Chapter 60

735 38 4
                                    

Była to pierwsza czerwcowa sobota. Gdy (Y/N) szykowała się na swoją samotną misje, słońce dopiero wspinało się na horyzont, pierwszymi promieniami oświetlając krople rosy obecne na zieleni otaczającej bazę.

Kunoichi chodziła po całym pokoju, zbierając potrzebne rzeczy i pakując je do wielkiego plecaka, który miała zabrać ze sobą. Misja brzmiała poważnie, dlatego chciała być przygotowana na każdą ewentualność. Wszystko miała wykonać sama, bez możliwości, że ktoś na polu walki użyczy jej swojej pomocy. Nie dziwne więc, że w zwoje pieczętowała tyle broni, ile tylko znalazła (nawet jeśli za niektórymi elementami niezbyt przepadała lub nie potrafiła poprawnie ich używać).

Kolejnym punktem na jej liście był suchy prowiant, który musiała przemycić z kuchni. Z tego powodu, gdy tylko schowała ostatni ze zwojów, skierowała się do swojego ulubionego pomieszczenia w kryjówce.

Wchodząc do kuchni o tak wczesnej porze nie spodziewała się zastać niczego prócz pustki, dlatego widząc rudą czuprynę lidera, który szykował sobie w skupieniu kawę, podskoczyła lekko, powstrzymując cichy pisk, który normalnie by z siebie wydała.

— Wystraszyłem cię? — zapytał, jak gdyby nigdy nic, nie odwracając się nawet.

— Nie. Cóż, po prostu nie myślałam, że kogoś tu zastanę — odparła cicho, uśmiechając się nieświadomie, by dodać sobie nieco otuchy.

Ostatnio przebywanie z Painem sam na sam stawało się dla niej wyzwaniem. W jego obecności, jej serce potrafiło znacznie przyspieszyć swe bicie, co stało się coraz trudniejsze do opanowania. (Y/N) bała się, że wkrótce nie będzie w stanie tego dłużej ukrywać.

— Myślałam, że wszyscy będą jeszcze spać — dodała ciszej, podchodząc. Chciała się zachowywać przy nim naturalnie, dlatego już po chwili podsunęła krzesło do szafki, stanęła na nim i otworzyła pierwszą z szafek w poszukiwaniu swojego ukochanego dżemu.

— Trudno choćby zmrużyć oko, gdy przepełnia cię najgorszy ból tego świata — wyznał niespodziewanie lider.

Stali tuż obok siebie, więc (Y/N) niemal natychmiast spojrzała na jego twarz i w sumie to dopiero wtedy zauważyła, że jego płaszcz był rozpięty, odsłaniając pręty z metalu, którymi poprzebijane było jego ciało. Ten widok sprawił, że sama poczuła nieprzyjemne kłócie w ciele, w tych samych miejscach, w których owe pręty znajdowały się u niego.

— Bardzo mi przykro... — Dziewczyna nie za bardzo wiedziała, co niby miała mu jeszcze powiedzieć. Żal ściskał jej serce, bo Pain był osobą, od której chciałaby zabrać wszelkie cierpienie. Ale nie potrafiła ubrać w słowa ani żadnego pocieszenia, ani nawet lepiej brzmiącego wyrazu smutku i współczucia.

— Nie potrzebnie — spojrzał na nią, jakby dopiero co się ocknął i zrozumiał, jakie słowa padły z jego ust.

Nie planował się przed nią otwierać, ani dzielić się swoim bólem, bo to była tylko i wyłącznie jego ścieżka, którą musiał podążać samotnie. Jednak obecność (Y/N) łagodziła jego cierpienie. Stracił przy niej czujność, a jego dusza pozwoliła sobie na to jedno ciche wyznanie.

— Szykujesz się na misję? — Zmienił temat, choć doskonale znał już odpowiedź. W końcu to on ją na nią wysyłał. Był liderem i wiedział wszystko, co działo się w jego organizacji. Albo raczej prawie wszystko...

Onii-chan • Akatsuki Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz