~ Decyzja szósta - spróbować ~

272 37 7
                                    

Najpierw czuła się dobrze, choć ból wypełniał jej klatkę piersiową.

Potem czuła się znośnie, choć jedynym czego pragnęła, był płacz.

Ale ostatecznie, w chwili, gdy wszystko do niej dotarło, poczuła się naprawdę źle.

Wreszcie przypomniała sobie tamten okropny dzień, w którym straciła matkę i zrozumiała, że dzięki temu najcięższy z kamieni uciskających jej serce wreszcie się rozkruszył, wbijając swoje odłamki w poraniony mięsień, jednak równocześnie umożliwiając jej oddychanie.

Rozchyliła ciężkie powieki, a przed jej oczami ukazała się znajoma sceneria.

Podniosła się do pozycji siedzącej, rozglądając po pomieszczeniu.

Nie musiała długo zastanawiać się, gdzie się znajdowała ani czy była tam bezpieczna. Tamtemu jedynemu miejscu na całym świecie mogła zaufać bezgranicznie, bo było to jedyne miejsce, w którym nigdy nie obawiała się śmierci. Tylko tam nie musiała być wiecznie czujna.

Słyszała szepty dobiegające zza dużych, podwójnych drzwi i wiedziała, że ich również nie musiała się obawiać.

Nie wiedziała, co działo się po jej ataku paniki na ulicy, jednak nie musiała posiadać tych informacji. Była bowiem w niemal stu procentach pewna, że teraz to wszystko się jakoś ułoży.

Po jej policzkach popłynęły łzy. Ostatnio naprawdę dużo płakała.

Wiedziała, że w dniu ataku paniki nie potrafiła dobrze ocenić niebezpieczeństwa. Była również świadoma faktu, że osoba, która do niej tamtego dnia zadzwoniła nie była prawdopodobnie jakimś groźnym przestępcą. Groźni i wpływowi ludzie troszeczkę inaczej załatwiały takie sprawy.

Chciała się skulić. Przytulić kolana do piersi, szczelnie opleść je ramionami i po prostu pozwolić sobie na chwilę słabości, ale gdy tylko się ruszyła, jej oko przykuł niecodzienny widok, na który usta mimowolnie wygięły się w smętny uśmieszek.

Niedaleko łózka stał spory, miętowy fotel, na którym słodko drzemał pewien rudowłosy przystojniak. Tak... istotnie, Chuuya zawsze wyglądał nieziemsko, gdy spał, a poza w której zasnął tylko potęgowała jego uroczą prezencję. Nie dość, że siedział po turecku, to jego lewy policzek przyciśnięty był przez rękę, którą opierał na podłokietniku, a do tego wszystkiego, zastygnięta w spokoju twarz skierowana była w jej stronę.

Po cichym mruczeniu Chisana wywnioskowała, że musiał być bardzo zmęczony, gdy zasypiał.

Dobrze go znała i wiedziała, że chrapał tylko wtedy, gdy miał za sobą ciężki dzień. Czasami były to dni, w których wracał grubo po północy, a czasem po prostu radosne chwile, które spędzali razem, aż do ostatniej kropli energii.

Kobieta delikatnie się podniosła i nachyliła w jego stronę, z przyzwyczajenia unosząc zaniedbaną dłoń, by pogładzić jego włosy.

Chuuya nie był dla niej idealnym partnerem. Okłamywał ją na potęgę, często nie miał dla niej czasu i równie często wszczynał kłótnie (zazwyczaj te wywołane zazdrością), jednak mimo wszystko trwał przy niej. Był nawet, gdy pokazywała swoje najgorsze strony. Był nawet, gdy...

Dłoń Chisany zawisła w powietrzu.

Chuuya nie był przecież JEJ partnerem. On był partnerem kobiety, która odeszła wraz z powrotem wspomnień.

Cofnęła dłoń i zaczęła jej się przyglądać, jakby była najbardziej fascynującą rzeczą na świecie.

Chuuya Nakahara kochał kobietę, której dłonie nigdy nie zostały skalane krwią. Kochał radosną, pozytywną, zabawną i niewinną Sanę Shiawase. Nie córkę morderców, którą teraz była - Chisanę Chisai.

Ewokacja - Chuuya x OC [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz