*Dwa dni wcześniej*
- Ty se chyba jakieś jaja robisz!? - wydarła się na ciebie.
Szybkimi łykami dopiłaś swoje piwo i z hukiem odstawiłaś drewniany kufel z powrotem na blat baru. Rękawem starłaś pozostałości piany ze swojej twarzy.
- Nie. Jestem poważna, jak nigdy. - odpowiedziałaś, lekko już podchmielona.
- Nie ma opcji, że któryś z nich będzie chciał z tobą gadać! - tak szybko wstała, że stołek na którym siedziała, przewrócił się, zwracając na was uwagę innych pijaków siedzących w tej starej spelunie.
- To już wiem! Inaczej to sobie wymyśliłam... - burknęłaś pod nosem. Misa, jak zwykle robiła z ciebie idiotkę. - Tak czy siak, mam plan!
- Aha... Niech to będzie coś lepszego, niż ostatnim razem. - położyła pieniądze na blat i ruszyła w stronę drzwi. Zdjęła swój futrzany płaszcz z oparcia krzesła i zarzuciła sobie przez ramię. - Tak czy inaczej, nie jestem twoją matką. Ale będzie mi smutno, jak dasz się zabić. - spuściła głowę. - No dobra, moczygęby i inne odpadki społeczeństwa! Wracamy do siebie! - zwołała ferajnę i ośmiu ludzi ruszyło chwiejnie za nią. Jeden z nich położył ci dłoń na głowie i potarmosił za długie, zdrowe włosy.
- Ty chyba naprawdę nie cenisz sobie życia, skoro sama pchasz się do paszczy lwa, haha! - zaczepił cię starszy mężczyzna.
- Podsłuchiwałeś?
- Daj jej spokój, Darv. To jej wybór, w jaki sposób chce wykorkować. Cóż, torturowania przez żandarmerię nie polecałbym nikomu, ale jak wiadomo [Imię] ma specyficzny gust do wszystkiego. - podsumował cię młody, przystojny mężczyzna o włosach czerwonych, niczym świeża krew.
- Pierdolcie się wszyscy... - wstałaś od baru, by odwrócić się do nich twarzą.
- Ruszacie te swoje zardzewiałe dupy, czy nie, zasrańce!? - głos wysokiej blondynki popędził starszego, siwego mężczyznę do wyjścia.
- Ale szefowa ma rację. - nachylił się nad tobą i pocałował w policzek, drażniąc twoją twarz swoim 3 dniowym zarostem. - Nie daj się zabić. Mi też będzie smutno.
Szybkim ruchem posłałaś mu solidnego kuksańca między żebra.
- Nie mam zamiaru umierać!
- Wiem, że nie. Nie ty. - puścił ci oczko i zniknął za drzwiami razem z całą grupą, skutecznie unikając patrolu, który zaraz powinien się tutaj pojawić.
Od ilości alkoholu zakręciło ci się w głowie.
- [Imię] powinnaś już iść się położyć. W tym stanie raczej do niczego mi się nie przydasz. - pokręcił głową szef za barem, myjąc naczynia.
- Wybacz kierowniku, w takim razie położę się wcześniej. - posłałaś mu delikatny uśmiech i ruszyłaś wąskimi schodami na górę, do swojego pokoju.
Leżąc na łóżku, rozmyślałaś o tym, jakie skutki może przynieść twoje działanie. Wiedziałaś, że ta wiedza może zniszczyć życie w obrębie mrów, ale także je uratować. Wszystko zależy od tego, kto ją posiądzie. Musiałaś wybrać mądrze. W końcu, właśnie temu, twoi rodzice poświęcili swoje życie.
*Teraz*
Cieszyłaś się, że już wcześniej udało ci się zaplanować drogę ucieczki. Gdybyś tego nie zrobiła, kapitan Levi na pewno by cię dopadł.
Wiedziałam, że Ackerman'owie to potwory, ale jak on może tak szybko poruszać się bez sprzętu?!
Zdyszana starałaś się uspokoić swój oddech.
Wiadomość dostarczona. Teraz wystarczy zobaczyć, jak sprawy potoczą się dalej.
***
Levi przeklnął pod nosem i wrócił z powrotem do Erwina, który nadal wpatrywał się kartkę papieru. Kiedy dostrzegł bruneta i niezadowolenie na jego twarzy, nie musiał nawet pytać.
- Rozumiem. Czyli musiała mieć wszystko przygotowane, skoro nawet ty jej nie złapałeś. - oznajmił spokojnym już głosem.
- Albo, ktoś jej pomagał. - przystanął niedaleko niego, patrząc się w jego zawsze poważne, niebieskie oczy. - Więc? Wyjaśnisz mi, dlaczego musiałem nabiegać się za jakąś kobietą? Raczej nie dlatego, że w padła ci w oko, co? - zmarszczył brwi.
- Spójrz. - podał mu kawałek papieru, który ten chwycił niechętnie i szybko przeleciał po nim wzrokiem.
- To jest...
- Ta. - odpowiedział i odwrócił się w stronę reszty oddziału, kiedy ci powrócili.
- A, co jeśli to kolejny żart, mający na uwadze wymuszenie pieniędzy? Tym szczurom nie można ufać, myślałem, że to wiesz. - wysyczał przez zęby.
- Możesz mieć rację. Ale i tak chcę to sprawdzić. Wydaje mi się, że tym razem, to coś więcej.
- Pójdę z tobą. - mimo, iż mówił do swojego przełożonego, jego głos nie akceptował sprzeciwu. Erwin przyglądał się jego twarzy, rozważając coś przez dłuższą chwilę.
- Będziesz na uboczu, dopóki nie dam ci znaku. Wybierz trzech ludzi i trzymaj w pogotowiu. - ruszyli na spotkanie, na które byli już spóźnieni. - I chyba nie muszę ci mówić, byś trzymał to w tajemnicy przed Hanji.
- Ts, ta...
***
CZYTASZ
Smak Prawdy [Levi x Erwin x Reader]
FanfictionOddział Zwiadowców żyje swoim życiem. Do czasu. Dlaczego? No cóż, wyobraźcie sobie, że pojawia się osoba, która wie zdecydowanie więcej, niż powinna. I nie zamierza siedzieć z założonymi rękami. Czy uda ci się zdobyć zaufanie szalonych zwiadowców, c...