Kiedy Louis otworzył oczy Harry już kręcił się po domu i dopakowywał różne rzeczy do jego walizki niczym mama. Dziś był dzień, w którym Louis miał wyjechać na jego pierwszą solową trasę koncertową. Był tym faktem niemożliwie zestresowany ale jednocześnie cieszył się, że znów może robić to co szczerze kocha.
-Louis?! – usłyszał z dołu – Wstałeś już? Musisz jechać za dwie godziny!
-Wstałem! – odpowiedział mu. Przetarł oczy i usiadł opierając plecy o ramę łóżka.
Po chwili w drzwiach ich sypialni pojawił się brunet ubrany w różowy sweter i zwykłe szare dresy.
-Będę tęsknił. – przyznał Harry kładąc się jeszcze na chwilę obok Louisa. Mocno się do siebie przytulili, a Louis pocałował czubek jego głowy.
-Ja też, ale to szybko minie. Będzie tak jak z twoją trasą, codzienne rozmowy, pisanie... jakoś damy radę. – pocieszał go.
-No wieeeem. – przeciągnął się i ziewnął po czym Louis wywnioskował, że miał dziś mało snu.
-Stresujesz się tym bardziej ode mnie. – zaśmiał się.
-Bardzo możliwe. – zgodził się z Lou.
-Idę się umyć.
-Okej. – powiedział ciągle mocno go trzymając.
-Przykro mi, ale musisz mnie puścić, kochanie.
-Zaraz.
-Zaczyna się... Nie mogę się spóźnić, a ty to bardzo dobrze wiesz.
Po paru minutach sprzeciwiania się brunet postanowił w końcu przesunąć się na drugi koniec łóżka tak, aby starszy mógł z niego zejść i pójść wziąć prysznic. Postanowił, że zrobi mu śniadanie aby zaoszczędzić trochę czasu. Zszedł na dół do kuchni i przygotował super szybkie śniadanie, czyli jajecznicę oraz tosty.
Louis zszedł na dół po dwudziestu minutach ubrany w same dresy. Podszedł do stołu i usiadł na krześle naprzeciwko swojego talerza i oboje zaczęli jeść.
-Będziesz robił coś ciekawego jak mnie nie będzie? Jakieś imprezy? – uśmiechnął się.
-Taaaak zwołam pół Londynu i będziemy się bawić dopóki nie wrócisz. – zaśmiał się pokazując dołeczki w swoich policzkach.
-A tak serio?
-Nie wiem, chyba pojadę do mamy i zostanę na kilka dni. Może skontaktuję się z wytwórnią, bo mam trochę naprawdę dobrych tekstów.
-Będę się powoli zbierał. – oznajmił.
-Spakowałem ci jeszcze jedną parę spodni i dwie koszulki. Nie wziąłeś maszynki do golenia więc dałem ją do kosmetyczki. Pamiętaj dzwoń do mnie jak będziesz miał czas i nie imprezuj za dużo.
-Dzięki, mamo.
-Nie śmiej się, bo prędzej czy później zabrakłoby ci tych rzeczy. – zauważył.
-Nie śmieję się, przecież podziękowałem! – uniósł ręce w geście obronnym.
Po dosyć długim pożegnaniu Louis w końcu wszedł do samochodu, który miał zawieść go na lotnisko. Całą drogę wpatrywał się w swoje buty, nawet nie rozmawiał z kierowcą. Był okropnie zestresowany najbliższymi miesiącami. Występowanie samemu przed tysiącami ludzi nie było dla niego zbyt zachęcające. Miał jednak nadzieję, że to tylko mylne spostrzeżenia i wszystko będzie dobrze.
Lot zleciał mu całkiem dobrze, nie był zbyt długi ani nikt go nie denerwował... w sumie nie miał na co narzekać
-Louis – powiedziała Dona, jego stylistka gdy tylko wszedł do busa, którym będzie jeździł z hotelu do hotelu przez najbliższe miesiące. Zaszczyciła go swoim wielkim, sztucznym uśmiechem. Naprawdę nie miał ochoty na żadną interakcję z tą kobietą.
CZYTASZ
Falling Again || Larry Stylinson
Fanfic"Nawet nie zauważył kiedy z jego oczu zaczęły wypływać łzy. W ciągu jednej chwili ogarnęło go wielkie zmęczenie i skłoniło do pójścia spać chociaż na chwilę. Powolnym krokiem wrócił do sypialni i głośno westchnął. Nie myśląc już więcej rozebrał si...