onze/onzième

434 11 9
                                    

Następnego dnia obudziła się przed budzikiem w tej samej pozycji, w której zasnęła. Zabrała jego rękę z siebie najdelikatniej, jak umiała, i wstała. Zdjęła sweter i stanęła pod oknem, przeciągnęła się, a potem zaczęła oglądać swoje uda. Nic, po raz drugi nic.

– Wow, no dla takiego widoku mógłbym się budzić codziennie.

Podniosła głowę i próbowała się zasłonić, ale nie wyszło jej, bo nie wiedziała, co powinna zasłonić: blizny, czy strefy intymne.

– Daj spokój, widziałem cię już nago.

– Kiedy?

– Wszedłem ci przez przypadek do łazienki wczoraj.

– I kiedy miałeś zamiar mi o tym powiedzieć?

– Nie stanął, więc uznałem, że w ogóle – nie powiedział jej tego, ale zauważył wtedy ślady po wkłuciach na jej ramionach. Pomyślał, że bierze.

– Myślałam, że jeszcze śpisz – powiedziała ze złością.

– Spałem. Chcesz, żebyśmy do siebie pasowali? – zapytał, ściągając bokserki i podchodząc do niej. Jego kroki odbijały się echem po pustych ścianach. Oceniła swoje szanse na ucieczkę – były zerowe, więc spojrzała na okno, nie, żeby pomyślała, że, gdyby spojrzała na drzwi, pomyślałby, że chce uciec. – Teraz – powiedział, stając tak blisko, że jego kutas niemal dotykał jej włosków łonowych.

Cofnęła się o krok.

– Dlaczego to zrobiłaś?

– Bo się ciebie boję – nadal patrzyła gdzieś w bok, obejmując się ramionami.

– Czy, jeśli powiem, że nigdy cię nie dotknę, jeżeli najpierw nie wyrazisz na to zgody, spojrzysz na mnie?

To było najgorsze, w nocy jakoś się nie przejmowała jego nagością, bo prawie jej nie widziała. Teraz było gorzej, bardziej bała się, że jeśli na niego spojrzy, to przestraszy się jeszcze bardziej, on to zauważy i ucieknie od niej.

– Mogę cię dotknąć?

Nie odpowiedziała, więc czekał. Minęła minuta, dwie. Wyciągnął rękę w kierunku jej dłoni na ramieniu i dotknął jej delikatnie palcem. Spojrzała na jego rękę z zapewne drogim zegarkiem na nadgarstku. Przesunął tym palcem w górę i musnął lekko jej brodę, a potem w dół do jej talii na której były widoczne cztery siniaki. Nie dotknął jej, a, mimo to, cofnęła się jeszcze raz, tak, jakby wiedziała, że zamierza sprawić jej ból.

– Od czego to? – spytał.

– Twoje paluchy – na jej słowa skinął głową, przetwarzał informację. Szukał w umyśle choroby, która by to wyjaśniała.

Skaza krwotoczna! Odetchnął z ulgą, jednak nie bierze.

– Przepraszam – powiedział cicho, opuszczając rękę. – Ale miło wiedzieć, że strach nie pozbawił cię języka. Kiedy ostatnio miałaś transfuzję?

– Skąd wiesz, że miałam transfuzje?

Ups, powiedziałem za dużo.

Stali tak w miejscu jeszcze około cztery minuty, gdy nagle się odezwała:

– Na stopy.

– Dobre i to.

Zerknęła na jego śmieszne palce u stóp i umięśnione, łyse łydki, jej były owłosione, może nie aż tak bardzo, bo chodziła na laser, ale mimo wszystko jej włosy były ciemne. Zadzwonił budzik. Podeszła do szafy i zabrała z niej spódnicę, rajstopy, koszulkę i bluzę, a z szuflady w komodzie – stanik i majtki, a potem wyszła.

La Patte 🔞 || MiraculousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz