« ᴛᴡᴇɴᴛʏ ғɪᴠᴇ »

355 31 12
                                    


Zaskoczony spojrzał na mężczyznę, który zatrzymał jego pięści. Gdy tylko ich oczy się spotkały, doznał prosto w swoją twarz. Przez co upadł na ziemię. Jego przyjaciele od razu rzucili się na nieznajomego chłopaka. 

—  Pojebało cię?! — Podniósł się z podłogi.

Napastnicy chwycili chłopaka za ręce by uniemożliwić mu ruch. Oczywiście chłopak się poddał  bo wiedział, że i tak nie mają z nim szans.

— Co kurwa tu robisz? — Wytarł swoją krew z warg — Jesteś jego kochasiem? — Zakpił.

— Tak — Odpowiedział pełen powagi.

— Jaki odważny — Zaśmiał się i do niego podszedł — Ale za przyznanie się jest kara.

Woojin wziął zamach i uderzył go prosto w brzuch. Widząc jak ten pomału zwija się z bólu, uderzył go ponownie. Gdy miał już ponownie go uderzyć, Yeosang czołgając się chwycił jego nogawkę od spodni.

— Proszę, zostawcie go — Odpowiedział cicho, zapłakanym głosem.

— Gdzie szczurze! — Od razu kopnął go prosto w złamany już nos — Nie odzywaj się nie pytany, śmieciu.

— Yeo! — Seonghwa od razu widząc jak chłopak zostaje ponownie kopnięty, starał się wyrwać z ich uścisku — Yeo!

— Co ja widzę? — Zostawił już ledwo oddychającego chłopaka — Czyżby twój ukochany się o ciebie martwił? — Powiedział jak się okazało, do nieprzytomnego chłopaka — Wstawaj śmieciu, przedstawienie cię ominie.

Kang ledwo otworzył oczy. Zauważył jak Woojin oddala się od niego, a za razem zbliża się do Park'a.

— Yeosang!! — Seonghwa ponownie starał się wydostać z ucisku. W pewnym momencie poczuł jak ostrze przejeżdża po jego policzku — Spierdalaj z tymi łapami! 

— Po co jesteś taki agresywny? — Zaśmiał się — Już mu nic nie zrobię, i tak długo nie pociągnie — Przyjrzał się Seonghwie — Lee Know, weź tego pedała posadź — Rozkazał.

— Nawet nie myśl by mu coś zrobić! 

— Nie będę o tym myślał, nie bój się — Odszedł od niego — Po prostu to zrobię.

— Przysięgam na swoje wieczne życie, że jeżeli jeszcze raz chociaż go dotkniesz, zginiesz tu i teraz — Jego oczy zaczęły zmieniać kolor, całe szczęście było ciemno, przez co chuligani nie mogli tego zauważyć.

— Jasne, wieczne życie — Przewrócił oczami — Może jeszcze mnie pocałujesz? — Zakpił.

— Brzydzę się takich jak ty.

— Takich to niby jakich? 

— Brzydzę się gówna — Powiedział cicho.

Nagle Seonghwa zebrał swoją siłę i odepchnął wszystkich, którzy go trzymali. Przez co oni uderzyli głowami o ściany. Spojrzał wprost na zaskoczonego Hyunjin'a. Kucał obok zakrwawionego Yeosang'a. Miał w dłoni róż, a bardziej scyzoryk. Park zrobił pierwszy krok. Hyunjin przerażony, ścisnął mocniej narzędzie i skierował go w jego stronę.

— Nie zbliżaj się! — Powiedział przerażony.

— Tobie — Wskazał na niego — Dam ci życie, więc uciekasz i zabierasz swoją bandę niedorozwiniętych bachorów i spierdalacie razem mi z oczu, zrozumiano?

— O-Oczywiście — Od razu upuścił na ziemię scyzoryk i pobiegł do leżących przyjaciół.

— A tobie — Tym razem wskazał na Woojin'a — Zabiorę życie, i to z wielką satysfakcją.

ᴅᴇᴇᴘᴇʀ ʙʟɪss | sᴇᴏɴɢsᴀɴɢ ᴛᴏᴍ ɪ (✓)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz