3

775 67 11
                                    




Wstałem a właściwie obudziła mnie starucha, która wbiła do pokoju. Chwila... jeśli matka tu jest, to nie będzie szansy na rozłączenie. Kurwa! Jebane sumienie a tak miałbym z głowy. Nakryłem się mocniej kołdrą, ale ta ją ze mnie ściągnęła i zaczęła drzeć japę.

- Już wstaję, tylko wyjdź i daj mi się ubrać. - Mruknąłem niezadowolony, że ta od samego rana musi robić hałas.

- Mogę się odwrócić, ale nie wyjść. Nie dam ci zerwać tej więzi za nic. - Westchnąłem a ona stanęła twarzą do ściany. Ja się kurwa pytam jakim cudem ją tu wpuścili?! Ubrałem się i bez słowa zszedłem na dół do reszty.

Parę osób, w tym cały "Bakusquad" złożył mi życzenia. Oczywiście oni musieli drzeć się na cały salon. Było to w jakiś sposób miłe, ale i irytujące. Zrobiłem sobie kawy, której zapachu nienawidzę, ale smak kocham i obserwowałem całe otoczenie. Na dół doszedł Mieszaniec, a gdy jak reszta usłyszał dzwonek poszedł otworzyć. Kto jak nie Keigo mógł wlecieć (dosłownie) przez drzwi do kuchni i zacząć mnie przytulać? No to ja wam odpowiem. Nikt kurwa inny.

- Jak tam Katsuś osiemnastka mija? - Głupio się uśmiechnął. Oczywiście, że od razu załapałem o co chodzi.

- Matka jest. - Odpowiedziałem łagodnie nadal dając się przytulać. Niech zna łaskę pana.

- Zwiewamy póki jej nie ma? - Zapytał a jak na zawołanie starucha pojawiła się za nim.

- Abyś mi dzieciaka porwał i doprowadził do najebania? Nie ma opcji. - Westchnąłem i dopiłem napój do końca.

- Wiesz co ciociu, mogłabyś mi bardziej ufać. - Zrobił minę obrażonego dziecka a wszystkim siedzącym i stojącym wokół szczęki pospadały na podłogę.

- Tak? Ostatnio jak was puściłam z Akame i Tōyą to nie było was trzy dni, po czym raczyłeś zadzwonić, że jesteście w Osace pięć godzin metrem od Tokio. A przypomnę, że to było w gimnazjum. Teraz pewnie bym was pewnie nie widziała przez miesiąc, a potem zdjęcia z Chin na Instagramie. - Uh, okej. Miała rację. Birdie był najmniej odpowiedzialny z całej naszej paczki.

- Dobra, ale to było raz! Teraz bym wrócił. Obiecuje.

- Wierzysz w to? - Zapytała z niedowierzaniem.

- Nie. - Odwrócił głowę. - A Katsuś mam dla ciebie prezent. - Od razu poprawił mu się humor a mnie zaciekawiło co to takiego. Wyjął z kieszeni pudełko, a w nim była... żyletka. Zbliżył się do mojego ucha i powiedział po cichu. - Ostrzona przez najbardziej szaloną profesjonalistkę. - Przeszły mnie ciary, na myśl o Yui, ale jako tako prezent był trafiony.

- Przyda się. - Powiedziałem i pokazałem matce. Zanim zdążyła mi ją zabrać schowałem ją do kieszeni spodni. - Daj mi wreszcie zrobić to co chce i zakończmy ten cyrk.

- Nie! Katsuki nie popełniaj tego błędu co ja. Nie masz powodów aby rozłączyć się z przeznaczonym i zostać psem. - Myliła się. Dla mnie powodem było chociaż należenie do tej chorej społeczności. Wolałem być odrzutkiem.

- Mi wystarcza, że nie chce być traktowany materialistycznie. Hawks też nie miał takich powodów, ale jemu jakoś tego nie wypominasz. Daj mi robić to co chcę i się wreszcie odczep! Mogłaś iść z ojcem jak ci użeranie się ze mną nie podoba. - Syknąłem na co w jej oczach pojawiły się łzy. Wiem, że trochę za mocno, ale nic nie poradzę na to, że mnie wkurwiła.

- Dobra. W takim razie zrób to. Bądź do końca życia sam i nie miej nikogo, kto by się tobą zajmował czy kochał cię, ale jak chcesz. Miej okropne blizny na nadgarstkach. Spraw ból alfie, która nic ci nie zrobiła i żyj sobie szczęśliwy. - Zmieszałem się na to, że mniejsi idioci załapią, że jestem omegą, ale nie przerwałem jej. - Ale jeżeli tak kozaczysz aby ojca wspominać, - uśmiechnęła się co było trochę straszne i mnie zaniepokoiło. - Zrób to przy wszystkich, omego. - Ouch. Uderzyła w najgorsze. I to przy całej klasie prawie. Zajebiście.

- Sama tego chciałaś. - Już chciałem to zrobić, ale przypomniało mi się o nazwisku. Trudno. Jej wina.

- Cykasz? - Uśmiechnęła się zwycięsko. Jak ona mnie wkurwia.

- A nie. Tak akurat przypomniało mi się jak bawię się z Yui w ogródku, a potem przychodzisz z ojcem. Wtedy on zabrał ją na ręce-

- Dość. - Wkurwiła się widocznie. Przyłożyłem żyletkę do ręki i odchyliłem głowę, po cym lekko się zaśmiałem. Zwróciłem wzrok na klasę.

- Sorry i ostrzegam, że zaboli. - Powiedziałem aby klasa usłyszała. - Ja, Katsuki Toga - zauważyłem zszokowanie klasy, a u IcyHot'a rozpacz. No cóż. Za późno. - zrzekam się swojej płci i przeznaczonego, powiązanego ze mną czerwoną nicią Shoto Todorokiego. - Naciąłem skórę, ale nic się nie działo. - Co jest kurwa?! - Rana jakby nie chciała się zrobić. Co rusz próbowałem, ale nic się nie działo. - Dlaczego te jebane rany się nie robią?! - Krzyknąłem a do mnie z uśmiechem podszedł Mieszaniec.

- Czyli jednak jesteś moją omegą. Szkoda tylko, że nie wiesz, że to nie zawsze działa. - Co..? Czyli nadal będę bezużyteczną omegą? - Nie powiedziałeś mi o tym, że to TY zamierzasz się mnie pozbyć, a to nie działa bez tego.

- Zamierzam się ciebie zrzec. - Westchnąłem i szybko powtórzyłem formułkę. Naciąłem skórę i tym razem się udało. Zaraz po tym zrobiłem drugą i upadłem z bólu. Hawks zabandażował mi rękę i wziął na ręce na tzw. "pannę młodą". - Sądzę, że to dobry moment dla Akame. - Uśmiechnąłem się, a Hawks lekko posmutniał.

Zaniósł mnie do pokoju, i właściwie to jedyne co pamiętałem, bo musiało mi się zasnąć albo zemdleć.

Gwiazdka?Komentarz?

921 słów

Zakazany las | todobaku [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz