3

76 4 2
                                    

Dwie godziny później Louis się obudził i zobaczył, że jest sam w pokoju. Zszedł na dół, ale nigdzie nie zastał bruneta. Nie przejął się tym za bardzo, rano mówił mu, że w domu nie ma nic do jedzenia, pewnie pojechał na zakupy.

Udał się z powrotem do pokoju aby położyć się i może coś poczytać. Po drodze jego uwagę przykuła łazienka, solidnie myślał nad tym , aby klęknąć przed sedesem, włożyć sobie palce do gardła i wymiotować aż nie zacznie pluć krwią.

-Nie, Harry by tego nie chciał...- powiedział do siebie i zamknął drzwi ubikacji aby ta go nie kusiła.

Usiadł na fotelu i chwycił za książkę, którą udało mu się kiedyś kupić. Nigdy nie miał jednak czasu aby ją przeczytać.

Po pół godziny usłyszał dźwięk klucza w zamku i dziękował Bogu za to, że Hazz wrócił. Ani na chwilę nie mógł przestać myśleć o tym jak cudownie by się czuł, gdyby to wszystko zwymiotował. Mimo bólu gardła i krwi.

Jak najszybciej udał się na dół i uśmiechnął się na widok jaki zastał. Jego cudowny mężczyzna poprawiał swój cudowny makijaż przed jakże cudownym lustrem. Wiedział, że Harry czuje się w nim komfortowo i że robi to też po części dla niego, aby mu się bardziej podobać. Prawdę mówiąc, nie miało to dla niego żadnego znaczenia, bo ten kochał go tak samo z kolorowym błyszczykiem jak i bez. Często namawiał go do pomalowania paznokci, czy też nałożenia makijażu. Zdarzało się, że ludzie patrzyli na niego jak na pajaca. Zawsze jest im wtedy przykro. Harry'emu – bo ludzie nie akceptują go takim, jakim jest, oraz Louisowi – bo chciał żeby jego chłopak wyrażał siebie i nie przejmował się opinią innych. Wiedział, że mu ufa, to dlatego zawsze mu przypominał jak piękne są jego oczy z wytuszowanymi rzęsami czy jak cudownie prezentują się jego dłonie w bladoróżowym odcieniu lakieru.

Podszedł do niego, a gdy ten zauważył go w lustrze obrócił się i zarumienił.

-Hej piękny.- powiedział Lou przytulając się do niego.- Nowy błyszczyk? Piękny kolor. Wyglądasz niesamowicie.

-Dziękuję, kochanie. Kupiłem go jakiś tydzień temu. Byłem na zakupach z Gemmą, doradziła mi w wyborze nowych kosmetyków!- opowiadał o swoich nowych nabytkach wiedząc, że może mu powiedzieć wszystko bez żadnych obaw.

Louis pomógł rozpakować zakupy i przy okazji podjadł trochę winogron żeby zadowolić Harry'ego co mu się udało, bo młodszy nie mógł się pozbyć uśmiechu z twarzy.

Styles podszedł do chłopaka i zaczął go bardzo namiętnie całować jednocześnie dociskając swoje biodra do tych drugiego. Lou oczywiście odwzajemnił pocałunek i położył swoje dłonie na wyrzeźbionej klatce młodszego.

-Szalejesz, Harry.- uśmiechnął się Lou.

-Stęskniłem się za moją miłością, czy to źle?- wymruczał.

-Też się stęskniłem.

Jęknął przeciągle gdy poczuł język swojego chłopaka na swojej szyi. Ich biodra znów się zetknęły, a Harry podniósł go i posadził na blacie kuchennym. Jednym ruchem zdjął jego o trzy rozmiary za dużą bluzę i zaczął błądzić po jego talii czując pod palcami każde jedno żebro. Było mu naprawdę trudno patrzeć na Louisa w tym stanie. Schylił się z chęcią wycałowanie całego torsu i brzucha starszego.

-Nie odepchniesz mnie?- spytał pół żartem, pół serio.

-Nie psuj chwili....

-Przepraszam.- wyszeptał i zaczął naznaczać mokrymi pocałunkami całą klatkę piersiową oraz chudy brzuch.

Louis odruchowo położył drobne dłonie na jego lokach i zaczął za nie ciągać na co Harry zamruczał.

Przyciągnął go z powrotem do swoich ust i zaczął zachłannie całować, potem powoli odpiął guziki koszuli młodszego i zsunął ją z jego ramion na podłogę. Położył dłonie na masywnym torsie Harry'ego i zszedł niżej na brzuch, a potem a na plecy jednocześnie przyciągając go bliżej do siebie.

Falling Again || Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz