Rozdział 12

1.4K 62 0
                                    


– O co chodzi? – Szepnęła do telefonu
krojąc w międzyczasie surowego kurczaka.

– Martwię się o Ciebie, Preston. – Westchnął Eric i zacisnął dłonie na zmęczonych oczach. – Nie wiem, czy brak reakcji jest dobrym rozwiązaniem. Poza tym dzisiaj powinien zjawić się u Ciebie kurier po dokumenty. Mam nadzieję, że wszystko przygotowałaś?

– Po pierwsze nie masz powodów do zamartwiania się. Wszystko jest pod kontrolą. A co do formalności, tak są gotowe i zastanawiam się, po co przechodziłam zawiłą procedurę elektronicznego podpisu, jak i tak stawiam parafki na każdej kartce. – Mruknęła niezadowolona.

– Przywileje prezesa. Nic na to nie poradzę. – Roześmiał się szczerze mężczyzna.

– Chciałabym sprowadzić łódkę rodziców z Florydy, załatwisz mi to? Motocykle przyjechały w całości, także możesz wybrać tę samą firmę.

– Jasne już dopisuję do listy. Wiesz gdzie są klucze do rezydencji w Tampie?

– W depozycie w TNB. Prawdopodobnie będzie potrzebna podwójna weryfikacja. Będę pod telefonem. Dzięki za wszystko, Eric.

Wsypała makaron do wrzącej wody i zaczęła kroić warzywa do sałatki. Dzisiaj była jej kolej na gotowanie posiłków. Lubiła przebywać wśród aromatycznych ziół. Dodatkowo sam proces przygotowania zmniejszał kumulujący się od pewnego czasu stres.
Zobaczyła przechodzącego po rusztowaniu McTrade’a. Uchyliła okno i spotkała się z jego radosnym spojrzeniem.

– Zjecie z nami?

– A będzie jadalne?

– Nie wkurwiaj mnie. – Warknęła i podeszła do kuchenki. Słysząc głośny śmiech kolegi pokiwała ze zrezygnowaniem głową.

Naprawdę polubiła całą ekipę budowlaną. Ciężko było jej przyznać, że cieszyła się z panującego wokół domostwa gwaru. Pracując wiele godzin przy dokumentach nie wytrzymałaby w absolutnej ciszy. Co dziwne rozmowy i towarzyszące im śmiechy pomagały w skupieniu.

Nagle swoim szóstym zmysłem wyczuła obecność drugiej osoby w kuchni. Zastygła w bezruchu, gdy zobaczyła dwie spracowane męskie dłonie na blacie, odcinające jej drogę ucieczki.

– Brad... Przypalę mięso. – Szepnęła i obróciła głowę patrząc w oczy mężczyźnie. Ujrzała w nich zadziorny błysk, gdy spojrzał na jej usta. Bradley pochylił się w jej stronę. – Stop! – Krzyknęła przybliżając ostrze noża do jego klatki.

– No coś Ty, mała...

– Po pierwsze, przestań nazywać mnie małą, czy piękną. Gdybyś zapomniał, mam imię. Po drugie odsuń się – to ostatnie wysyczała wściekle. – Nie każ mi dwa razy powtarzać.

– Przymkną Cię za napaść.

– W obronie własnej? – Przechyliła głowę i dotknęła nożem opalonej skóry. – Każdy kąt tego domu rejestrują kamery.

– Ej, czy wyraziłem zgodę na filmowanie mojej przystojnej buźki? – Zapytał zaczepnie i odsunął się od kobiety. Ręce włożył do kieszeni i rozejrzał się po kuchni.

– Punkt czterdziesty pierwszy umowy. Brat nic Ci nie mówił?

– Ten mały fiutek? Nic nie pisnął. – Nalał sok pomarańczowy do dwóch szklanek. – Musimy to opić!

OdrodzenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz