8

568 52 3
                                    


Tak jak IcyHot powiedział, że będzie to był. Obserwowałem go już od dobrych piętnastu minut. Może mnie widział może nie, ale ni chuja mnie to interesowało. Gorszy był fakt, po co chciał się spotkać. Mam mu teraz wszystko wyjaśniać? A może po prostu opowie jak w UA?

- Wiem, że tu jesteś Bakugō. Mógłbyś zejść z tego drzewa? - Zszedłem na ziemię i stanąłem przed nim.

- Wypuścili cię po wczoraj, Mieszańcu? - Zapytałem z lekka kpiąco. - Po coś tu przylazł? - Zmieniłem ton głosu i nakierowałem Tōye na gnojka.

- Chyba coś powiedziałeś przed ucieczką. - Tch. A ten znowu o jednym i tym samym. - Poza tym zależy ci na mnie.

- Pf! Nieprawda! - Podszedł dwa kroki bliżej i stanął ZA blisko mnie.

- Gdyby tak było, to byś mnie wczoraj zabił za atak na ciebie. - Fuck! Chyba?

Tak jakby... jednak mi zależało? No w sensie nie chciałem aby umierał z moich rąk. W ogóle miał nie umierać dopóki mu nie rozkaże! Po cholerę aż tak się mną przejmuje. Mógłby mnie zostawić w spokoju i zapomnieć. Przecież z moim charakterem i zachowaniem i tak gówno z tego wyjdzie.

- Dobra, cokolwiek. Co mam zrobić abyś mnie zostawił? - Znów ten nad wyraz niewyraźny wyraz twarzy... - Jednak kurwa nie. Dopóki będziesz mieć pokerface'a to nawet do mnie nie mów.

- Oh, nadal cię to wkurza? Chcesz abym zaczął być uczuciowy? Poza moim "wybuchem" u ciebie w pokoju to dość dawno nic takiego nie robiłem. Ładnie tutaj. Pokażesz mi twoje ulubione miejsce? - Dupek zmienił temat. Z jednej strony już mam go dość a z drugiej... w końcu mam z kim porozmawiać i właściwie nie jest najgorzej. Mógłbym mu pokazać wiele miejsc, ale pewnie nie starczy czasu.

- Eh... jak już się tak uparłeś to niech będzie. Ale zero niszczenia i zrywania roślin. Masz być cicho, choć z tym problemu mieć nie będziesz. - Przytaknął i zbliżył się jeszcze bardziej. Mam problemu z przestrzenią osobistą, więc dla mnie nawet metr to za mało czasami. Chwycił mnie za rękę i kazał prowadzić.

Wybrałem najciemniejszą i najdłuższą drogę jaka była, aby choć trochę go zniechęcić. Nawet nie drgnął. Chyba prędko się nie odczepi. Doszliśmy do klifu z którego było widać cały las, a za nim miasto. Las był jeszcze za, ale do tej części nawet ja nie chciałem się zapuszczać.

- Ładnie tu. Zazdroszczę ci tego. - Spojrzałem na niego jak na debila. Wiadomo; las i klif w nim były moje, ale coś czułem, że nie o to mu chodziło.

- Czego? To nie sama przyjemność. - Westchnął i, i... UŚMIECHNĄŁ SIĘ! Bardzo leciutko, ale ślicznie. Ma cudow- FU! Znaczy ochydny uśmiech. Mój jest sto razy lepszy.

- Sądzę, że dla ciebie jest to przyjemność.

- Do rzeczy; czego mi zazdrościsz?

- Życia. Żyjesz tutaj bez żadnych ograniczeń. Żaden ojciec nie katuje cię treningami ani nie zmusza do zostania bohaterem. Robisz co chcesz: wstajesz kiedy masz ochotę, jesz co chcesz, chodzisz gdzie chcesz i masz wywalone na wszystkich i wszystko. Żyjesz tu sobie jak król. Do tego znałeś mojego brata, pewnie nawet lepiej niż ja. - Trochę mi się go żal zrobiło, ale i tak chciało mi się śmiać z tej sytuacji. Nie wiedział o czym mówił. W końcu moje życie nie było takie idealne jak mówił. Może teraz choć trochę się unormowało, ale o dzieciństwie nie można tego powiedzieć.

- IcyHot to nie do końca tak jest. Poza tym, - rzuciłem się na niego i przygwoździłem do ziemi; -Co znaczy "ojciec mnie katuje treningami"?! To były te twoje specjalne treningi? Ten stary piernik cię bił czy jak!? - Nie odpowiedział a łza spłynęła mu po policzku. - Kiedy ty się taką pizdą zrobiłeś?

- Mogę ci powiedzieć, ale jak ty swoje wyjaśnisz. - Osz, to teraz szmatławiec mnie zagiął. Właściwie... jestem mega ciekawy co tam się działo. Może dowiedziałbym się czegoś o bliznach tostera? I czemu on ma bliznę na oku... no i wiele innych ciekawych sekretów, ale będę musiał opowiedzieć o sobie. Nazwisko, las... i pewnie wypyta o Tōye. - Ale ty zaczynasz. - Nie ma kurwa takiej opcji!

- Zapomnij! Sam coś powiedz. Jak zaproponowałeś to teraz się pierwszy tłumacz. - Zerwał się mocny podmuch wiatru, i chyba zaczynało padać. Zajebiście. - Tōya! - Krzyknąłem a on się odwrócił z gwiazdkami w oczach. Wilk podszedł i czekał na polecenia. Wziąłem tylko go, bo nie sądziłem, że zacznie lać, a zanim dotrą tu kolejne rozpada się na dobre a w środku lasu nie jest to dobre. - Mamy jednego, a ja nie będę biegł z pięć kilometrów. - Wsiadłem na wilka a on po chwili siedział za mną. -Złap się czegoś. - Złapał się, ale mojej tali. Bardzo delikatnie bojąc się, że coś mu zrobię. - Złap się mocniej ale nie mojego brzucha a ramion. -Zmienił miejsce rąk i ruszyliśmy.

Pierw powoli schodziliśmy z klifu, ale gdy tylko zeszliśmy na sam dół To zaczął biec najszybciej jak mógł. Mieszaniec przestraszony obrotem spraw mocniej mnie objął, a nogami zahaczył o te moje. Można było powiedzieć, że przyległ do mnie całym swoim ciałem. Był trochę za blisko. Dotarliśmy do domu i nie czekając na niego podbiegłem do drzwi. Otworzyłem, a on wbiegł do środka. Cali przemoczeni, razem z wilkiem siedzieliśmy w przedpokoju. Nie wiem czemu tam. Tak po prostu. Half'n Half kichnął i trząsł się. Super. Teraz mam chorego przydupasa na chacie. Musiał się przebrać i napić czegoś ciepłego. Wstałem, a on zrobił to samo.

- Zdejmij te mokre szmaty. Zaraz przyniosę ci jakieś nowe.

- Sam jesteś mokry, a to będzie nie fair jak tylko ja będę pół nagi. - Prychnąłem tylko na to, a on widząc moje zabójcze spojrzenie posłusznie wykonał moje polecenie. Niczym pies. Poszliśmy do sypialni. Otworzyłem szafę szukając czegoś dla niego. - Fajna bluza, z kimś mi się kojarzy. - Wziął do rąk tą przeklętą czerwono-białą bluze. Co za niewdzięcznik. Nie dość, że daje mu ubrania i schronienie przed deszczem, to ten na złość chce mnie powkurwiać.

- Siedź cicho wygodna jest. - Rzuciłem w niego ciuchami i wskazałem drzwi.

- Masz czyste bokserki? Dość mocno padało. - Rzuciłem w niego ciuchami i sam zacząłem się przebierać gdy wyszedł. Szybko się przebrałem, zarzucając kaptur na łeb. Przy ostatnim spotkaniu gdy go spotkałem, musiał nie zarejestrować, że mam kocie uszy. Odwróciłem się, a on już tam stał, opierając się o futrynę z zadziornym uśmieszkiem.

- Widziałeś?

- Tak. Ty masz uszy?

- Zagrajmy w dziesięć pytań. Odpowiem ci na wszystkie a ty mi. - Zgodził się, po czym usiedliśmy na łóżku, bo czemu by nie. Siedzieliśmy chwilę w ciszy aż w końcu się odezwał.

Gwiazdka?Komentarz?

1100 słów

Zakazany las | todobaku [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz