1. Poranna Rutyna

796 31 24
                                    

◇○Pov Patryk○◇
Jak wstałem to od razu sięgnąłem po tabletki uspokajające, bo bym znowu dostał ataku paniki, nie wiadomo z jakich przyczyn. Byłem zmęczony wszystkim, wstawaniem, chodzeniem, ogólnie życiem. Nie mam poprostu powodu do życia po tym jak mnie dziewczyna zostawiła dla innego. Przyzwyczaiłem sie że nie mam dla kogo wstawać. Ruszyłem w końcu sie z łóżka i podszedłem do szafy ubrać. Spojrzałem na siebie w lustrze które były drzwiczkami od szafy. Znowu widziałem grubego (pomimo tego że było można policzyć jego wszyatkie koścj, a żebra wręcz sie wbijały w skóre), nie potrzebnego nikomu człowieka. Połknąłem kolejną tabletke na odchudzanie (to nie są te z tasiemcem spokojnie) i popiłem wodą z butelki. Wyciągnąłem z szafy czerwoną bluze oraz czarne spodnie z dużą ilością kieszeni. Na końcu ubrałem czarne rękawiczki z dziurami na palce, żeby nie było widać moich ran. Poszedłem do kuchni i zrobiłem sobie małą porcję płatków, ale i tak nie zjadłem ich wszystkich, bo zbierało mnie na wymioty.. Była chyba piąta rano, a o dziewiątej miałem iść do szkoły. Wróciłem do swojego pokoju i się chwilę położyłem ponieważ bardzo mnie brzuch bolał. Nie wiem czy się dzisiaj nie zwolnić.. Włączyłem sobie cicho spokojną muzykę na słuchawkach i powoli zasypiałam. Ból powoli ustawał a mi było lepiej. Zanim jednak zasnąłem, ustawiłem sobie budzik na ósmą, żebym nie zaspał.

-Boże to już? - Pomyślałem gdy usłyszałem budzik. Mruknąłem pod nosem i wstałem z łóżka. Na szczeście byłem już wyszykowany.
Spakowałem tylko plecak, ubrałem kurtkę i poszedłem do szkoły. Miałem do niej kawałek więc musiałem wyjść wcześniej.

Niby mnie lubili w szkole ale był tam taki jeden chłopak dużo wyższy ode mnie i szedł o klasę wyżej niż ja. I właśnie stał przed wejściem do szkoły... Nie chce tam iść... Więc udawałem że na kogoś czekam.
Przyszła moja przyjaciółka, Amelia. Była ona lesbijką, ale zostało tylko 3 dni do jej wyprowadzki...

Powoli szliśmy w stronę szkoły. I on nas zaczepił.

-No witam. Mamy tu pana który boi się wszystkiego i panią która go niańczy. - Powiedział i się żałośnie zaśmiał.

-Zamknij ryj bo cie za jaja powieszę. - Powiedziała z czystym wkurwieniem w oczach. Pociągnąłem ją lekko za rękę by dać znać że nie warto zaczynać bójki. Ta ze mną poszła ale i tak on poszedł za nami.

-No co? Boicie się? - Spytał nadal chodząc za nami.

Amelia się zamachnęła i uderzyła z pięści chłopaka w twarz. On upadł na ziemię. Wiem że jakbyśmy nie byli w szkole to uderzyła by go swoim kastetem, bo znając Amelię, zawsze miała go przy sobie.

-Ostrzegałam!! To już nie moja wina że jesteś głuchy! - Wykrzyczała.

-Amelka.. Powinniśmy iść.. - Powiedziałem cicho. Jeszcze ludzi tam naszczescie nie było, dlatego chciałem z tamtąd jak najszybciej uciec.

-[Po lekcjach w domu patryka]-

Aktualnie siedziałem na łóżku bawiąc sie moją żyletką, która była cała w mojej wyschniętej krwi oraz miała całkowicie stępione ostrza. Pomyślałem więc że udam sie do znajomego kiosku po kolejną, bo żyletka droga nie była. Zszedłem na dół i założyłem obuwie oraz kurtke. Wyszedłem z domu zakluczając go oraz założyłem słuchawki, z pley listą moich ulubionych piosenek. Tuptałem tak sobie omijając kałuże ponieważ padał deszcz. Zarzuciłem kaptur od kurtki i podążałem dalej. Nagle zauważyłem... Maćka. Przeszedł koło mnie i na szczęście i nie szczęście nie poznał mnie. Gdy podszedłem do kiosku, poczułem że ktoś sie ciągle na mnie patrzy. Odwróciłem sie i zauważyłem Maćka.
- Cześć Patriko, stało sie coś? nie odpisujesz ani nie odbierasz telefonu... martwie sie o ciebie...- powiedział Maciek z lekkim smutkiem w głosie.
- Wszystko w jak najlepszym porządku!.. - odpowiedziałem uśmiechając sie sztucznie.
- Czemu sie tak uśmiechasz? -
Kurde, Maciek jako pierwszy mnie odkrył.
- Może chcesz przyjść do mnie? porozmawiamy na spokojnie.. -
Dopowiedział jeszcze.
-Umm.. no czemu nie..- szczerze mówiąc to musiałem sie komuś wygadać. Amelce nie powiem, bo boje sie że bede sie nażucał... A Maćkowi ufam i to bardzo, więc sie zgodziłem. Znaczy nie że nie wierze Amelce czy coś, ale Maciek mnie poprostu zrozumie...
- No to chodźmy! - powiedział Maciek uśmiechając sie lekko.
- Poczekaj kupie sobie tylko... tylko  Pepsi..- Musiałem skłamać, bo jak bym powiedział mu prawde to by pewnie by mi zabrał portfel, lub by mnie wyśmiał że sie tne...
Podszedłem szybkim krokiem i kupiłem sobie gazowany napój w puszce. Podbiegłem spowrotem do Maćka i otworzyłem puszke z napojem.
-Łyka? - zapytałem, bo sam całej nie wypije bo weźmie mnie na wymioty.
- Jasne - odpowiedział Maciek i wziął odemnie puszke, wypijając solidnego łyka. Oddał mi puszke do połowy pustą i podziękował.
Wypiłem powoli małymi łykami i czułem że żołądek mi wykręca, ale nie okazywałem tego ruchowo, żeby nie zbudzić podejrzeń że prawie nic nie jem od kilku miesięcy, a do tego połykam mnóstwo tabletek...
__________________________
767 słów z ogromną pomocą zosja_jaguda dziękuje ci ślicznie ❤ następny rozdział albo dzisiaj lub jutro w nocy
bless 👊💥

Jeszcze sie jakoś ułoży... [Maciej R. x Patryk S.]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz