No cóż... To było w sumie do przewidzenia...
Siedziałaś przywiązana do krzesła już od godziny oczekując, aż ktoś łaskawie się zjawi, aby - jak podejrzewałaś - cię przesłuchać. Nikt jednak nie przychodził. Barki bolały cię od nienaturalnej pozycji, a kolana nie pozwalały zapomnieć o upadku.
Niech, no ja tylko dorwę tego gnojka w swoje ręce... Zapłaci mi za to.
Jako, że ostatnie lata spędziłaś szlajając się z miejscową grupą przestępczą, a okazjonalnie nawet pomagałaś im organizować swoje "wypady", przyswoiłaś nie małą porcję wiedzy, według nich, niezbędną do przeżycia w tym świecie. Dlatego, bez trudu uwolniłaś swoje ręce z wiązania, które je krępowało. Zrobiłabyś to wcześniej, gdybyś wiedziała, że karzą ci tak długo na siebie czekać. Rozprostowałaś nogi kręcąc się po nie wielkiej przestrzeni.
Poza tym, że byłaś cała obolała, strasznie się nudziłaś. Normalnie w podobnej sytuacji powinnaś obawiać się o własne życie, ale nie odczuwałaś niepokoju. Czułaś, że wszystko się jakoś ułoży. Wodziłaś wzrokiem po niewielkim pomieszczeniu, w którym nie znajdowało się nic, poza krzesłem, które zajmowałaś. Nawet nie miałaś na czym skupić wzroku i podejrzewałaś, że jak jeszcze chwilę pozostaniesz w tym pokoju to chyba zwariujesz. Podeszłaś do drewnianych drzwi i przyłożyłaś do nich ucho, by sprawdzić, czy jesteś w stanie coś usłyszeć.
Kiedy usłyszałaś szybko zbliżające się kroki, spięłaś się nieco bardziej, cofając się do tyłu. W pośpiechu usiadłaś na krzesło, czekając na przybysza. Nikt jednak nie wszedł. Ponownie podeszłaś do drzwi, ale kroków już nie było słychać. Postanowiłaś jeszcze raz nadstawić ucho, by upewnić się, czy ktoś nadchodzi. Zanim jednak to zrobiłaś, zostałaś znokautowana przez Erwina, który bez ostrzeżenia wszedł do środka. Zdezorientowany blondyn, gdy zobaczył, że zginasz się w pół, hamując krwawienie z nosa, domyślił się, co się stało.
- Nie powinnaś być przypadkiem związana? - zapytał i dostrzegł liny leżące pod krzesłem.
- A czy ty, nie powinieneś przypadkiem przeprosić? - wybełkotałaś, a łzy prawie napłynęły ci do oczu. Erwin zbity z tropu, sięgnął do kieszeni i podał ci chusteczkę.
- Gdybym wiedział, że jesteś taka niezdarna, zabrałbym ze sobą dzisiaj więcej chusteczek. - uśmiechnął się i wskazał ręką na krzesło. Usiadłaś i schyliłaś głowę, pozwalając krwi ścieknąć do końca.
- Nie jestem niezdarna. Po prostu dzisiaj nie jest mój dzień. - odpowiedziałaś.
Erwin stanął przed tobą, zostawiając drzwi otwarte na oścież.
- Planowałaś uciec? - zapytał, patrząc ci w oczy.
- Nie. Chciałam tylko prosić o herbatę. - parsknęłaś sarkastycznie. Mimo to, Generał nawet nie spuścił z ciebie oka, a jego twarz nie wyrażała zbyt wiele emocji. - Naprawdę nie planowałam uciekać. Tylko... trochę się nudziłam. - przyznałaś wiedząc, że to nie jest czas na twój sarkazm.
Postanowiłaś, że będziesz zachowywać się poważnie, aby ich przekonać, że mówisz prawdę. Bałaś się , że jeśli twój prawdziwy charakter wyjdzie na jaw, nikt ci nie uwierzy. W końcu byłaś paskudną osobą...
- Jak się uwolniłaś z więzów?
- Tak jakoś... - wymijałaś się od odpowiedzi, na co on tylko westchnął.
- Wiesz, dlaczego tu jesteś? - zapytał.
- Bo mam ważne informacje, które mogą zmienić oblicze historii? - nie mogłaś się powstrzymać.
CZYTASZ
Smak Prawdy [Levi x Erwin x Reader]
FanfictionOddział Zwiadowców żyje swoim życiem. Do czasu. Dlaczego? No cóż, wyobraźcie sobie, że pojawia się osoba, która wie zdecydowanie więcej, niż powinna. I nie zamierza siedzieć z założonymi rękami. Czy uda ci się zdobyć zaufanie szalonych zwiadowców, c...