X

265 10 26
                                    

Jarek oderwał swoje usta od partnera, gdy usłyszał zduszone piski jakichś dziewczyn. Zniecierpliwiony szybko odwrócił głowę w stronę krzyków i od razu na twarz wystąpiły rumieńce, a on sam spuścił wzrok. W drzwiach stała jego znienawidzona klasa, a do tego ich nauczycielka matematyki. Gorzej już być nie mogło!
- Dzień dobry, czym zasłużyliśmy sobie na taką wizytę?- usłyszał głos Adama, który był nadzwyczaj poważny i spokojny.
- Dowiedzieliśmy się o pańskim wypadku dzisiaj w szkole i postanowiliśmy was odwiedzić- odpowiedziała Agniecha z chytrym uśmiechem wymalowanym na twarzy. - Jeżeli nie macie nic przeciwko, z chęcią usiądziemy i porozmawiamy- powiedziawszy to po prostu przysunęła krzesło obok łóżka i bez słowa usiadła. Reszta uczniów albo podeszła bliżej, albo zajęła inne siedzenia. Jarek jedynie westchnął i opowiedział wszystkim zgromadzonym historię o wypadku. Pominął wątki o planach na zamieszkanie razem czy wspólnego oglądania zachodu słońca. Widział mieszane emocje u rozmówców. Dziewczyny, głównie Kamila i Milena, były niezmiernie zaintrygowane i podekscytowane. Twarz Agniechy nie zdradzała żadnych konkretnych uczuć, zaś chłopców ewidentnie bawiła i jednocześnie obrzydzała sytuacja. Kilku z nich nawet wyszło w połowie opowieści. Jarek wtedy tylko wzruszał ramionami i kontynuował rozmowę.

Kiedy skończył mówić, wtulił się jeszcze bardziej w bok Adama i czekał  a reakcję zgromadzonych. Ku jego zdziwieniu na praktycznie wszystkich twarzach zobaczył szerokie uśmiechy. Odetchnął z ulgą i rozluźnił się, jednak chwile beztroski przerwała Anna, która weszła do pomieszczenia mówiąc:
- O! Widzę, że moje gołąbeczki mają gości. Przykro mi, że wchodzę w takim momencie, jednak pacjenci też potrzebują samotności- w tym momencie mrugnęła do Adama i Jarka. - Tak więc w odwiedziny zapraszam jutro, a na razie muszę was wyprosić.

Wszyscy zaczęli opuszczać salę. Wszyscy, oprócz Agniechy, która tylko lekko pochyliła się nad łóżkiem i powiedziała cicho, tak cicho, że nikt oprócz mężczyzn nie był w stanie usłyszeć jej słów:
- W końcu mam szansę, żeby się zemścić. Jeśli myślicie, że wszyscy was zaakceptują, to się grubo mylicie. Dzisiaj starałam się być miła, ale to nie znaczy, że będę miła cały czas- po czym wstała z lekkim uśmiechem i wyszła z pomieszczenia zostawiając partnerów w kompletnym osłupieniu.

*Następnego dnia*
Agniecha szła do szkoły w doskonałym humorze. Nawet uśmiechała się tłumacząc uczniom dowody, których sama nie do końca rozumiała i liczyła, że jakieś mądre dziecko ją zastąpi w rozwiązaniu przykładu. Wszystko jednak zepsuła Gośka, która weszła do klasy wraz ze swoimi przyjaciółkami, Agatką i Beacią. Wszyscy wiedzieli, że ich znajomość opierała się tylko na nienawiści do innych uczniów i nauczycieli.
- Słyszałam, co powiedziałaś wczoraj Jarkowi! Jakaś zemsta, tak? O co chodzi? Co ten Adam ci zrobił?!- wykrzyknęła Gośka.
- Gosiu, tu są uczniowie...Nie krzycz tak...- Cicho wyszeptała Beatka.
- Beata, ty się nie odzywaj- rzekła Agata dość tubalnym głosem.- Jesteśmy tu tylko jako ochrona Gochy.

Wszyscy uczniowie patrzyli się zdziwionym wzrokiem na wymianę zdań nauczycielek, z której nic nie rozumieli. Otworzyli usta jeszcze szerzej, gdy usłyszeli odpowiedź Agniechy:
- Ja wam wszystko wyjaśnię, ale nie tutaj, nie przy dzieciach.

Wyszły na korytarz i Agniecha od razu zaczęła swoją opowieść:
- Adama poznałam już w podstawówce. Od razy się zaprzyjaźniliśmy. Wszystko robiliśmy razem. Razem się uczyliśmy, razem wagarowaliśmy, a potem razem poszliśmy do liceum. Nawet do tej samej klasy! Właśnie wtedy poczułam, że jest dla mnie kimś więcej niż tylko przyjacielem. Kiedy byłam już gotowa wyznać mu prawdę o swoich uczuciach, powiedział mi o swojej orientacji. Załamałam się. Płakałam całymi wieczorami. Z czasem przyzwyczaiłam się i odnowiliśmy kontakt. Potem przyszedł czas na studia. Znowu poszliśmy na ten sam uniwersytet. Na pierwszym roku Adam znalazł chłopaka i zaczął mnie bardzo zaniedbywać. Powoli traciliśmy kontakt, a kiedy on się zorientował, że stracił przyjaciółkę, było już za późno. Każdy z nas poszedł w swoje strony licząc, że już nigdy się nie spotkamy. Jednak trafiliśmy do tej samej szkoły. Po skończonym profilu matematyczno- fizycznym zostałam nauczycielem matematyki, a Adam nagle postanowił uczyć wychowania fizycznego. Do tego w tym roku startowaliśmy na stanowisko dyrektora. I ten idiota wygrał! Dlatego postanowiłam, że wyrzucę go ze swojego życia raz na zawsze i właśnie teraz mam idealną okazją. Skoro ma romas z nauczycielem, raczej nikt nie będzie chciał takiego dyrektora, prawda? - Kiedy Agniecha skończyła opowiadać, po jej twarzy płynęły łzy. Jeszcze nigdy nikomu nie mówiła o przyjaźni z Adamem. Spojrzała na twarze towarzyszek. Agata stała z kamienną twarzą obejmując ramieniem szlochającą Beatkę. Za to Gośka ledwo powstrzymywała się od płaczu. Podeszła do Agniesi i po prostu ją przytuliła. Kobieta mocniej wtuliła się w koleżankę pozwalając łzom płynąć. W końcu jednak odsunęła się i rzekła:
- Dziękuję za wysłuchanie. Mam nadzieję, że teraz zrozumiałaś moje motywy i podejmowane działania.
- Ależ oczywiście, że zrozumiałam! Sama nie wiem, czy mam pomóc tobie, czy Adamowi i Jarkowi.
- Na razie się tym nie przejmuj. A teraz przepraszam, ale muszę wracać do klasy- odpowiedziała Agniecha i weszła do sali.

Jarek leżał na torsie swojego chłopaka. Dzisiaj był ich ostatni dzień w szpitalu. Nadal byli osłabieni i poobijani, jednak byli w stanie wrócić do pracy. Mężczyzna nigdy nie myślał, że będzie tak szczęśliwy. Nie dość, że odnalazł bratnią duszę, miłość swojego życia, to jeszcze większość osób zaakceptowała jego związek! Miał do pokonania tylko dwie przeszkody. Pierwszą była Agniecha, ponieważ bał się jej słów i zemście, jednak to drugą osobą zamartwiał się odkąd odkrył swoją orientację. Była nią jego matka Danuta. Kobieta wredna i nieprzyjazna, w dodatku homofobka. Najchętniej pozbyłaby się wszystkich gejów. Jarek bał się jej odkąd był małym dzieckiem.

Adam widział, że jego partner się czymś zamartwia, dlatego łagodnym tonem zapytał:
- Kotek, widzę, że coś się stało. Chodzi o słowa Agniechy wczoraj wieczorem?
- Nie do końca. Faktycznie, niepokoją mnie, jednak chciałbym cię o coś poprosić. Odwiedziłbyś ze mną moją matkę? Oczywiście jak już wrócimy do zdrowia- Adamowi w oczach pojawiły się radosne iskierki.
- Oczywiście, że z tobą pójdę! Będę czuł się zaszczycony- po czym nie dając partnerowi czasu na odpowiedzić zaatakował jego usta. Widział, że Jarek potrzebował bliskości, dlatego pogłębił pocałunek. Po chwili odsunęli się nieznacznie od siebie i patrzyli sobie w oczy ciesząc się ze swojego szczęścia. Po chwili zasnęli w swoich objęciach.

----

Dzisiaj mamy rekord. Udało się dobić 1000 słów! Mam nadzieję, że się podoba. I przepraszam za wyolbrzymione reakcje na dość nudną historię Agniechy, ale nie mogłam się powstrzymać. Jak macie jakieś prośby czy uwagi, piszcie śmiało❤

wzorowy nauczycielOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz