- Zostaniesz tu na noc. Nie będę dyskutował na ten temat - powiedziałem cicho, opierając podbródek na jej głowie.
- I tak nie miałabym gdzie iść - szepnęła, trzymając mokry ręcznik przy twarzy.
- Chcesz wziąć prysznic? Pożyczę ci coś, żeby posłużyło za piżamę - potarłem jej bark dłonią.
Kobieta znów zamilkła przytakując mi jedynie. Sam westchnąłem ciężko, gdy wstałem i podszedłem do szafy. Zacząłem szukać ubrań w jak najmniejszym rozmiarze, co dosyć trochę zajmowało. Kiedy wreszcie się odwróciłem, Lucrecia wpatrywała się we mnie dużymi, zmęczonymi oczami. Podałem jej czarne spodnie dresowe i tego samego koloru bluzę, siadając obok niej. Znów znalazłem się w martwym punkcie, gdzie nie byłem pewien co powinienem zrobić i jak się zachować. Zadziałałem impulsywnie, czego nie żałowałem, ale teraz nie byłem pewien co z tego wyniknie. Banner wciąż nie odpowiedział na moją wiadomość, więc postanowiłem podjąć najbezpieczniejszą decyzję. Przeczekać wszystko do następnego dnia i wtedy o tym pomyśleć.
Byłem na tyle pogrążony w swoim świecie, że nie zauważyłem zniknięcia kobiety, dopóki nie usłyszałem szumu wody z łazienki. Mimowolnie zerknąłem w stronę drzwi, które okazały się nie do końca zamknięte, dlatego szybko odwróciłem wzrok. Zabrałem dla siebie poduszkę i koc, które rzuciłem na fotel przy oknie. Nie miałem zamiaru zmuszać Lucy do spania ze mną w jednym łóżku, w końcu miała czuć się tu bezpiecznie i swobodnie. A mi jedna noc w fotelu nic nie zrobi. Wyjąłem też ubrania dla siebie, uświadamiając sobie, że spanie tylko w bokserkach nie wchodzi w grę. Usiadłem na skraju łóżka, przeczesując włosy palcami. Co ja mam teraz do cholery zrobić? Steve pewnie będzie chciał mnie zabić, za to że się wtrąciłem. Złamałem obietnicę, którą dałem mu jeszcze w armii. Żadnego mieszania się w życie miłosne drugiego. Ta głupia zasada oznaczała, że nie możemy podkradać sobie kobiet, ustawiać sobie nawzajem randek, a tym bardziej zabierać dziewczyny drugiego do siebie na noc.
- Bucky? - usłyszałem obok siebie, dlatego poderwałem wzrok na Lucy.
- Hm? Tak? - zapytałem trochę zawstydzony.
- Często jesteś zamyślony, tak zauważyłam - usiadła obok mnie.
- Ostatnio tak mam.
- Zwolniłam ci łazienkę, bo pewnie też chcesz wziąć prysznic. I widzę, że ogarnąłeś mi miejsce do spania, dziękuję - mruknęła, idąc w stronę fotela, dlatego złapałem ją za dłoń, ciągnąc ją do siebie.
- Nie wygłupiaj się. Jesteś moim gościem, śpisz w łóżku - oznajmiłem, puszczając jej dłoń.
Podniosłem się, gdy tylko zaczęła się sprzeciwiać, że nie może, bo się tu wcisnęła i jeszcze coś, czego nie chciałem słuchać. Przyznaję, to było dupkowate z mojej strony. Ale było też jedyną opcją, by kobieta przestała się kłócić. Wziąłem szybki prysznic i pierwszy raz odkąd zamieszkałem w Stark Rower, wyszedłem ubrany z łazienki. Przewróciłem oczami, widząc Lucy w fotelu. Na jej usprawiedliwienie siedziała wygodnie, przykryta kocem i przeglądała mój stary album ze zdjęciami.
- Lucy... - zacząłem, ale ona uciszyła mnie dłonią.
- Tu jest lepsze światło. Jak będę śpiąca, to pójdę do łóżka - obiecała, przewracając ostrożnie pożółkłe strony pełne czarno-białych fotografii. - Myślałam, że miałeś długie włosy od zawsze.
- Nie, to... Dość świeży wymysł - zaśmiałem się, starając się opanować swoje włosy.
- Chodź tu na chwilę - westchnęła szatynka w końcu, odkładając album na kolana.
Zmarszczyłem brwi, wstając jednak, by do niej podejść. Kiedy stanąłem przy niej, pochyliłem się lekko, zastanawiając się, o co może chodzić. Gdy kobieta przyciągnęła mnie nieco bliżej i wplotła palce w moje włosy, przymknąłem powieki. Czułem jak stara się zebrać wszystkie moje włosy w jednym miejscu, ale jedyne na czym mogłem się skupić to to, jak pachniała. Jak jej słodki zapach łączył się z zapachem mojego żelu pod prysznic i ubrań. Dopiero kiedy skończyła robić mi niewielkiego kucyka, odsunąłem się, powoli i niechętnie.
- Dziękuję - uśmiechnąłem się lekko, bawiąc się tym kucykiem.
Pierwszy raz odkąd ją poznałem, zobaczyłem w jej oczach wesołe ogniki. Po chwili wróciła do oglądania zdjęć, a ja usiadłem na skraju łóżka, wciąż bawiąc się kitką. Czułem dziwne ciepło na to, że o tym pomyślała i że to dla mnie zrobiła. Zerkałem na nią jedynie, gdy słyszałem cichy szelest papieru, chcąc widzieć jej reakcje na moje zdjęcia. Sam wreszcie zacząłem się uśmiechać, widząc jej rozbawione miły, lub urocze grymasy. Bucky, stop, to wciąż dziewczyna twojego przyjaciela, nie powinieneś tak o niej myśleć.
Myślami znów wróciłem do Rogersa. Chyba nigdy nie widziałem go tak wściekłego jak dziś. Pierwszy raz widziałem pustkę w jego oczach, jakby na ten czas kompletnie odłączył się od rzeczywistości. Poza tym, czy naprawdę był aż tak zazdrosny o Lucy, że miał zamiar trzymać ją przy sobie przemocą? Widziałem jak podskoczyła lekko, gdy usłyszałem krzyki Stevena z salonu. Skoro było go słychać aż tutaj, to znaczy, że przestał się hamować.
- Jarvis, wycisz dźwięki z zewnątrz, możesz włączyć muzykę - mruknąłem, a po chwili w pokoju zaczęła sączyć się cicha muzyka.
- Położę się już chyba - szepnęła kobieta, delikatnie odkładając mój album.
Skinąłem głową, wstając z łóżka szybko. Kiedy stanęła tuż przede mną, zrobiłem coś, czego sam się nie spodziewałem. Pocałowałem kobietę w czubek głowy, życząc jej dobrej nocy, zanim ją wyminąłem i ułożyłem się w fotelu. Sam starałem się zasnąć, wpatrując się w sufit. Mimo cichej muzyki i wyciszenia, potrafiłem wyłapać kolejne krzyki Rogersa. Słyszałem jak się odgrażał, że jeszcze jej pokaże, co oznacza dla niej uciekanie od swojego mężczyzny. Miałem tylko nadzieję, że Lucy nie próbuje tego słuchać tak, jak ja. Nie minęło długo, zanim usłyszałem miarowy oddech kobiety, która otuliła się kołdrą, zajmując prawie całe łóżko. Specjalnie dla niej podkręciłem lekko ogrzewanie, nie chcąc by zmarzła. Przymknąłem oczy, mając nadzieję, że również zasnę, aż nie usłyszałem cichego głosu z łóżka. Od razu wstałem, podchodząc do łóżka, gdzie Lucy przewracała się z boku na bok. Szeptała ciche prośby, powoli coraz mocniej zaplątując się w czarnej pościeli. Usiadłem na skraju łóżka, nie chcąc jej wystraszyć.
- Lucy, hej... Obudź się. Lu... - mówiłem cicho, dotykając delikatnie jej dłoni.
Okazało się, że był to dobry sposób, bo już po chwili kobieta otworzyła oczy patrząc na mnie przerażona, zanim zrozumiała kim jestem. Przytuliła się do mnie od razu, a ja położyłem się obok niej. Sam objąłem ją delikatnie, pozwalając jej znów powoli zasypiać. Postanowiłem już nie zasypiać, tylko przypilnować jej do poranka. Jej sen przyda się bardziej niż mnie.
__________________________________________
Peace out, stay safe, wash your hands, don't trust anyone!
CZYTASZ
Benign/ Bucky Barnes
FanfictionJames Buchanan Barnes, czyli najgroźniejszy zabójca ubiegłego stulecia. A przynajmniej tak mówią o nim, ci, którzy uszli z życiem po spotkaniu go. Bucky wciąż nie potrafi odnaleźć się wśród swoich nowych towarzyszy, przynajmniej dopóki w ich względ...