej ujawnienie swojej czakry.
Kobieta westchnęła w zachwycie patrząc jak znaki oplatające coraz więcej jej ciała i unieruchamiające coraz bardziej. Gdy złożyła ręce do techniki anulowania pieczęcie poruszyły się jeszcze szybciej paraliżując ją całkowicie, po sekundzie poczuła również jak cała schowana czakra wyrywa się spod jej kontroli. To był moment, w którym poczuła rzeczywisty strach. W jej otwartych z przerażenia oczu pojawiły się łzy bezradności, nigdy w całym swoim życiu jako shinobi nie czuła się tak słaba, odsłonięta i bezbronna, a miała już sześćdziesiąt dwa lata, przecież nie był to niski wiek w świecie ninja przy śmierci czyhającej na każdym kroku. Rozglądała się czekając na atak, który nie nadszedł. W zamian za to z zarośli wyszedł sześciolatek nie mający na sobie ani jednego zadrapania i swobodnie podrzucający kunai w dłoni. Cała sceneria wyglądała nadzwyczaj zabawnie - czerwonowłose dziecko mające delikatne, złote pasemka patrzyło morderczo na starszą kobietę, o całkowicie czerwonych włosach, oplecioną czarnymi pasami stworzonymi z misternych znaczków. Wydawało się, że Kamito wewnętrznie drży ze strachu skanując otoczenie rozbieganymi oczami, ale żadne z otaczających ich drzew nie było zdolne do poruszenia się. Oznaczało to, że nikt nie był w stanie jej uratować.
Pierwszy raz w życiu bała się swojego podopiecznego, opiekowała się nim ponad trzy lata, ale po raz pierwszy w ciągu tego czasu rzeczywiście wydawał się jej być niebezpieczny. Miała ochotę zaśmiać się histerycznie, jej mały Naruto sprawił, że była na tyle bezbronna by zacząć się zastawiać czy przeżyje. Jej czakra lewitowała wokół widoczna dla każdego człowieka - nie ważne czy zwykłego cywila czy shinobi.
- Naruto, proszę, puść mnie - powiedziała spokojnym głosem. Nie chciała okazywać słabości przed sześciolatkiem.
W odpowiedzi zobaczyła tylko jak chłopak podchodzi do niej parę kroków dalej podrzucając kunai w dłoni. Odkąd ją znalazł mogły minąć maksymalnie dwie minuty, ale dla Kamito było to niemal jak wieczność. Nagle, całkowicie niespodziewanie oczy chłopaka złagodniały, a na twarz wpłynął radosny uśmiech, jego postawa również nie emanowała wcześniejszym chłodem i przestał przypominać kogoś gotowego do morderstwa.
- Widzisz Kamito? - zapytał z niewinnym uśmiechem w jego słowach jednak czaiła się groźba. - Złapałem cię baa-san, więc co powinienem teraz zrobić?
Nie czekając dłużej złożył dłonie do techniki uwolnienia, po której wykonaniu z fascynacją patrzył jak znaki wycofują się do zwoju ukrytego bezpiecznie w kaburze. Kobieta zachwiała się i tylko siłą woli powstrzymała od cofnięcia parę kroków. Spojrzała na niebo i na podstawie położenia słońca doszła do wniosku, że czas na obiad. Zmuszając się do ciepłego uśmiechu spojrzała na dziecko, w którego wnętrzu znajdował się demon.
- Teraz paniczu powinieneś pójść coś zjeść. - powiedziała autorytarnym tonem ucinając możliwe dyskusje. - Nie rób takiej krzywej miny, jeśli zjesz cały posiłek założymy ciężarki o większej masie. - przekonywała, a widząc błyszczące oczy chłopca już wiedziała, że tym razem wygrała z jego upartością.
Po tym dniu miły, dziecięcy uśmiech i słodki, ale też zwodniczy chichot śnił się staruszce po nocach przez następne parę lat. Nigdy nie potrafiła spojrzeć na chłopca tym samym wzrokiem co wcześniej.
Nie była w stanie zobaczyć w nim człowieka, którym podobno był.
CZYTASZ
Tracąc oddech - Naruto ff
FanficBo bycie synem cudem żyjącego Hokage nie jest tak ciekawe jak się wydaje. Może być nawet gorsze niż życie bez rodziny.