Tamten dzień był piękny i produktywny jak rzadko.
Zazwyczaj od razu po pracy wracała do domu, ale w tamto piątkowe popołudnie pogoda i humor dopisywały jej zdecydowanie za bardzo, by pozwolić sobie na owinięcie się w burrito z koca i zatopienie w świecie powieści fantastycznych.
O nie, nie, nie.
Rzadko rozpierała ją energia, a jak już takie cuda miały miejsce, musiała korzystać.
Właśnie dlatego, nie dość, że została godzinkę dłużej w pracy, by po nadrabiać skumulowane przez lenistwo zaległości, to wreszcie ruszyła dupsko na siłownię i żeby już kompletnie zatopić się w samouwielbieniu spowodowanym swą jednorazową pracowitością, postanowiła jeszcze trochę popracować przy dobrej kawce i słodziutkim tiramisu.
A tiramisu właśnie do niej przyszło.
– Dziękuję – uśmiechnęła do kelnerki.
Sana Shiawase była już stałą klientką tamtej kawiarni i zawsze obsługiwała ją ta sama, brązowowłosa kobieta.
Po prawdzie w kawiarni „Uzumaki" nie podawali nic ponadprzeciętnego, a lepszych knajpek w Yokohamie było na pęczki, ale ona nie przychodziła tam z powodu jedzenia czy picia.
Jej chłopak niegdyś "zabronił" jej zapuszczania się w okolice zbrojnej agencji detektywistycznej, a ona bardzo lubiła robić mu na złość.
Właśnie dlatego często przesiadywała w miejscu, które znajdowało się bezpośrednio pod znienawidzoną przez niego organizacją.
Sama się nie rozumiała, bo nigdy nie zdradziła chłopakowi, że tam przychodzi, ale dziwną satysfakcją napawała ją myśl, że partner nie ma nad nią żadnej władzy.
Gdy kelnerka odeszła od stolika, Sana wzięła łyka przygotowanej przez właściciela kawy i z powrotem zatopiła się w świecie liczb.
Miała tak dobry dzień, że uczniowi, który na pustej kartce napisał tylko „Nic nie umiem, a nie chcę marnować pani czasu. Przepraszam i życzę miłego dnia", wystawiła dwa na szynach.
Ze znudzeniem, po raz dziesiąty skanowała te same działania, zastanawiając się, czy przypadkiem dnia, w którym jej umysł działał na najwyższych obrotach, nie powinna zabrać się za sprawdzanie cięższych zadanek.
Gdy wyduldała całą kawę, a wszystkie prace pierwszaków były już popunktowane, mogła z satysfakcją stwierdzić, że wykonała dobrą robotę.
Schowała piórnik i sprawdziany do czarnej teczki, zamówiła jeszcze jedną kawę i wyjęła telefon z tylnej kieszeni spodni.
Wyłączyła go na czas pracy.
Jej chłopak zawsze ją za to beształ, ale Sana nigdy się zbytnio tym nie przejmowała.
Podczas, gdy sprzęt powoli się uruchamiał, wyjrzała przez okno, wkładając do ust widelczyk z ciastem.
Słońce powoli chyliło się ku zachodowi.
Jednak tamtego dnia, zachód był ponadprzeciętnie piękny. Kolorowe światło wydobywające się z oślepiającej kuli, barwiło chmury wokół niego tysiącami odcieni różu, żółci, czerwieni i błękitu.
Usłyszała jak kelnerka stawia obok niej filiżankę, wskutek czego spojrzała w jej stronę i uśmiechnęła się z wdzięcznością.
– Dziękuję – odrzekła cicho, po czym chwyciła komórkę i wstukała pin.
Westchnęła, a jej dobry humor bardzo delikatnie się obniżył.
Sześćdziesiąt osiem nieodebranych połączeń i dwadzieścia dwie nowe wiadomości.
CZYTASZ
Ewokacja - Chuuya x OC [ZAKOŃCZONE]
FanfictionJedynym czego pragnęła było zwyczajne życie u boku swojego zwyczajnego ukochanego. By to osiągnąć, okłamywała go i udawała, że nie widzi iż on robił to samo. Jedynym czego pragnęła było bezpieczne życie u boku mężczyzny swojego życia. Dlatego przyć...