Rozdział 4 - ciche szepty, słodkie łzy

1.5K 124 36
                                    

Kachan jest już na trzecim roku w liceum. Teraz jestem wręcz pewny, że stanie się świetnym bohaterem. Jednak... Minęło już tak długo. Co jeśli się nie obudzę? To już prawdę trzy lata...

Wiedziałem sobie w klasie Kachana, kiedy on i reszta mieli lekcję. W końcu zadzwonił dzwonek na przerwę. Blondyn rozmawiał z Kirishimą, kiedy nagle zadzwonił mu telefon. Dzwoniła jego mama.

- Co stara torbo... - Warknął, czym delikatnie rozbawił swoich kolegów. Jego relacje z matką są naprawdę specyficzne.

- T... To Izuku - usłyszał drżący głos kobiety. Komurka wyleciała mu z ręki.

- Gównowłosy! Powiesz nauczycielowi, że miałem sprawę! - Krzyknął, a on zdezorientowany przytakną.

Kachan najszybciej jak umiał biegł do szpitala, co zajęło mu około 20 minut.

Pani Mitsuki wszystko mu wyjaśniła. Chcą mnie odłączyć. Twierdzą, że się nie obudzę. Nie mogłem uwierzyć. Ja... Nie będę z Kachanem? Nie odpowiem mu na jego wyznanie? Nie będzie moim bohaterem nr. 1? Czułem jak uginają mi się nogi.

-M... Mogę go zobaczyć? - Blondyn wyjąkał. Spojrzałem mu na twarz. Żałosny widok. Łzy z jego oczu wręcz płynęły rzekami. Dolna warga mu drała, i pociągał nosem. Wyglądał jak zupełnie inna osoba.

Wpuszczono go na salę. Usiadł przy moim ciele. Nic nie mówił. Nawet na mnie nie patrzył. Rozwalił się na krześle że wzrokiem wbitym w ziemię.

- Izu... - W końcu szepnął. - Obudź się. Nie będę drugi raz powtarzać. Jeśli się nie obudzisz, to cię odłączą, słyszysz? Więc wstań. Proszę. Proszę. Proszę. Proszę. Proszę. Proszę. Proszę... - Zaczął powtarzać. Chciałem płakać. Chciałem się obudzić, tylko nie wiedziałem jak. Zacząłem panikować.

- Kachan! - Krzyknąłem najgłośniej jak umiem prosto do jego ucha. - Też cię kocham! Zakochałem się w tobie! Słyszysz?! Odwzajemniam twoje uczucia! - Chłopakowi rozszerzyły się oczy, jakby to usłyszał, jednak po chwili potrząsnął głową. Nagle zaczął się śmiać.

- Wiesz, przez chwilę słyszałem twój głos. Mówiłeś takie absurdalne rzeczy. To oczywiste, że mi się zdawało. Do zobaczenia Izu. Za tydzień cię odłączą. Może spotkamy się w następnym życiu...?

Nie mogłam uwierzyć. On mnie usłyszał. Spróbowałem krzyknąć jeszcze raz, jednak następne próby nie przynosiły żadnych efektów.

Teraz pewnie wyglądałem z Kachan tak samo żałośnie. Oboje płakaliśmy.

- Katsuki. - Weszła jego mama. - Choć... Musisz jeszcze wrócić do szkoły... - Ukucnęła przed nim. Mimo, że Kachan że swoją mamą często na siebie wrzeszczą, to prawie w ogóle się nie kłócą. Oboje wiedzą, że kochają się bezgranicznie. Mitsuki pogłaskała syna po policzku, który zapłakany wpadł jej w ramiona, a po chwili i ona się rozpłakała.

W ciszy mama Bakugo pod wiozła go pod budynek szkolny. Zostawiła go pod bramą i powiedziała mu dwa słowa, które nie często wypowiada w kierunku syna.

- Kocham cię...

- Ja ciebie też mamo... Pa... -pożegnał się i kobieta odjechała.

Szedł korytarzem i wszedł do swojej sali. Mieli teraz całe szczęście przerwę. Zapadła cisza, kiedy jego koledzy zobaczyli jeszcze opuchnięte oczy Kachana. Usiadł bez słowa w swojej ławce.

- Bro... - Podszedł do niego Ejiro. - Co się stało? Pamiętaj, że jestem twoim przy-

- Nic. - Odparł zanim jeszcze czerwonowłosy dokończył zdanie, jednak długo nie wytrzymał. Wstał i przytulił się do przyjaciela. - Po prostu się zamknij... - Powiedział chowając oczy w mundurku Kirishimy, by nikt nie dostrzegł jego ponownych łez, choć i tak większość zauważyła, o czym między innymi świadczyła cisza w klasie.

Lekcje się skończyły. Mitsuki wyjątkowo przyjechała odebrać syna. Jak tylko wrócili do domu, Kachan poszedł do pokoju i zamkną się na klucz. Dziś nie był nawet odrobinę agresywny. Położył się skulony pod kołdrą i powoli zasną.

Nie wiedziałem co robić. Samemu chciało mi się płakać. Przez te kilka lat zdążyłem się w nim zakochać. Tak jak mu obiecałem. Zakochałem się w nim, tylko po co, skoro już nigdy mnie nie usłyszy. Już na zawsze pozostanę tylko jego wspomnieniem.

Wtem wpadłem na pomysł. Cała nadzieja powróciła. Najszybciej jak mogłem poleciałem do szpitala. Wleciałem do sali z moim ciałem.

W zasadzie nie wiedziałem co muszę konkretnie zrobić, jednak postanowiłem sam siebie jakoś obudzić.

Zacząłem próbować jakoś trząść ciałem, jednak moje dłonie przez niego przeleciały. Starałem się na wszystkie sposoby, nawet chciałem się uderzyć, jednak i moja pięć przeniknęła ciało na wylot. Cała nadzieja ponownie zgasła.

Chwyciłam moje ciało za rękę. W oczach poczułem ponownie łzy. Chciałem już odlecieć zrezygnowano, jednak nagle coś mnie pociągnęło. Spojrzałem się na moją dłoń, której w zasadzie nie było. Próbowałem nią poruszyć, by sprawdzić, czy faktycznie zniknęła, jednak kiedy poruszyłem palcem, to...

... moje ciało się poruszyło. Nagle cała nadzieja ponownie się zapaliła. Jakimś cudem wyjąłem rękę z ciała. Postanowiłem poczekać z pobutką do rana, ponieważ jutro jest sobota, co znaczy, że Kachan jutro przyjdzie o dziewiątej. Już sobie wyobrażałem jego szczęśliwą twarz.

Następnego dnia tak jak przewidziałem, blondyn się zjawił. Przyniósł kwiaty, które wsadził do wazonu na szanse koło łóżka szpitalnego.

- Hej Izu. Dziś jest nasze oficjalne pożegnanie. Chciałem tylko powiedzieć... Że będę tęsknić. Kocham cię. Nie mam nic więcej do powiedzenia. Codziennie przychodziłem zdawać ci relację, więc wiesz już wszystko. Kocham cię Iz-

Uznałem to za dobry moment. Położyłem się na łóżku w takiej samej pozycji w jakiej było moje ciało. Kiedy poczułem, że mogę już się ruszać, szybko podniosłem się do siadu i nim Kachan zdążył zauważyć, że wstałem, to go pocałowałem...

- Też cię kocham Kachan! - Powiedziałem przez łzy, jednak tym razem to były łzy szczęścia. Blondyn nie ogarniał co się dzieje. Po chwili zerwał się z miejsca, złapał moje policzki w dłonie i wydarł się na cały szpital, jednak nie zrozumiałem kompletnie nic. -C... Co? -Zapytałem cicho?

- Mówię do cholery, że po co żeś to zrobił!? Jesteś idiotą! Nigdy więcej mnie tak nie zostawiaj! -Znów wrzasnął. Po chwili zawołał lekarza. Mężczyzna przyszedł w towarzystwie dwóch pielęgniarek i wy prosili chłopaka.

Zaczęli mnie badać i zadawać jakieś pytania, na które odpowiadałem. Trwało to może jakieś pół godziny, a później przyszła ciocia Mitsuki i Kachan. Kobieta się rozpłakała ze szczęścia. Mimo, że jej normalnie odpowiadałem, to myślałem tylko o Kachanie. Pomiędzy nami dało się wyczuć to napięcie. Kobieta to zauważyła i postanowiła nas zostawić samych.

- Kachan... - Szepnąłem... - Nie wiem jak ci to wyjaśnić... - Odpowiedziałem szczerze.

- Ty naprawdę jesteś idiotą. Miałeś nie słuchać tego co ci mówiłem... Pewnie mnie nienawidzisz... - Zapłakał. Delikatnie przysnąłem się do krawędzi łóżka i wziąłem w dłonie jego policzki. Spojrzałem na niego pewnie.

- Kachan. Jak już powiedziałem. Też cię kocham. Powiedziałem, że nie wiem jak to wyjaśnić, ale cały czas byłem z tobą. Wiem, że poszedłeś do UA, by stać się bohaterem za nas obu. Wiem, że kochasz mnie już od dawna, dlatego chciałeś się we mnie odkochać. Wiem, że trzymasz w pokoju nasze wspólne zdjęcia. Cały czas byłem z tobą. Raz nawet mnie słyszałeś, dokładniej wczoraj, pamiętasz? - Powiedziałem poważnie nie puszczając jego policzków. - W czasie kiedy byłem w śpiączce... Zdążyłem odwzajemnić twoje uczucia...- Uśmiechnąłem się. By jeszcze bardziej potwierdzić to co mówię zajrzałem do drugiej szuflady przy łóżku i wyjąłem trzy prezenty. - Ten zeszyt kupiłeś mi na 15 urodziny, a tego misia na 16, ale za to te czekoladki dałeś mi tydzień temu na 17.

- Izu... J... Ja... - Z jego oczu wypłynęły łzy... znowu. - Kocham cię...

- Ja ciebie też... - I tak oto pierwszy raz oficjalnie się pocałowaliśmy po naszych wyznaniach...

...





Dancing With Your Ghost (Zawsze Obok Ciebie)|| Dead deku au || BakudekuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz