🌼Rozdział II🌼

20 5 5
                                    


Kolejny dzień był tak samo piękny jak poprzedni. Jęczmienka wyłoniła się ze żłobka wraz ze swoim rodzeństwem. Trójka kociaków poszła się bawić w wymyśloną zabawę przez Pręgę ,,złap mysz". Jęczmienka nie miała ochoty się bawić, wolała korzystać z pogody i przejść się po obozie. Niebo było błękitne i prawie bezchmurne.

Otworzyła szeroko oczy i zamrugała przez promienie słońca buszujące po jej twarzy.
Podreptała w stronę kępy pokrzyw i przysiadła, obserwując jak pierwszy patrol łowny wyłonił się z wejścia do obozu. Na spotkanie podszedł do nich jasno-szary, duży kocur.
- I jak połowy Okopcony Zmierzchu?
- Świetnie, Jastrzębia Gwiazdo- To na pewno był przywódca naszego Klanu, Jastrzębia Gwiazda- złapaliśmy kilka myszy, dwa drozdy i jednego szpaka. Odezwał się szary, pręgowany kocur. Kątem oka zauważył Jęczmienke obserwującą ich.
- Idźcie zanieść zwierzynę na stos i sami coś zjedzcie- Polecił i oddalił się w stronę swojego legowiska pod Wysokim Bukiem- A i jeszcze jedno. Świetnie się wszyscy spisaliście. Mruknął z aprobatą i zniknął w ciemnym legowisku.

Przez chwilę Jęczmienka obserwowała legowisko przywódcy; tylko tam jeszcze nie była. Ale nie wyglądało jakby było jakieś wielkie. Zapewne było tam ciasno i ciemno, z tego co zauważyła.

Poczuła czyjś ciepły, puszysty ogon spoczywający na jej barku. To był Okopcony Zmierzch.
- Widzę, że już otworzyłaś oczy Jęczmienko i twoje rodzeństwo też- Rzucił ukradkiem ciepłe spojrzenie pozostałym kociakom.
- Skąd wiesz jak się nazywam? Sykneła ponuro, jeszcze nie do końca wiedziała kim on jest, znała tylko jego imię. Może był wojownikiem, może medykiem lub zastępcą.
- Ja? Ty nie mądry futrzaku! Wąsy mu zadrżały z rozbawienia- Jestem twoim ojcem, Jęczmienko i ojcem twojej siostry i braci. Uśmiechnął się i liznął ją w bark aby pokazać jej, że cieszy się na jej widok. Jęczmienka również odwzajemniła hojny gest i wtuliła się w gęste futro kocura.
- W końcu cię mogłam spotkać! Czekałam wczoraj cały dzień! Czarne Futro powiedziała, że jak wrócisz z polowania to od razu do ciebie podejdzie i powie abyś do nas zajrzał! Narzekała.
- No ale nie gniewam się na nią.
- Jakbym tylko wiedział, że otworzyliście oczy od razu bym do was zajrzał- Mruknął- Dobrze, idę się przywitać z resztą, Jęczmienko. Jutro pogadamy. Cicho szepnął jej w ucho parę słów i pokuśtykał w stronę trójki bawiących się kociaków.
- Oh Klanie Księżyca! Jaki mój ojciec jest wspaniały!

*

Dni mijały, a Jęczmienka już nie mogła się doczekać kiedy zostanie mianowana na uczennice. To musi być takie wspaniałe uczucie! Ale dopiero miała jeden księżyc.. Jeszcze długo musiała czekać, ale mama ciągle ją pocieszała i mówiła że kiedyś także nastąpi jej kolej.

- Uważaj! Borsuk! Wrzasną Modrzew i rzucił kulką mchu w Jęczmienke. Ta instynktownie zrobiła unik i rzuciła się na kulkę mchu. Kulka unosiła się wysoko i po chwili spadała na dół i tak w kółko.
- Haha! Żaden borsuk mi nie podskoczy! Bójcie się brudne kupy futra! Grzmotneła kulkę mchu w stronę Pregi, a ten ją przyszpilił do ziemi.
- Jestem pogromczynią borsuków! Wrzasnęła triumfalnie i wypięła pierś do przodu. Czuła jak pęka z dumy.
- Ej! To nie koniec! Wojownicy Klanu Ziemi się zbliżają! Pisnęła Jaśminka i zaczęła się razem z Modrzewiem do nich zakradać. Pręga rzucił się na Jaśminike i poturlali sie w stronę żłobka. Jęczmienka wyskoczyła w powietrze i upadła na ziemię bo, Modrzew zdążył zrobić unik i wskoczyć jej na grzbiet. Kotka zaciekle próbowała zrzucić z siebie "wojownika Klanu Ziemi" i go dopaść. W końcu upadła na ziemię.
- Nie mów, że się poddajesz! Haha! Mruknął triumfalnie, Modrzew.
- Nigdy! Wojownicy Klanu Ognia nigdy się nie poddają! Szybko odepchnęła tylnymi łapami Modrzewia i podniosła się na łapy; trochę niezdarnie. Nakrapiana kotka już chciała ruszyć na brata kiedy nagle usłyszała czyjeś wołanie.
- Jaśminko! Pręgo! Jęczmienko! Modrzewiu! Gdzie jesteście?! Chodźcie coś zjeść! Krzyknęła Różany Potok.
- Tu jesteśmy mamo. Podeszła do niej Jaśminka i potem wszyscy, jeden za drugim ruszyli do żłobka za karmicielką. Beżowa kotka położyła się na boku i pozwoliła kociakom ssać swoje mleko.
- Mamo, Okopcony Zmierzch dziś mnie zaczepił. Pochwaliła się Jęczmienka.
- Nas też. Odezwał się Pręga z pyskiem pełnym pysznego mleka.
- To świetnie. Zapewne wracał z patrolu tak? Zapytała zainteresowana.
- Nie. Z polowania- Najedzona przysiadła przy pysku mamy- Złapał takiego ogromnego szpaka! Był tak wielki jak szczur! Pisnęła podekscytowana, umiejętnościami łowieckimi ojca.
- To świetnie. Nie długo będzie pora opadających liści więc każdy kawałek zwierzyny nam się przyda.
- Też kiedyś będę łowczynią i będę przynosić klanowi jeszcze większe zdobycze! Przechwalała się Jaśminka. Jęczmienka, aż kipiła z zazdrości. Jaśminka dobrą łowczynią? Nonsens!
- O tak, wszyscy będziecie znakomitymi wojownikami. Nie bójcie się o to- Liznęła Jaśminike w bark i otuliła wszystkich swoim puchatym i grubym ogonem.
- Najedzeni?
- O tak! Miałknął Modrzew. Widać było po nim, że jest najedzony. Jego brzuch był pełny.
- Ja też już jestem pełna...- Dodała cicho Jęczmienka i wystrzeliła ze żłobka. Wciągnęła powietrze i poczuła świeże zapachy drzew i zwierzynę ze stosu.
- Piękny dzień, co nie? Do jej uszu dobiegł czyjś pomruk- Odwróciła się i ujrzała niskiego, jasno-szarego kocura.
- Cześć, zapewne mnie jeszcze nie znasz. Jestem Przepiórcza Łapa- Nachylił się przed nią i przekręcił głowę- A ty?
- Jęczmienka! Wypaliła. Była wdzięczna kocurowi za to, że się nachylił ponieważ, wcześniej czuła się trochę niezręczne patrząc na niego z dołu.
- Wspaniałe imię. Na pewno jesteś jednym z kociaków Różanego Potoku, czyż się nie mylę?- Kucnął.
-A i owszem! Mam jeszcze siostrę i dwóch braci- Pochwaliła się- A jeśli mogę spytać.. To jesteś jednym z uczniów?
-

Tak, moją mentorką jest Piegowaty Cierń. Uśmiechnął się lekko i okrył swoje łapy puchatym ogonem.
- Kim jest Piegowaty Cierń? Wojowniczką prawda? Spytała z ciekawości. Nie do końca znała wszystkich wojowników po upływie księżyca, rzadko z kim kolwiek rozmawiała.
- Absolutnie!- Parsknął trochę oburzony- Jest medyczką.
- Naprawdę? Nie nudzi cię to? Te zioła.. I inne sprawy medyka.
- Nie. Pokiwał głową i zerknął na koty przechodzące koło nich i zajmujące się co dziennymi obowiązkami- Lubie pomagać kotom i je leczyć.
- Łał.. Mam pytanie? Kiedy zostałeś uczniem?
- Kiedy miałem pięć księżyców, podobnie jak każdy inny uczeń. Czyli, ty też zostaniesz uczennicą w tym wieku.
-Nie mogę się doczekać.

- Przepiórcza Łapo! Ugh, gdzie jesteś? Miałeś mi pomóc posprzątać magazynek! Jęczmienka gwałtownie obróciła się w stronę dźwięku. To zapewne była Piegowaty Cierń.

Nakrapiana kotka wyłoniła się ze swojego legowiska. W pysku trzymała wiązkę ziół. Jęczmienka nie wiedziała jakie to były zioła, ale na pewno były nie zbędne.
- Idziesz czy nie? Dodała zdenerowana.
- Tak! Już idę Piegowaty Cierniu! Krzyknął i przewrócił oczami- Przepraszam za nią. Zawsze była drażliwa, ale nie dziwię jej się. To moja praca na dziś, więc muszę się tym zająć. Cześć! Potruchtał w stronę medyczki i oboje zniknęli w legowisku.

Jeczmience przypomniało się jak ostatnim razem tam była, pod nie obecnością dwojga kotów. Pierwsze co poczuła to ostry i drażliwy zapach różnych ziół. Na samą myśl o nich, zrobiło jej się nie dobrze. Nie wiem jak oni tam wytrzymują- Pomyślała i przysiadła przy kępie pokrzyw.

- Niech wszystkie koty wystarczająco dorosłe, by samodzielnie polować zbiorą się pod Starym Pniem! Obwieścił Jastrzębia Gwiazda.

Jęczmienka siedziała już obok swojej matki i rodzeństwa.
- To wasze pierwsze zgromadzenie, więc nie przeszkadzajcie i zachowujcie się przyzwoicie. Zwłaszcza ty Modrzewiu! Sykneła i obróciła się w stronę przywódcy.
- Dzisiejszej nocy ma być zgromadzenie Klanów, dlatego wybiorę koty, które wybiorą się tam razem ze mną- Wyjaśnił- Mała Stopo, Gołębi Skrzydle, Okopcony Zmierzchu, Owocowa Łapo, Mleczna Łapo, Piaskowa Zamiecio i Jeżynowy Szponie. Pójdziecie ze mną na zgromadzenie, a reszta będzie strzec obozu. Zeskoczył ze Starego Pnia i wrócił spowrotem do swojego legowiska. Zgromadzenie?! Też bym chciała pójść!

Wszystkie koty spowrotem wróciły do swoich obowiązków, a Jęczmienka zaczęła skakać obok swojej matki.

- A dlaczego my nie możemy pójść? Spytała mając nadzieję, że usłyszy odpowiedź "następnym razem pójdziecie", ale się jej nie doczekała.
- Jesteście za młodzi, aby tam pójść. To daleka droga moi mali wojownicy. Zadrżały jej wąsy.
- Mhm.. Kiwnęła głową i wślizgnęła się do żłobka.

Klanie Księżyca, dlaczego nie mogę być już uczennicą!?

Wojownicy | Ścieżka CzasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz