Następne dni mijały i nic dziwnego się nie działo. Tata Kamil wpadł na pomysł, aby przejść się na spacer z rodziną. Pogoda była piękna, więc wszyscy poszli z chęcią. Na łące przed lasem zatrzymali się i postanowili zrobić sobie tam piknik. Wszystkie dzieci, oprócz najmłodszego Marcina, który miał dopiero 7 miesięcy, poszły grać w siatkówkę z Kamilem. Tatuś był niestety nie za bardzo odpowiedzialny, bo małego Marcinka postanowił zostawić bez opieki.
- Śpij sobie, zaraz wrócimy - powiedział kiedy kładł dziecko na kocyku wśród jedzenia i innych rzeczy.
I tak minęło 10 minut, potem 5, a potem kolejne 10, aż się zmęczyli i stwierdzili, że to czas zrobić sobie przerwę. Nagle szok. Nigdzie nie ma najmłodszego członka rodziny. Wszyscy, wraz z Kamilem, wpadli w panikę.
- Nie ma czasu na rozpaczanie, musimy go szukać!!! - krzyknął Kamil i w tamtym momencie wszyscy rozeszli się w poszukiwaniu. Ciężko było się skupić w takich emocjach. "Ktoś go porwał? Co się z nim stało? Gdzie on jest?" te myśli nieustannie chodziły wszystkim po głowie.
Minęło pół godziny a tu nic. Kamil zadzwonił na policję, a Laira weszła do lasu. Trochę się bała, ale dla swojego brata była w stanie zrobić wszystko. Rozejrzała się i nie mogła się ruszyć po tym co zobaczyła.
CZYTASZ
grzybki zebocynki
FanficFanficion kryminalne o ZeboPL. Bez żadnych niepotrzebnych shipów....