Ucieczka

5 0 0
                                    

Nadszed dzeń walki przenieśli mnie do celi na  arenie, nie muwiłem wam jeszcze tego ale gdy wczorar mnie gonij to w pewnym momence ugryzł mnie w ręke i została po tym blizna, ale to nic takiego to zwykeł ugryzienie.... Co nie?

Po jakiś kilku minutach przuszedł strarznik i powedzał.

Strarznkik - jestes gotowy maył

T - tak..
Kompletnie sie tego nie spodzewałem teho co powe.

Strarznik - strasznie mi cebie rzal chopcze, przyszedełś tu da przyjaciela a muj szef to tylko wykorzystał. Powiem ci tylko jedno da się go uratować ale musissz mu pokaziać
kim tak naprawde jesteś dla niego, a to jets trudne... Dj z siebie frzystko

Strarznik otworzył cele i wuszłem nie orzejmowałem si~ ludzmi kturzy na. Mnie patrzeli jedynie czego chcaełm to miec to fzrysto za sobą i wrucić do domu z Mohito

W końcu go wypuścili zaszarrzował na mnie a ja zaczołem ucekać i krzyczeć z jakieś kilka minu biegłe jak głupi wokuł areny ale los sie odwrucił wilk złapał mnie za szalik i rzucił o ściane, a ja sie ledwo co podniosłem i uniknołem kilka jego ataków postanowiłem wziąść tarcze i się ną chronić.

T - Mohito ja nie chce ci zrobić krzywdy.

Per :Mohito (w końcu ktoś inny xd)

Nie wiem co się dzeje jestem w czarnej pustce jusz od dłuszego czasu. Czy ja nie żyje?

Nagle usłyszałem znajomy mi głos muwiący.

"orosze mohito to ja twuj orzyjacie Tobiasz"

Słysze cię ale nie weim co się dzeje dalej muwił
"ja ni chce cie skrzywdzić"
"Mohito walcz dasz rade nie podawaj jerzeli jeszcze tam jesteś"

Gdy to usłyszawłem, wziołem się w garść i prubowałem z stym walczyć bolało z hecią bym się poddał ale robie do dla niego...

Per :Tobiasz
Powoli traciłem siły roras mocniej ze mną walczył.
Nagle poczyłeocny przypływ energi czuje jak zęby ztają się ostre. Co sie ze mną dzeje, czekaj Mohito jest wilkołakiem  i mnie ukryzł no tak, ale rzeby zamna tak szybko szła. W pewnym momencie oczułem ogromny bul w plecał, czuje jak staje się większy. Po jakims czase otworzyłem swoje oczy i ruszyłem na Mohito jak pocisk, złapałem go i kilka razy sie przetyrlaliśmy przygwoździłem go do ziemi i.......

Z całej siły do siebie przytuliłem i muwiłem

T - jestem orzy tobie dasz sobie race :czułem jak powoli przestqje sie szarpaći odwajemnił

M - teskniłem :gdy usłyszałem jego słowa zachcało mi sie płakać ale nie mogłe.
T - musimy z tąd jak naj szybciej uciec :powedzałem, a on na zgode kiwnoł głową.

Obaj się ogarnelismy i ruszyliśmy w strone żniwiarza ja zaatakowałem strarzników a Mohito pobiegł do niego. Po jakimś czase do niego dotarłem i widzełem rze żniwierz lerzy nie orzytomny na ziemi. Obydwaj w tym czase ruszyliśmy do wyjścia. Wybieglismy z placuwki ale niestety usłyszeliśmy jego głos krzyczący

Ż - ZA NIMI WY IDIOCI NIE MOGĄNAM UCIEC!

_______________

tak poprostu hello

Przyjaciel czy potwór [zakończone] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz