XI

220 8 10
                                    

Jarek z Adamem stali przed szpitalem trzymając się za ręce. W końcu opuszczali to miejsce. W końcu wracali do domu. Żaden z nich nie przejmował się nadchodzącym spotkaniem z matką Jarka czy kolejnymi dniami pracy.  Po prostu cieszyli się swoją obecnością. Wchodzili do mieszkania Adama w świetnych nastrojach. Właśnie tego dnia planowali przeprowadzkę do wspólnego domu. Wspólnie postanowili, że ulokują się u Jarka, bowiem jego miejsce zamieszkania było większe i bliżej szkoły. Po kolei wynosili wszystkie pudła i walizki do samochodu i przewozili je do celu. Zajęło im to całe popołudnie, jednak było warto. Już wieczorem siedzieli razem na kanapie wtulając się w siebie.
- I pomyśleć, że znamy się zaledwie trzy miesiące, a ja nie wyobrażam sobie życia bez ciebie- Adam mówiąc to pocałował Jarka w czubek głowy.
- Kocham cię- wyszeptał mężczyzna, po czym podniósł głowę i musnął ustami te należące do jego partnera. - Nie wiem jak ja bym sobie poradził sam- powiedział jeszcze, po czym przytulił mocniej swojego chłopaka i od razu zasnął.

*następnego dnia*

Gośka długo myślała nad słowami Agniechy. Było jej niezwykle żal kobiety. Nigdy nie przyszło jej nawet do głowy, że naburmuszona i prawie głucha matematyczka potrafi okazywać uczucia. I to jakie! Przecież rozpłakała się przed Gośką opowiadając zwykłą historię. Nie. To nie była zwykła historia. Pozwoliło jej to bowiem zrozumieć Agniechę. A teraz chodziła w kółko i próbowała wymyślić sposób, aby zarówno Jarek, jak i Agniecha byli szczęśliwi. Jednak jej zmęczony umysł nie potrafił podsunąć żadnego rozwiązania. Postanowiła więc zasięgnąć rady u swojej najlepszej przyjaciółki Joaśki. Kiedyś uczyła w jej szkole, jednak została wyrzucona. Do tej pory nikt nie dowiedział się dlaczego, jednak Gośce to nie przeszkadzało. Powoli poszła do znajomej rozglądając się spokojnie.

W pewnym momencie jej wzrok przykuła dość dziwna para. Była to dwójka mężczyzn trzymających się za ręce i biegnących przed siebie. Za nimi zaś czaiła się jakaś kobieta. Skradała się, co chwilę chowając się za drzewo czy ławkę.
- Chwileczkę... Ja znam tych facetów- wyszeptała cicho.- Przecież ten z ładną fryzurą to Adam, a ten niski obok niego to Jarek!
Jeszcze chwilę szła obserwując swoich szczęśliwych kolegów. Jednak w pewnym momencie przystanęła zszokowana. Ta kobieta- detektyw to była Agniecha! Gośka potarła oczy ze zdziwienia. Ona była naprawdę zdolna do wszystkiego! Gośka szybko potrząsnęła głową i poszła dalej przed siebie. Przecież nie podeszłaby nagle do Jarka i Adama i nie wyjaśniłaby im zachowania znajomej. Niee... Wtedy zbyt zraniłaby nową koleżankę. Za to gdyby poszła do Agniechy zdradziłaby kolegów. Właśnie dlatego postanowiła odwiedzić Joaśkę i na razie nie reagować na szpiegostwo Agniesi.

Agniecha skradała się za jej ofiarami. Początkowo wyszła tylko na spacer, jednak gdy zobaczyła kolegów z pracy postanowiła dowiedzieć się chociaż gdzie mieszkają i czy w ogóle mieszkają razem. Szła już za nimi ponad pół godziny i zaczynała tracić siły. Właśnie wtedy kątem oka dostrzegła Gośkę, która obserwowała ją czujnym wzrokiem. Po chwili gapienia się odeszła szybko w swoją stronę, a Agniecha ponownie ruszyła w pościg. W końcu dotarła pod pewien budynek. Zobaczyła, jak Adam z Jarkiem wchodzą do środka i uśmiechnęła się usatysfakcjonowana. Wstała zza ławki i ruszyła z powrotem z dużo lepszym nastrojem. Zrobiła jeszcze tylko zdjęcie numeru obskórnego bloku i wróciła do domu.

Gośka siedziała już u przyjaciółki, która robiła im kawę. Od razu wyczuła niepokój u Gośki i przejęła się stanem chemiczki. Zrobiwszy napój weszła do salonu i zaczęła wypytywać koleżankę o ostatnie wydarzenia. Gocha opowiedziała jej o związku Jarka z Adamem, potem o wypadku i na koniec o rozmowie z Agniechą. Joaśka nie odezwała się nic i tylko słuchała. W końcu, po dłuższej chwili namysłu, podniosła dumnie głowę. W jej oczach błyszczały podekscytowane iskierki.
- Wiesz... Mam pewnien pomysł, jak pogodzić obie strony konfliktu...- Gośka z uwagą słuchała planu i z aprobatą kiwała głową. To miało szansę się udać! Chwilę jeszcze pogadały, a potem kobieta udała się z powrotem do mieszkania.

Jarek był gotowy do wyjścia, jednak czekał już od piętnastu minut na Adama. Kiedy wszedł do garderoby, żeby pospieszyć partnera, rozczulił go widok, który zobaczył. Jego chłopak męczył się z krawatem, którego wiązanie nie wychodziło mu zbyt dobrze. Po cichu podszedł do mężczyzny i wtulił się w jego plecy, po czym stanął na palcach i wyszeptał prosto do jego uczu:
- Nie potrzebujesz czasem pomocy?- Adam wzdrygnął się, ale po chwili uspokoił się i odpowiedział:
- W sumie dlaczego nie- po czym oddał skrawek materiału w ręcę Jarka. Mężczyzna szybko uporał się z krawatem i nie czekając na to, aż jego cel odejdzie, przyciągnął go do namiętnego pocałunku. Mało brakowało, a ściągnąłby krawat i koszulę z Adama, jednak ten zachował zimną krew. Odsunął się od mężczyzny i powiedział:
- Musimy się zbierać. Wolałbym zostać tutaj z tobą, ale i tak już jesteśmy spóźnieni- Jarek jak na zawołanie spojrzał na zegarek i od razu złapał Adama za przegub i pociągnął do drzwi.

*wcześniej tego dnia*
- Misiu!- krzyknął Jarek.- Zadzwonię do mojej matki. Zaproponuję, że może przyjdziemy do niej dzisiaj wieczorem- Adam tylko skinął głową. Nie był pewien, czy odwiedziny to dobry pomysł, ale postanowił zaufać mężczyźnie.

Jarek stał przy oknie czekając aż Danuta odbierze telefon.
- Halo? Kto mówi?- usłyszał jej skrzekliwy głos przez słuchawkę.
- Witaj mamo. To ja, Jarosław.
- Przepraszam, ale nie znam żadnego Jarosława. I dlaczego nazywa mnie pan mamą?
- Jestem twoim synem, Jarkiem- mężczyzna nerwowo przewrócił oczami.
- Ach! Jarek! Moja największa życiowa porażka!- zaczęła wykrzykiwać. - Po co dzwonisz? - zapytała już oschle.
-  Widzisz mamo, chciałbym cię odwiedzić- silił się na miły głos. - Jeżeli nie masz nic przeciwko przyjdę wieczorem. I przyprowadzę niespodziankę.
- Niespodziankę powiadasz... Będzie to alkohol? Mam ochotę na kieliszek dobrego whisky- Chłopaka zaczynały już denerowować słowa mamy.
- Nie. Nie będzie to alkohol. Zobaczysz, jak,przyjdziemy. O 18 możemy być?- po twierdzącej odpowiedzi matki od razu się rozłączył. Nie chciał słuchać jej zrzędliwego głosu dłużej niż to konieczne. Wziął trzy głębokie wdechy i poszedł się szykować.

Mężczyźni biegli do domu Danuty w dobrych nastrojach i śmiejąc się. Wiedzieli, jaka potrafi być matka Jarka, ale starali się zachować optymizm. Adam kątem oka ujrzał Agniechę chowającą się za drzewem, jednak postanowił się nią przejmować. W końcu miał już dość stresu spowodowanego spotkaniem z tą wredną staruchą. Po chwili dotarli pod brzydki, obskórny blok przy samej ulicy. Jarek wystukał kod i weszli do środka. Adam zobaczył jeszcze tylko uśmiech Agniechy, która zniknęła mu z pola widzenia. Ścisnął rękę swojego chłopaka, po czym weszli do mieszkania do Danuty.

----
Dobra, mamy to. Średnio mi się ta część podoba, ale trudno. Następne powinny być już lepsze. Przepraszam za niepodanie planu Joaśki, ale na razie nie chcę go zdradzać. Wizyta Jadama u Danusi będzie w następnym rozdziale. Tradycyjnie piszcie tutaj jakieś uwagi i spostrzeżenia.

wzorowy nauczycielOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz