Rozdział 1

633 27 15
                                    

Rozbudziłam się czując jak promienie słoneczne nieprzyjemnie drażnią moje powieki. Przekręciłam się na drugi bok i otworzyłam swoje zaspane oczy. Następnie wzięłam swój telefon z szafki nocnej i spojrzałam w ekran urządzenia:

- Cholera już dziesiąta!? Miałam być na ósmą na miejscu! - na pulpicie wyświetlało się aż 14 nieodebranych połączeń. Szybko wstałam i pośpiesznie ubrałam się w dresy.

Spakowałam swoją torbę i czym prędzej wyszłam z domu, zamykając go na klucz. Podeszłam biegiem do windy ale była na siedemnastym piętrze, a ja na trzecim.

- Poważnie, ahhh. Czyli czekają mnie schody, dobra tam. - W mgnieniu oka byłam już w aucie i wyjeżdżałam z parkingu. Na moje szczęście korki były mniejsze niż zwykle.

<<skip time>>

Gdy wracałam z pracy byłam strasznie głodna, a mój żołądek domagał się jedzenia. Zapewne przez to, że nie jadłam od rana żadnego jedzenia, a kawa najwyraźniej mu nie wystarczyła. W sumie już osiemnasta.

Postanowiłam podjechać do kawiarenki kilka metrów od mojego mieszkania. Była całkiem niezła. Mieli tam przeważnie kawę lub ciasta, ale sałatki i kanapki też były, np. dla takich
jak ja.

Zaparkowałam auto na parkingu pod apartamentowcem i przeszłam się do kawiarni.
Byłam na miejscu, weszłam i zobaczyłam za ladą moją przyjaciółkę z gimnazjum w Hordzie, Scorpie. Zwykle o tej godzinie nie było dużo ludzi. Podeszłam do wielkiej dziewczyno-skorpicy i przywitałam się z nią:

- Cześć Scorpia!

- O przyszła moja kocica! - mówiąc to zaśmiała się - a więc co podać mojej klientce?

- Hmmm, sałatkę mix i kawę latte. Poproszę na wynos.

- Już się robi - tym samym włożyła sałatkę w przezroczystym pudełeczku do papierowej torby.

Odwróciła się po chwili, trzymając w ręku beżowo-papierowy kubeczek z czarną plastikową pokrywką, w której zapewne była moja kawa.

- Proszę bardzo - wręczyła mi kubek i torbę do dłoni uśmiechając się.

- Wielkie dzięki. To ile za to będzie, i nie mów mi po raz setny, że to na koszt firmy, bo dobrze wiem, że tak nie jest.

- Okej, niech Ci już będzie - dziewczyna postukała w kasę i podała cenę, a ja zapłaciłam oczywiście kartą. Wyszłam i udałam się do domu.

Pogoda jak na początek jesieni była bardzo przyjemna. Wieczór nie był zbytnio chłodny, jedynie lekki wiaterek ze wschodu, powiewał zimnym powietrzem moje włosy. Natomiast ramiona i plecy otaczał mroźnym kocem, dzięki któremu można było dostać gęsiej skórki na swojej delikatnej skórze.

Latarnie przyjaźnie się paliły, oświetlając uliczki jak i główną ulicę, na której ruch był nie wielki. Dodawało to miłej atmosfery na przykład takiej przechadzki, wieczornego spaceru, treningu czy podróży.

Nagle wpadłam na niebieskooką blondynkę. Kawa uciapała kawałek jej białego jak śnieg golfu i czerwonej kurtki z wyszytą literą A, która była odcienia białego. Sama dziewczyna upadła na ziemie:

- Strasznie Cię przepraszam, ale ze mnie gapa - przeprosiłam i pomogłam jej wstać.

- Nic się nie stało - miło się uśmiechnęła, a ja zaskoczona oddałam jej uśmiech - i tak mieszkam niedaleko stąd, więc mogę pojechać się przebrać.

- Jesteś pewna?

- Mhm. A tak w ogóle jestem Adora Pri- przeklęty klakson jakiegoś auta spowodował, że nie dosłyszałam całej wypowiedzi - A ty?

- Uh C-Catra. Catra Night - zaczęłam się jąkać chyba pierwszy raz w życiu, co się ze mną dzieje?!? - może chciałabyś się kiedyś jeszcze spotkać? - lekko zarumieniona, zaczęłam się głaskać po własnej szyi.

- Czemu nie - dziewczyna spojrzała na biały zegarek ze złotymi wskazówkami i innymi akcentami -Oh przepraszam, ale musze już iść. Do zobaczenia Catro! - dziewczyna pomachała mi i pobiegła w przeciwną stronę, do której ja zmierzałam.

- Do zobaczenia - odmachałam jej i skierowałam się do klatki schodowej.

Nareszcie byłam w mieszkaniu. Położyłam sałatkę na stole i migiem ją zjadłam. Następnie wyrzuciłam opakowanie i poszłam wziąć prysznic. Gdy byłam już odświeżona, położyłam się spać po ciężkim dniu.

Przy okazji uświadomiłam sobie coś okropnego. Jak mam się spotkać z Adorą jeśli nawet nie wiem gdzie dokładnie mieszka, pracuje i nie mam do niej nawet numeru telefonu. A szanse, że znów ją spotkam w tym wielkim mieście są marne.

Dobra tam jutro coś wykombinuje, a teraz pora odwiedzić krainę snów. Wygodnie ułożyłam się na łóżku i zasnęłam.

_________________________
Oto pierwszy rozdział. Myśle, że będę pisać je krótsze ale za to wstawiać w miarę często i regularnie.

Młoda miłość [catradora]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz