5. Programista.

1.6K 86 15
                                    

Już po raz kolejny starałam się nakłonić Maksa, aby pojechał do domu. W pewnym momencie po prostu powiedziałam Dawidowi, że gdy chłopak będzie prosił go o następny kieliszek, niech wlewa mu wodę. Stwierdziłam, że przytrzymam go tu jak najdłużej się da i albo osobiście odstawię go do domu, albo zadzwonię po kogoś. Ta sobota zdecydowanie nie była tak ciężka, jak się spodziewałam.

Było już grubo po trzeciej, a w pubie były tylko trzy osoby: Maks, jego kolega, z którym mnie zapoznał - Kamil i jakiś trzeci chłopak, który koło północy do nich dołączył. Całą noc siedzieli przy barze i pili piwa, podczas gdy mój były spał sobie jak gdyby nigdy nic. Dawid skończył swoją zmianę wcześniej i wyszedł koło drugiej, więc znów zamknięcie lokalu przypadło na mnie. Oznajmiłam gościom, że za jakieś pół godziny zamykamy, a oni przytaknęli, ale nie ruszyli się z miejsca.

- Co chcesz z nim zrobić? - zadał mi pytanie ten, którego imienia nie znałam, wskazując na śpiącego chłopaka.

- Chyba zgarnę go do siebie. - westchnęłam i zaczęłam ustawiać krzesła. Kamil podszedł i zaczął mi pomagać. - Nie musisz tego robić, płacą mi za to. - zaśmiałam się.

- Nie no coś ty, jak już tu jestem to ci pomogę - zaśmiał się. Kiedy weszliśmy w głąb sali dodał - Chciałem cię przeprosić za moje zachowanie wczoraj - zarumienił się lekko. - Byłem zdecydowanie zbyt pijany, by kontrolować swoje słowa.

- Jasne, nie ma sprawy, już o tym zapomniałam. - skłamałam. Odkąd zobaczyłam go dziś przy barze, cały czas nasza rozmowa chodziła mi po głowie.

- Oh, tak jasne. - zmieszał się. - Może przeprosinowa kawa? - zapytał.

- W sumie to... - zawahałam się. - Może przeprosinowy spacer do domu? Muszę tylko zgarnąć swoje rzeczy i zamknąć.

- Myślę, że to też może być w porządku. Na jaką dzielnicę spacerujemy? - zaśmiał się.

- Na Mokotów.

- A to ciekawe... - urwał, a ja zniknęłam za metalowym drzwiami.

***

Opuściliśmy budynek w ciszy. Bez zawahania obrałam kierunek do domu. Drogę tę znałam już praktycznie na pamięć. Między mną a Kamilem panowała niezręczna cisza. Wyciągnęłam papierosa z paczki, a następnie, kiedy trzymałam go już między wargami wysunęłam jednego w jego stronę.

- Palisz? - zapytałam, na co on pokiwał głową na boki. - No cóż, więcej dla mnie. - zaśmiałam się lekko.

- Skąd właściwie znasz Maksa? - zmienił szybko temat.

- O to samo powinnam zapytać ciebie. - odbiłam.

- Studiowałem na tej samej uczelni co on, spotykaliśmy się często na imprezach ze względu na wspólnych znajomych. A ty?

- Maks to mój były, spotykaliśmy się od końcówki 3 klasy liceum do połowy pierwszego roku. - rzuciłam szybko.

- Oh. - między nami znów zapanowała niezręczna cisza. Nie, żeby mi to przeszkadzało, lubiłam napawać się dźwiękami miasta budzącego się do życia, po prostu ten spacer mógł być przełamaniem tego schematu.

- Czym właściwie się zajmujesz? Wiesz w końcu gdzie ja pracuję, to może teraz ty się podzielisz tą informacją. Chyba, że jesteś agentem FBI, no to nie mów. Chociaż jak nie powiesz to będę wiedzieć! - roześmiałam się.

- Eee... nie jestem agentem FBI, właściwie to pracuję jako... yyy... programista! - zaczął czegoś szukać w portfelu. - To jest nawet moja wizytówka. - wyciągnął wygnieciony świstek z portfela i wręczył mi go.

- Aż tak cię zestresowało to pytanie? Mogłeś nie odpowiadać. - zaśmiałam się. On uśmiechnął się do mnie lekko i wzruszył ramionami.

Przez większość drogi panowała niezręczna cisza. Szliśmy razem, chociaż nawet nie wiadomo dlaczego, skoro nikt się nie odzywał. Ja paliłam, on patrzył gdzieś w dal. Dopiero, gdy skręciliśmy na moje osiedle Kamil się odezwał.

- To tu mieszkasz? - kiwnęłam głową na tak. - To chyba jesteśmy sąsiadami. - zamilkł na chwilę. - Przepraszam, że tak słabo się ze mną gada. Chyba jestem zmęczony. Może spotkamy się kiedyś jeszcze? - powiedział z lekką nadzieją. Faktycznie, rozmowa z nim była nudna jak flaki z olejem, co było dziwne, bo wydawał się być entuzjastyczną osobą.

- Emm, jasne, czemu nie. Możesz mnie dodać na facebooku. - wzruszyłam ramionami. - Nazywam się Eleanor Alechno.

- Eleanor? Myślałem, że El to zdrobnienie od jakiejś Elżbiety. - wytrzeszczył oczy.

- Czy ja ci wyglądam na Elżbietę?

- No faktycznie, ani trochę. - spojrzał w ekran telefonu, wpisał coś i znów skierował wzrok na mnie. - Dodałem cię.

- Lachowski? - próbowałam ukryć śmiech.

- No ej - szturchnął mnie łokciem. W międzyczasie dotarliśmy pod moją klatkę.

- To ja... idę. - spojrzałam na telefon, była szósta trzydzieści. - Muszę się jeszcze ogarnąć i chociaż chwilę zdrzemnąć. Zmiana zaczyna mi się o 18 dzisiaj. - przetarłam ręką oczy.

- Cały tydzień tak pracujesz? - zapytał.

- Nie, na szczęście tylko piątek, sobota, niedziela. To ja zmykam. Jak coś to wiesz, dzwoń.

- Dobranoc! - wykrzyknął kiedy drzwi od klatki zamykały się za mną. Dopiero kiedy weszłam do windy uświadomiłam sobie, jak bardzo zmęczona jestem. Wyszłam na siódmym piętrze, otworzyłam drzwi i skierowałam się prosto do łóżka. Podłączyłam tylko telefon, ustawiłam budzik i od razu wskoczyłam do łóżka. Nawet nie pamiętam, kiedy zasnęłam.

Miasto Nocą || EwronOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz