Poprawiłem swoją bluzę, czując jak podwinęła się i odsłoniła mój brzuch. Przez cały czas czułem palce kobiety, które delikatnie przeczesywały moje włosy. Przez cały czas próbowałem wymyślić, co powinienem zrobić. Uniosłem się po chwili i rozejrzałem po pomieszczeniu. Część szafy jest wolna, bo sam nie mam za wiele. Jeśli wystawię fotel na balkon, zrobi się nawet miejsce na dmuchany materac. Tylko ile może ukrywać się w tym pokoju? W zamyśleniu zagryzłem wargę, na której po chwili poczułem kciuk kobiety.
- Puść - szepnęła miękko, na co wypuściłem wargę spomiędzy zębów.
- Planuje przestrzeń dla ciebie tutaj - powiedziałem szczerze.
- Nie musisz. Zatrzymam się u przyjaciółki, mieszka na obrzeżach miasta - posłała mi słaby uśmiech.
- No dobrze, pomogę ci więc zawieźć rzeczy. Pożyczę samochód od Wilsona.
- Myślałam, że się nie lubicie - zachichotała.
- Bo go nie lubię. Ale samochód może pożyczyć - wyszczerzyłem się głupkowato.
Cały pokój wypełnił się śmiechem brunetki, która leżała na wznak na łóżku. Patrzyłem na nią z uwielbieniem, czując dziwne ciepło w okolicy serca. Nie czułem tego ciepła od ponad osiemdziesięciu lat. Od momentu, w którym ostatni raz widziałem rodziców. I Rebe... Dalej pamiętałem jak ta mała pchła plątała mi się pod nogami, gdy razem z kolegami budowaliśmy fort z patyków. Czasami zastanawiałem się, czy przypadkiem nie przeżyła wojny. Może zamieszkała w Nowym Orleanie, jak zawsze marzyła. Może występowała na Broadwayu i podbijała serca ludzi, jak wtedy gdy zaczęła śpiewać i tańczyć na Moście Brooklińskim. A może zginęła w czasie wojny jak wielu innych.
Ze wszystkich rzeczy, które mnie spotkały, ta była najgorsza. Niewiedza. Niektórzy wolą ją od faktów, ale nie ja. Co roku, w urodziny mojej małej Rebe próbuje się upić. Z nadzieją, że alkohol przereaguje z serum i wreszcie się nie obudzę. Albo, że zakręci mi się w głowie i spadnę z dachu. Nikt nie wiedział, o czym myślę na co dzień. Nikt nie wiedział, z czym muszę sobie radzić. Wszyscy zainteresowani byli Steve'em. W końcu przez tyle lat był zamrożony jak mamuty. Ciekawe, po co wysłali go w przeszłość...
- Znowu się wyłączyłeś - powiedziała kobieta, gdy wstała, trzymając w dłoni tacę z pustym talerzem i butelką.
- Zaniosę to, zostaw - powiedziałem, gdy odchrząknąłem.
- Nie trzeba. Nie boję się go - powiedziała, starając się ukryć to, jak głos się jej załamał.
- Jesteś pewna? - uniosłem brwi z po wątpieniem.
Lucrecia skinęła jedynie głową nim wyszła. Sam nie wiem dlaczego, ale gdy zniknęła za drzwiami poczułem się, jakbym nagle zgubił coś bardzo ważnego. Nie coś, tylko kogoś, Bucky. Byłem pewien, że dziś jest ostatni dzień, kiedy ją widzę. I ta świadomość doprowadzała mnie do szału. Jedyna osoba, która nie widzi we mnie mordercy, pionka Hydry czy tykającej bomby, jutro zniknie z mojego życia. Stark mnie uziemił, więc nie będę mógł do niej pojechać, a ona nie będzie ryzykowała spotkań z Rogersem, by odwiedzić mnie. Ile jeszcze będę musiał płacić za przeszłość, na którą nie miałem wpływu?
- Jest mordercą, który szuka odkupienia! Nie widzisz tego? - usłyszałem Rogersa i zastygłem w bezruchu. - W życiu by na ciebie nie spojrzał, gdyby nie to, że może przez chwilę grać bohatera.
Kiedy usłyszałem trzaśnięcie drzwiami mojej sypialni, uniosłem wzrok, który spotkał się z brązowymi tęczówkami. Widziałem strach w jej oczach. Bała się mnie czy Steve'a? Oczywiście, że mnie. Przecież nie wiedziała, kim naprawdę jestem. Nie wiedziała, że jej bohater ma więcej krwi na rękach, niż można sobie wyobrazić.
- Czyli nie wiedziałaś - powiedziałęm niby obojętnie.
- To prawda? - szepnęła ledwie słyszalnie.
- Zabijałem na zlecenie. Wyprali mi mózg i zrobili ze mnie maszynę do zabijania. Nazwali mnie Zimowym Żołnierzem - powiedziałęm jedynie, odwracając wzrok.
- Ale teraz jesteś Bucky'm, prawda? - zaśmiałem się smutno.
- Tak, wrócił Bucky Barnes. Przynajmniej tak wszyscy mówią.
- Barnes...? - spojrzałem na nią niezrozumiale. - Pamela ma tak na nazwisko...
- Jaka Pamela? - podniosłem się szybko.
- Ta przyjaciółka, u której mam mieszkać. Myślisz, że możecie być rodziną?
Spuściłem wzrok na nieśmiertelniki, które nosiłem na szyi. Rebecca Pamela Barnes. Czy to na pewno możliwe?
__________________________________________
Dzisiaj krócej, bo nawet taka ilość tekstu to dla mnie wyczyn. Trzymajcie się tam robaczki.
Peace out, stay safe, wash your hands, don't trust anyone!
CZYTASZ
Benign/ Bucky Barnes
FanfictionJames Buchanan Barnes, czyli najgroźniejszy zabójca ubiegłego stulecia. A przynajmniej tak mówią o nim, ci, którzy uszli z życiem po spotkaniu go. Bucky wciąż nie potrafi odnaleźć się wśród swoich nowych towarzyszy, przynajmniej dopóki w ich względ...