Około trzeciej nad ranem uświadomiłam sobie jak głodna jestem. Przez cały dzień nie zjadłam nic a nic. Z braku pomysłu otworzyłam sobie energetyka. Stwierdziłam, że zjem coś dopiero w domu.
Wszystko mieliśmy już ogarnięte, to znaczy posprzątaliśmy wszystko, a w pubie siedziały już tylko trzy osoby - Kamil, Stasiek i ten niekontaktujący ziomek. Przemieścili się z loży do baru, nam ułatwiło to poskładanie krzeseł na stoliki i doprowadzenie do pełni czystości, im - bliższy dostęp do alkoholu.
- To co, El, wyjdziemy gdzieś na miasto w tygodniu? - zagadał do mnie Kamil, kiedy już prawie zasypiałam na łokciu.
- W tygodniu to ja odsypiam - westchnęłam.
- Mi pasuje, akurat do nocy pracuję, więc mam czas dopiero późnym wieczorem. To jak? Środa? - zapytał. Zanim na niego spojrzałam, musiałam to przetworzyć w głowie. Czy ja chcę go bliżej poznać? Tak. Ale dlaczego on się tak na mnie uparł? Tego nie wiedziałam.
- Jasne, czemu nie - nawet nie wiedziałam, kiedy te słowa wypłynęły z moich ust.
- Uuu - zagwizdał Stasiek, na co Kamil szturchnął go łokciem. - Ty szm... - urwał przeciągając śmiesznie zgłoskę.
- Co się dzieje? - ćpuński chłopak wyrwał się jakby z transu i przeleciał wzrokiem każdą osobę w zasięgu jego pola widzenia. Wszyscy chórem się zaśmialiśmy, a on lustrował każdego z nas szukając w nas odpowiedzi na swoje idiotyczne pytanie.
***
- Zaraz zamykamy - odwróciłam się do chłopaków przy ladzie. - Umieram z głodu - dodałam pod nosem.
- Ej! Chodźmy na frytki - krzyknął Stasiek.
- Dawajcie, chodźmy na frytki, też bym już coś zjadł - podłączył się Kamil. - Chodź, El, kupię ci frytki.
- Nie musisz mi kupować, ale chętnie z wami pójdę - nie myślałam o tym, z kim będę jeść, tylko o tym, jak bardzo burczy mi w brzuchu. Dokończyłam załadowywanie szkła do zmywarki, zebrałam swoje rzeczy i wyszliśmy. Zamknęłam lokal, sprawdziłam, czy alarm jest włączony i poszliśmy wzdłuż szerokiej ulicy, szukając otwartej budki z jedzeniem.
- Jak ty dajesz tak radę funkcjonować w nocy przez weekendy, a w tygodniu normalnie? - zapytał mnie Stanisław.
- Mój tryb życia jest gównem - stwierdziłam. - Czasem się przestawiam na spanie w nocy, a czasem śpię od szóstej do ósmej. Spanie w dzień jest lepsze, sami zobaczcie, jakie piękne jest miasto nocą - westchnęłam - Nie każdy może sobie tak chodzić bez celu i korzystać z życia, jak my teraz. Trzeba to doceniać - rozmarzyłam się.
- Wow, to było głębokie - skwitował chłopak, wyglądający na zaprawionego ćpuna. - Tak w ogóle, mam na imię Łukasz - uśmiechnął się, a raczej chyba taki był cel, bo wyglądało to jak grymas bólu i rozpaczy.
- Miło mi, mów mi El.
- El... czy to zdrobnienie od Elżbiety? - zamyślił się.
- Czy ja wam do cholery wyglądam na Elżbietę? - rozzłościłam się sztucznie. - El to zdrobnienie od Eleanor - dodałam.
- Eleanor?! - zdziwił się Stasiek - Dlaczego Eleanor? - zapytał.
- Emm, w sumie to proste. Rodzice, fani Beatlesów, ulubiona piosenka to Eleanor Rigby. - tę historię opowiadałam już chyba ze sto razy w życiu.
- O mój boże, ale cudowne. - rozmarzył się.
- Ten debil studiuje muzykę - dorzucił szybko Kamil. - Ewidentnie go to jara.
- JAKI DEBIL? - krzyknął na niego kolega.
***
śmieszą mnie sceny, które sama piszę. jestem nienormalna.
miłego dnia <3
CZYTASZ
Miasto Nocą || Ewron
Fanfic"- Hej, mógłbym prosić 10 kieliszków czystej? - odwracam się z niechęcią słysząc dosyć dziecięcy głos. Nie zrozumcie mnie źle, wiedziałam że nie zobaczę tam małego dziecka, ale brzmiał dosyć młodo. Zobaczyłam niewysokiego bruneta o okrągłej twarzy...