Rozdział 64, IV.

194 10 1
                                    

Zapadła noc. Nadal siedzieliśmy w szkole, jak w najlepszym barze. Poczułam nieprzyjemny powiew, który wydawał się mnie ostrzec. Czułam gniew, ogromny gniew nad którym starałam się zapanować. Liam i Scott oderwali się od ławek i spoglądali na zamknięte drzwi. Z twardym wzrokiem również spojrzałam w tę samą stronę.
- To ona? - zapytała nauczycielka. - Co zamierzacie? Chyba nie skrzywdzicie mojej córki? - zapytała lekko przerażona, gdy zauważyła, że zbliżaliśmy się powoli do drzwi. 
- Zrobimy co trzeba. - powiedział niezbyt pocieszająco Liam.
- Co to znaczy?
W pewnym sensie rozumiałam ją. Chciała zapobiec temu, co złe, ale nie chciała tego robić kosztem swojej córki. Niestety każdy musiał coś stracić.
- Proszę się nie zbliżać. - rozkazał łagodnie Scott.
Finch zaczęła się cofać do tyłu. Coś mi podpowiadało, że naprawdę nieźle udawała bycie człowiekiem. Ale sama nie wiedziałam, czy tym czymś był zwykły instynkt, czy nieufność wobec nauczycielki. 
- Liam? - Scott przyjął postawę defensywną. 
- Gotowy. - powiedział. 
- Vivian? 
- Gotowa. - mruknęłam, tępo wpatrując się w drzwi.
 Stałam przez chwilę, gdy nagle zauważyłam, że Finch atakuje Liama i Scotta gąbką z tojadem. Nie zdołałam jakkolwiek zareagować, bo uciekła. Zacisnęłam mocno szczękę i nawet omsknęło mi się przez myśl, żeby po prostu za nią pobiec i się zemścić, ale racjonalna część mnie mi na to nie pozwoliła. 
- Niech cię, Finch. - wysyczałam, podchodząc do nastolatków. - Dobra, słuchajcie. W gąbce nie zostało dużo tojadu, więc wystarczy, że go zwalczycie. - patrzyłam, jak walczą o oddech. 
Starałam się ich wachlować ręką, ale po prostu w pewnym momencie stanęłam w bezruchu. Nagła fala nienawiści ogarnęła moje ciało, a nieprzyjemne wspomnienia w związku ze śmiercią mojego dziecka przelatywały mi przez oczy, niczym ulubiony film na ekranie w kinie. 
- Vivian. - Liam dotknął mojego ramienia, tym samym zmuszając mnie na powrót na ziemię. 
- Wybaczcie. - odgarnęłam włosy. - Chodźcie, może Finch jeszcze nie uciekła z Quinn. 
- Nie, nie uciekła. - Scott czegoś nasłuchiwał. - Jest atakowana, prędko! 
Całą trójką wyszliśmy na korytarz. Jako, że nie miałam super słuchu, biegłam za wilkołakami. Parę skrętów dalej zobaczyliśmy kobietę, która siedziała przy ścianie, była zraniona. Nie czułam ani trochę współczucia, ma za swoje. 
- Ja zostanę, wy idźcie poszukać Quinn. - powiedział Scott. 
- Idź Liam. - spojrzałam na chłopaka. - Tylko uważaj na siebie. - pocałowałam chłopaka będąc świadoma ewentualnym zagrożeniem. 
Oderwałam się od Liama i wróciłam wzrokiem do Finch. 
- A jeśli znajdzie Aarona? - zapytał. - Jak ich pokonam?
- Skarbie - obdarzyłam go wzrokiem, trzymając nauczycielkę biologii za rękę. - wiem, że się boisz i jest to całkowicie normalne. Ale nie poddawaj się lękowi. Dasz radę. - widziałam jego lekko zmieszany wzrok, ale naprawdę nie mieliśmy czasu na rozmyślanie co dalej. - Idź.
Blondyn pobiegł prawdopodobnie w stronę Quinn. Spojrzałam na Scotta i głośno westchnęłam.
- Niech się pani trzyma. - mówił kojąco Scott. - Sprowadzimy pomoc, ale musi pani wytrzymać.
Zerknęłam na jej poszarpaną koszulkę na ramieniu i uniosłam rękaw do góry. Specjalnie pokazałam alfie, żeby przestał się tak nad nią użalać. 
- Proszę na mnie spojrzeć. - odgarnęłam jej włosy z twarzy. - Niech się pani uzdrowi. Musi się pani zmienić.
Wstałam na równe nogi spoglądając na drzwi wejściowe do szkoły. 

Wojna światów | Liam Dunbar | Kontynuacja części 1 [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz