Następnego dnia na spotkaniu pojawiłaś się jako pierwsza. Kręciłaś się po pokoju, w którym wczoraj wyjawiłaś wszystkim prawdę. Światło dzienne wlewało się do pomieszczenia przez okno i padało na niewielki regał ze starymi książkami. Zakurzone księgi przykuły twoją uwagę. Wodziłaś palcem po ich grzbietach czytając tytuły i wyobrażając sobie, jaką mogą kryć w sobie treść. Pochłonęło cię to na tyle, że nie zauważyłaś kiedy do pokoju wszedł Levi. Stanął pod ścianą zakładając ręce na piersi, bacznie obserwując twoje poczynania. Prychnął, patrząc jak walczysz ze zdjęciem książki z najwyższej półki. Dopiero wtedy go zobaczyłaś.
- Cześć, nie widziałam cię...- odpowiedziałaś zamyślona strzepując brud z dłoni, który przypadkiem wytarłaś. Ten widok oczywiście nie spodobał się kapralowi.
- Co ty myślisz, że robisz? - rzucił oschle. Szybko zauważył, że coś jest nie tak. Poznał cię dwa dni temu, ale tyle starczyło by wiedzieć, że to do ciebie niepodobne. Od początku nastawiał się na jakieś zaczepki, albo obraźliwe komentarze z twojej strony, a ty zamiast tego w miarę po ludzku - jednak bez należnego szacunku - po prostu go przywitałaś.
- Chciałam obejrzeć jedną książkę tylko, że nie mogę jej dosięgnąć. Czy może mógłbyś mi ją...- zatrzymałaś się lustrując go wzrokiem. - Nie ważne. Nic nie mówiłam.
Mimo, że zamilkłaś w połowie, on dokładnie wiedział, o co ci chodziło. Udało mu się nawet wychwycić delikatne drgnięcie twojej wargi.
Ostatnim razem wydawało ci się, że ty i Levi jesteście tego samego wzrostu, jednak teraz zdałaś sobie sprawę, że jesteś od niego nieco wyższa.
- Na nie za dużo sobie pozwalasz? - zarzucił ci, piorunując cię wzrokiem. - Nie myśl sobie, że twoje zachowanie będzie uchodziło ci bez kary tylko dla tego, że jesteś wyjątkowa.
- Uważasz, że jestem wyjątkowa? - zbyłaś go, sarkastycznie się do niego uśmiechając i kombinując, jak dostać się do książki. Postawiłaś stopę na najniższą półkę i opierając się kolanem o parapet, prawię sięgnęłaś swojego celu.
- Przestań pieprzyć, bo znowu cię zaknebluję. Wydawałaś się ty całkiem przejęta ostatnim razem.
- To przez to, że zachowałeś się jak ostatni dupek. Myślałam, że chciałeś...- szarpnęłaś się do tyłu tracąc równowagę. Walcząc z grawitacją odruchowo złapałaś za regał ciągnąc go za sobą.
- Oi, nie szarp się bo zaraz...!- nie zdążył dokończyć, kiedy upadłaś na plecy, a chwiejący się regał niebezpieczniej zawisł nad tobą. Książki posypały się na ziemię, nie szczędząc przy tym hałasu. Jedna z nich spadając kantem rozścieła ci głowę.
Chciałaś osłonić się ręką, ale zanim to nastąpiło, poczułaś na niej uścisk i szarpnięcie. Levi zareagował odruchowo łapiąc cię za nadgarstek, ciągnąc w swoją stronę i zajmując twoje miejsce. Wskoczył pod regał i chwytając go oburącz, pchnął go z powrotem. Kiedy sytuacja wydawała się być opanowana, przeniósł swój wzrok z półpustej biblioteczki na twoją zaskoczoną twarz.
- Ty, głupia! - ruszył w twoja stronę, a kiedy podniósł rękę byłaś przekonana, że zaraz zdzieli cię po twarzy. Zamiast tego chwycił cię delikatnie, ale stanowczo za czoło i obejrzał ranę, z której teraz sączyła się niewielka ilość krwi. - Nie wygląda to źle. Może wbije ci to trochę rozumu.
Kiedy wasze spojrzenie się spotkało, dotarło do ciebie, że twój wybawca jest całkiem niczego sobie. Jego szare oczy iskrzyły inteligencją, a przeszywające spojrzenie zadawało się przeszywać na wskroś. Patrzył na ciebie bez specjalnej troski, jednak w jakiś sposób wydawał się być łagodniejszy.
- Oi, przestaniesz się gapić? Już ci się we łbie poprzewracało? - oderwał się od ciebie i ruszył zbierać książki z podłogi. Dopiero teraz się opamiętałaś i zamknęłaś lekko rozdziawione usta.
- Ja... przepraszam. - wydukałaś i podeszłaś do niego by mu pomóc. - I dziękuję.
- Widzę, że oberwałaś mocniej niż myślałem. - powiedział otrzepując kurz z jednej z książek. - Idź to opatrzyć zanim przyjdzie reszta.
- Najpierw ci pomogę. - zaczęłaś zbierać pozostałą literaturę na gromadkę i odstawiając je na puste półki, gdzie było ich pierwotne miejsce.
- Ha? Przecież to ja pomagam TOBIE.
W holu dało się słyszeć czyjąś żywą dyskusję. Kiedy drzwi do pokoju się otworzyły, długim krokiem wszedł Erwin, a w pasa trzymała się go Hanji, wlokąc nogi za sobą, wyraźnie go o coś błagając.
- No proszę... Erwin... Tylko na trochę! To może mi znacznie pomóc w badaniach! Jej wiedza jest niezbędna! - wykłócała się i dopiero kiedy Smith stanął, dostrzegła waszą dwójkę przy oknie. - O! [Imię]! Właśnie o tobie rozmawialiśmy! Erwin pozwolił mi zabrać cię jutro do siebie!
- Jeszcze nie wyraziłem na to pozwolenia.- odparł wzdychając ciężko i siłując się z jej zdeterminowanym uściskiem. - Co tutaj się stało? - zapytał, kiedy zobaczył panujący w pomieszczeniu nieład.
- Mieliśmy mały wypadek. - wyjaśniłaś pokrótce.
- Nie mieliśmy, tylko TY go spowodowałaś. - dodał dobitnie Levi.
- Przecież nic poważnego się nie stało, no i zaraz tutaj posprzątam...
Erwin zobaczył niewielkie rozcięcie na twojej głowie i od razu ruszył do ciebie.
- Ty krwawisz. - wyciągnął rękę, którą ty jednak bardzo szybko odtrąciłaś.
- Nie dotykaj mnie.
Twoje chłodne zachowanie nie umknęło uwadze pozostałych zgromadzonych. Nie zamierzałaś robić żadnej sceny, więc odwróciłaś się do niego i wróciłaś do swojego starego zajęcia. Levi syknął zirytowany i chwytając cię za rękę, pociągnął za sobą w stronę drzwi.
- Mówiłem, że masz to opatrzyć. Jesteś cholernie uparta i niehigieniczna. - wyminął nowo przybyłych - Erwin, zaraz wracamy. - oświadczył, na co blondyn tyko skinął głową.
Hanji obeszła wpatrzonego w ziemię Erwina i pochylając się przed nim, starała się zajrzeć mu w oczy.
- Co to było? - zapytała.
- O czym mówisz? - otrząsnął się i podszedł do okna wyglądając na plac ćwiczeń.
- Nie mów, że nie zauważyłeś. To nie była normalna reakcja. Powiedziałeś jej coś wczoraj, kiedy wyszliście we dwójkę? - zmrużyła powieki stając się coś z niego wyczytać.
- Nie przypominam sobie. A nawet jeśli, to moja prywatna sprawa.
Na te słowa brunetka otworzyła usta w zdziwieniu.
- To naprawdę gruba sprawa, skoro ty, osoba bez życia, nazwała to sprawą PRYWATNĄ. Czy aby na pewno dobrze się czujesz?
- Nie o to mi chodziło. Daj temu spokój. Lepiej zobacz, czy [Imię] nic nie jest. Levi w każdej chwili może pogorszyć jej stan.
- Ah, przestań! Levi tylko udaje ponuraka bez emocji, a tak na prawdę o wszystkich się zamartwia.
- Jak na moje oko to ta dwójka nie przypadła sobie do gustu. - podsumował.
- A mnie się wydaje, że wręcz przeciwnie! Kiedy ostatnio widziałeś Levi'a takiego pobudzonego? Nawet wychodząc trzymał ją za rękę! - roześmiała się.
- Nie trzymał, tylko ciągnął.
Nie wiedząc czemu słowa Hanji w jakiś sposób go zabolały.
***
CZYTASZ
Smak Prawdy [Levi x Erwin x Reader]
FanfictionOddział Zwiadowców żyje swoim życiem. Do czasu. Dlaczego? No cóż, wyobraźcie sobie, że pojawia się osoba, która wie zdecydowanie więcej, niż powinna. I nie zamierza siedzieć z założonymi rękami. Czy uda ci się zdobyć zaufanie szalonych zwiadowców, c...