Zbudziło go delikatne kołysanie. Jeszcze nie do końca przyzwyczaił się do ciągłego dryfowania po Morzu Japońskim. Otworzył oczy, ale był całkiem sam. Jasne promienie słońca prześwitywały przez małe okienko przy samym suficie pomieszczenia. Wooyoung nigdy wcześniej tak naprawdę nie był na statku. Kołysanie nasilało się i ustępowało, czuł jakby na nowo go usypiało. Miękkie siano pachniało słonecznym popołudniem, a to przypominało mu wakacje u dziadków na wsi. Uśmiechnął się zapominając o Bożym świecie i zatopił nos głębiej. Okrył się kurtką Sana, którą zdjął by mogła posłużyć mu za okrycie.
Było tak utopijnie. Zapomniał o zapachu ryb, o porwaniu, o ucieczce i tym gdzie jest. Liczył się ten niezakłócony spokój. Nawet nie zastanowiło go gdzie zniknął San. Przyzwyczaił się już do wizji, że chłopak znika i pojawia się bardzo losowo, ale zazwyczaj wie co robi. Dziwne gdyby sobie nie poradził.
Na statku towarowym nie mogło przebywać wielu ludzi dlatego kolejki do przeprawy nim były długie. To cud, że im się udało, na pewno wiele chciałoby być na ich miejscu. Nie wierzył, że mogą być też tu źli ludzie, przed którymi uciekają.
To niemożliwe, takie statki są obładowane do granic wytrzymałości, każde dodatkowe kilogramy są niebezpieczne i niepożądane. Nie mogło ich tu być. Poza tym San nigdy nie pozwoliłby go skrzywdzić. Prawda?Jego rozmyślania przerwał Choi, który uchylił drzwi i wślizgnął się do środka.
- Wooyoungie, jesteś głodny?- Nachylił się na chłopcem delikatnie nim potrząsając.
- Nie śpię- otworzył ponownie zamglone oczy, jeszcze nie przyzwyczajone do światła i uśmiechnął się pociesznie.- A co masz?
San wyjął z kieszeni bluzy trzy czerwone jabłka i kilka winogron. Podsunął się młodszemu zatrzymując dla siebie najmniejsze z jabłek.
Jung szybko zaczął jeść, dopiero wtedy zrozumiał jak dawno nie miał nic w ustach i jak bardzo jest głodny. San patrzył na niego co chwila podgryzając swoją zdobycz.- Sannie, zjedz trochę więcej.
- To dla ciebie, wyglądasz na głodnego. Ze mną wszystko będzie dobrze, nie przejmuj się.
- Skąd je masz?
- Z magazynu. Nikt przecież nie zorientuje się, że zniknęło trochę owoców.
- Dziękuję Sannie- uśmiechnął się gryząc jabłko, trzymał je w obu dłoniach jak dziecko.
San zapatrzył się na ten widok nieco zbyt długo. Patrzył jak Wooyoung je skubie, jak cieszy się ze zwykłego jabłka, było to dla niego niesamowite. Przecież ten chłopak miał kiedyś wszystko o czym on sam marzył, a cieszyła go tak prosta rzecz?
- Youngie, to tylko jabłko.
- Ale poszedłeś po nie dla mnie, to bardzo miłe.
W sercu Sana zawrzało ciepło. Nie spotkał nigdy w swoim życiu nikogo tak wdzięcznego i dobrodusznego jak Wooyoung. Obracał się w gronie tylu przeróżnych ludzi, a jednak on jest pierwszy.
- Nie za dużo tego spania w dzień?
- Przy tobie tak łatwo się zasypia.
- To chyba powinniśmy przestać razem...
- Nie- zaprotestował szybko zanim San zdążył skończyć zdanie. Wyglądał na zmartwionego.
- Dobrze, to nie- uśmiechnął się.- Jutro będziemy na miejscu.
*
W nocy rozpętał się prawdziwy sztorm. Wooyoung przestraszony przyciskał się do boku Sana, który zakrywał go całym ciałem. Drżał za każdym razem gdy statek zbyt mocno się pochylił, pierwszy raz był świadkiem czegoś takiego i naprawdę się bał.
- Już dobrze Woo- kolejne szarpnięcie.- Nie dam ci utonąć.
- Nie chcę żebyś zginął.
- O czym ty mówisz.
- Jack też utonął.
- Wooyoung?
- Nie oglądałeś Titanica?
Sana aż zmroziło, nie sądził, że ten dzielny i porywczy Wooyoung może być tak łatwowierny.
- Ale na tych wodach nie ma gór lodowych, Jung, to bardzo ciepłe wody. A Jack nie utoną tylko zamarzł i bardzo nie lubię tego filmu.
- Dlaczego nie?
San ucieszył się widząc jak Wooyoung zaciekawia się rozmową i zapomina powoli o tym co się dzieje. Musiał w to brnąć i nie pozwolić mu znowu skupić się na sztormie.
- Bo jest głupi. Zresztą na tym kawałku drewna zmieściliby się oboje.
- Tak, ale chciał mieć pewność, że nie pójdą na dno, chciał uratować osobę, którą kochał.
- I zginął.
- Ale ona nie- zmarszczył nos niezadowolony z odpowiedzi Sana.
- Dobrze, już dobrze. Ale z tego co pamiętam to zdradzała narzeczonego, tak?
- No to co! Wybrała prawdziwą miłość. Ty byś nie wybrał?
Choi zaśmiał się i przytulił do siebie przyjaciela. Dotknął zimnymi ustami jego cieplej skóry na szyi dmuchając na niego wilgotnym powietrzem. Przecież nigdy nie pozwoliłby mu utonąć, nawet jeśli sam miałby zginąć. Tylko, że nie jest łatwo mu to przyznać.
To był moment, w którym wiedział, że Wooyoung jest tak naprawdę tylko delikatnym chłopcem o sercu pełnym miłości.
Miał nadzieję kiedyś być obrażonym choć kawałkiem uczucia takiego jakie posiadał Jung.
Nawet nie poczuł kiedy Wooyoung znowu zasnął, a on razem z nim. Obudzili się gdy znowu świeciło słońce. Wooyoung zobaczył jak San leży trzymając kurczowo jego koszulę w dłoni. Uśmiechnął się na ten widok.
Choi wyglądał naprawdę uroczo gdy spał, wcale nie podobnie do tego kim stawał się za dnia. Teraz był tylko Sanem, dobrym i troskliwym, nawet jeśli nie zawsze prawidłowo okazywał swoje emocje. Zbliżył się do niego bardziej i ucałował jego jasny policzek. Choi tylko zamruczał pogrążony w płytkim śnie.- Kocham cię Sannie- szeptał mu do ucha.- Kocham Sannie...
Wtedy usłyszał poranny śpiew ptaków. Tak ładnie śpiewały, zupełnie jakby witały jego Sana...
Zaraz, ptaki nie śpiewają na środku otwartego morza.
Zerwał się ziejsca budząc przy tym Sana nagłym uderzeniem w brzuch.- Wooyoung!- Krzyknął, ale chłopiec nawet nie zwrócił na to uwagi.
Przylgnął do szyby, a na jego twarzy zaczął promienieć uśmiech.
- San! Widać ląd!
Choi wstał zdumiony i podszedł do małego okienka przy samym suficie. Faktycznie, za szybą było widać zielone drzewa, a zaraz potem zarys portu.
- Udało się- wyszeptał Wooyoung zwracając się do Sana.
- Nam się udało- Uśmiechnął się zanim ucałował jego wyschnięte usta jednym cmoknięciem.
Szybko jednak się odsunął co sprawiło, że Wooyoung zachciał więcej. Zaczął iść za nim do wyjścia.
- Gdzie idziesz San?
- Trzeba przygotować się do zejścia na ląd, prawda?- Wymusił uśmiech, ale Wooyoung widział, że nastąpiła w nim nagła zmiana.
- Sannie- złapał go za rękę, ale ten szybo ją zabrał.- Zrobiłem coś nie tak?
- Nie Youngie, musimy się tylko skupić na tym żeby szybko wysiąść. Jesteś gotowy?
- Chyba tak- wymruczał speszony.
Chyba.
CZYTASZ
Good lil boy ° Woosan
ספרות חובביםSan jako sierota zostaje przygarnięty z ulicy przez organizację przestępczą, która robi z niego chłopca na posyłki. Mimo wdzięczności w miarę dorastania San zaczyna rozumieć ile błędów popełniają swoim zachowaniem. Pewnej nocy nie wytrzymuje i robi...