Minęło kilka dni od tam tego strasznego snu. Szczerze mówiąc w obozie nie działo się nic szczególnego i ciekawego. Zwyczajnie codzienne treningi, obowiązki i tym podobne. Jęczmienna Łapa kroczyła spokojnie po obozie razem z Przepiórczą Łapą, który po prosił ją o wspólne wyjście po jakieś tam zioła. Nie wiedziała jakie i nawet nie chciała pytać.
- To wszystko?- Ułożyła zioła idealnie na kupkę i powąchała je. Miały strasznie intensywny zapach, że podrażniły lekko nozdrza samicy. Ochyda!
- Tak, wystarczy na długi czas.- Miauknął melodyjnie i schylił łeb w podzięce.- Dziękuję Jęczmienna Łapo za pomoc. To naprawdę świetne uczucie wiedząc, że ma się obok siebie koty chętne do pomocy w zbieraniu ziół.- Jęczmienna Łapa "słuchała" jego miękkich słów i tyko kiwała głową. Chciała już po prostu stąd wyjść. Nie lubiła tu tutejszych zapachów. Na myśl o tym, mdliło ją.
- Zawsze możesz prosić mnie o pomoc.- Trzepnęła lekko koniuszkiem ogona jego ucho.- Co będziesz dzisiaj jeszcze robił?- W sumie ciekawiło ją co jeszcze może robić taki medyk oprócz leczenia kotów czy zbierania ziół.- Dziś razem z Piegowatym Cierniem udajemy się do Starej Groty, aby dzielić sny z Klanem Księżyca.- Przy tym zdaniu głos Przepiórczej Łapy zabrzmiał bardzo dumnie, jakby miał się czym chwalić.- Może słyszałaś o tym miejscu?
- Tak, od mojej matki. Nie miałam niestety okazji zobaczyć tego miejsca na własne oczy. Janowcowa Burza jeszcze mnie tam nie zabrał.- Skrzywiła się jakby zjadła coś kwaśnego. Z opowieści matki wynikało, że jest to miejsce gdzie koty spotykają się z Klanem Księżyca i rozmawiają z nimi. Najczęściej przychodzili tam medycy lub przywódcy, aby otrzymać dar dziewięciu żywotów. Musiało to być na pewno wspaniałe uczucie. Poczuć się asem.
- Nie będę już Ci zawracać głowy, do zobaczenia.- Odezwała się pośpiesznie Jęczmienna Łapa i miała już zamiar przekroczyć wyjście z lecznicy kiedy usłyszała krzyk ucznia medyka.- Poczekaj!- Zawołał za nią Przepiórcza Łapa i popędził w jej stronę zatrzymując się z poślizgiem.- Mogłabyś zajrzeć do legowiska starszych? Ostatnio u Króliczego Susa zaczął odzywać się ból stawów. Sprawdzisz co u niego i złożysz mi raport o jego stanie?- Jęczmienna Łapa na słowa kocura przewróciła oczami. Nie była chętna, bo za dużo uczeń medyka od niej oczekiwał. Wyglądało to jakby ją tylko wykorzystywał do pomocy. Ma przecież swoją mentorke! Ale dobra, zgodziła się i przytaknęła skinieniem łba. Dosłownie wybiegła z lecznicy i wparowała prosto do legowiska starszyzny. Nie którzy spali, a inni gawędzili o wszystkim a za razem o niczym sensownym.
- Żadnego witaj? Czy przepraszam, że zakłócam wam wasz spokój!- Warknął Jadowity Wąż i tylko przekręcił się na drugi bok na swoim posłaniu z mchu. Ten jak zwykle, ah.
Jęczmienna Łapa rozejrzała się po wcale nie tak ciemnym legowisku i dostrzegła płowe futro kocura. Nie było w żadnym stopniu zadbane. Była na nim tona kurzu i brudu.
- Przepiórcza Łapa mnie tu przysłał aby sprawdzić twój stan, Króliczy Susie.- Schyliła lekko łebek aby okazać jednak trochę szacunku do chorego.
- Wszystko jest dobrze, ból mija i to w drastycznym tempie. Podziękuj Przepiórczej Łapie ode mnie, należy mu się.- Jęczmienna Łapa była w szoku. Czy Króliczy Sus pierwszy raz podziękował? I to uczniakowi? Nie spotykane.- Pomyślała i parsknęła cicho śmiechem.
- Jasne, do zobaczenia. Wracaj do zdrowia.- Wyszła na świeże powietrze i pokierowała się z raportem o stanie zdrowia Króliczego Susa, do medyka.- I jak? Jakiś stan zapalny?- Szary kocur uniósł jedną ze swoich kocich brwi do góry.
- Nie, wszystko jest dobrze. Powiedział, że ból szybko mija. Oczywiście kazał mi przekazać podziękowania, aż sama się zdziwiłam.- Mruknęła poważnie. W tej sytuacji czuła się jak zastępca, który zdaje raport z patrolu, przywódcy. Za dużo fantazji.- Zbeształa siebie w myślach.- To świetnie, dzięki jeszcze raz.- Odparł uczeń i posłał beżowej kotce ciepły uśmiech.
*
- Źle Jęczmienna Łapo. Powtarzam Ci to po raz enty! Agh..- Zawiedziony Janowcowa Burza przewrócił swoimi rubinowymi oczami w lewo. To wcale nie była wina Jeczmiennej Łapy, że przychodziło jej z trudem zbieranie mchu!- Zrób to bardziej.. Bardziej pod tym kątem, o tak.- Wyrwał pazurami idealną kępkę mchu.- Będzie Ci łatwiej o wiele.
- Właściwie to po co mi to?- zmierzyła swojego mentora wzrokiem. Zupełnie nie widziała w tym sensu.
- Ćwiczysz tym ruchy, które przydadzą Ci się potem w przyszłości lub nawet teraz do obrony czy ataku.- Owinął swoim mlecznym ogonem łapy. Przeszył go dreszcz gdy zawiał chłodny wiaterek tym mierzchwiąc im obydwojgu futra.Jęczmienna Łapa zamilkła. Może i miał rację w końcu więcej wiedział o życiu niż ona. Przeżył już swoje.
Uczennica powtórzyła to co zrobił jej mentor, tylko troszkę gorzej.
- No, o wiele lepiej. Zanieśmy to do obozu. Przyda się na nowe posłania.- Chwycił w zęby swoją dużą kulkę mchu i truchtem pokierował się w stronę obozu Klanu Ognia. Nie byli wcale daleko od niego. Jęczmienna Łapa również złapała za swoją kulkę i wyrównała tempo z masywnym kocurem.Razem donieśli zbiory do obozu i odłożyli je na kupkę.
- Cześć, Jęczmienna Łapo. Widzę, że wróciliście z treningu? Jak jej idzie póki co?- Do uszu Jęczmiennej Łapy dotarł znajomy, ciepły, ale na dodatek poważny głos.
- Póki co radzi sobie nie najgorzej. Dobrze jej idzie, właśnie wróciliśmy że zbierania mchu na nowe posłania.- Odparła Janowcowa Burza i wskazał koniuszkiem ogona kulkę mchu leżącą gdzieś na poboczu. Jęczmienna Łapa odwróciła się i ujrzał swojego tatę; Okopcony Zmierzch!- Tak radzę sobie... Wspaniale.- Skinęła łbem w stronę ojca i mentora.
(Zapomniałam go kilka miesięcy temu opublikować bruh)
![](https://img.wattpad.com/cover/236647013-288-k398442.jpg)