2.

368 52 29
                                    

Siedziałaś w barze 30 min przed ustaloną godziną. Domyślałaś się, że zwiadowcy już obstawili teren i odcięli ci potencjalne drogi ucieczki. Stresowała cię myśl o nadchodzącej rozmowie z generałem. Chociaż już nie raz powtarzałaś sobie w głowie, co chcesz im powiedzieć teraz, a co potem, to nadal zostaje kwestia tego, czy ci uwierzą, czy też nie. 

Równo o wyznaczonym czasie, drzwi do baru otworzyły się i stanął w nich wysoki, postawny mężczyzna, ukryty pod peleryną z głębokim kapturem. 

Siedziałaś tyłem do wejścia, obserwując drzwi w odbiciu niewielkiego lusterka. Ty także miałaś na głowie kaptur. Dlatego na początek cię nie rozpoznał. Rozejrzał się dokładnie, i dopiero kiedy stwierdziłaś, że raczej nic nie kombinuje, podniosłaś rękę do góry i pstryknęłaś palcami zwracając na siebie jego uwagę. Było to wulgarne zagranie, ale sprawiło ci za to wiele przyjemności. W końcu, nie codziennie ma się generała na skinienie ręki.  

Wolnym krokiem podszedł do ciebie i przysiadł się na przeciwko ciebie, słowem się nie odzywając. Patrzyliście się na siebie w ciszy, przez co mogłaś spokojnie obserwować jego twarz. Widziałaś go już parę razy z daleka i z bliska, ale dopiero teraz mogłaś się mu tak dokładnie przyjrzeć. Był młody, miał zacięte, pewne spojrzenie, jakby cały czas przed oczami wyraźnie widział swój cel. No i był też przystojny, co także nie umknęło twojej uwadze. 

- Skoro nic nie mówisz, to ja zacznę... - przerwałaś wasze milczenie. - Mam ci do przekazania ważnie informacje. 

- Doprawdy? - powiedział niezainteresowanym, opierając łokcie na blacie i splatając swoje palce. Zbił cię tym z tropu. 

- Mam nadzieję, że nie poinformowałeś Żandarmerii... - zawahałaś się. 

- Dlaczego miałbym tego nie zrobić? - jego spojrzenie było twarde i już wiedziałaś, o co chodzi. Sprawdzał cię. Chciał wiedzieć, czy pod naciskiem zrezygnujesz, czy się potkniesz. Teraz nie obchodziły go twoje informacje, tylko osoba, która chce mu je przekazać. 

- Nie mam czasu na twoje gierki. - wysyczałaś. - Ryzykuję swoje życie, żeby przekazać ci to, co wiem! - podniosłaś głos, ale nadal mówiłaś szeptem. 

- To bardzo ciekawe... Dlaczego ktoś taki, jak ty, z własnej woli - jak mniemam - ryzykuje dla tego swoje życie? - widziałaś błysk w jego oku.

  Tak naprawdę był ciekaw, co chcesz mu powiedzieć, ale postanowił udawać obojętność, by sprawdzić, jak bardzo będziesz nalegać. Jeśli to, co mówisz, ma okazać się prawdą, nie będziesz naciskać, by przekazać to właśnie jemu i uznasz, że powinnaś udać się do bardziej odpowiedniej osoby. Jednak jeśli to spisek którejś z klas, zrobisz wszystko, by cię wysłuchał. 

- Ktoś taki jak ja? 

- Bądźmy ze sobą szczerzy, ile ty masz lat? 18? 20? Skąd miałabyś posiadać informację, których nie może zdobyć nikt inny? Jeśli uważasz, że coś, co usłyszałaś od pijaków zataczających się od lewej do prawej, jest prawdą i oderwałaś mnie od pracy tylko dla tego, to szykuj się na tygodniowy areszt. - mówił niskim głosem i mimo tego, że starał się cię sprowokować, imponowała ci jego duma. 

- 23. 

- Co? - nie spodziewał się, że szczerze odpowiesz mu na to pytanie.

- Mam 23 lata.

- Wiedzę, że nie zamierzasz odpuścić. - uśmiechnął prawie niewidocznie. 

- Wiesz, dlaczego słaby punkt tytanów znajduje się w ich karku? - wypaliłaś, ni stąd, ni zowąd. Erwin uniósł brwi w lekkim zdziwieniu i natychmiast zmarszczył czoło. 

Smak Prawdy [Levi x Erwin x Reader]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz