Krople deszczu zawzięcie uderzały o szybę czarnej Hondy Civic Sedan. Huk jaki wywoływały był usypiający, a nawet hipnotyzujący. Wszystko wokół zlewało się w czarną plamę, która była odzwierciedleniem tego trudnego dla Forks czasu. Pośród tego wielkiego zamieszania spowodowanego przez media mówiące o seryjnym zabójcy lub niebezpiecznym gangu, kryło się zmęczenie, które było wymalowane na twarzach ludzi przesiadujących w dwóch samochodach pokonujących tysiące kilometrów w słaniu pomocy tym, którzy o nią prosili. Droga ze stanu Kalifornia toczyła się w nieskończoność i o ile trzynastu godzinny lot z Paryża do Sacramento, nie przysporzył im większych problemów, tak od stolicy stanu Kalifornia do stanu Waszyngton sprawił, że ich powieki stawały się coraz cięższe. Kolejne osiem godzin, które spędzili siedząc w wygodnych fotelach nie ułatwiło im niczego. Kierowca spojrzał na urządzenie GPS westchnął cicho, kiedy zorientował się, że do celu brakuje im jeszcze siedem i pół godziny. Samo myślenie o kolejnych dwóch godzinach stawało się wyczerpujące, już nie wspominając o kolejnych dodatkowych pięciu i pół. Zmęczony przetarł swoje oczy, rozważał czy by nie poświęcić dosłowne dziesięć minut na postój. Spoglądając w lusterko wsteczne dostrzegł spokojnie śpiące twarze towarzyszy, które wydawały się pogrążone głęboko we śnie. Decydując się na chwilę przerwy zjechał powoli na pobocze, a zaraz po tym otworzył drzwi auta i wyszedł na świeże powietrze. Nie przeszkadzały mu nawet krople deszcz, lecące jak z rynny oraz grzmoty, które sygnalizowały burze podążającą za nimi, odkąd tylko wsiedli do aut. Rozglądając się wokół siebie jego oczy dostrzegły z każdej strony las dłużący się w nieskończoność. Przez potężne krople lecące z nieba, można było usłyszeć ciche stukanie cieczy o liście. Ciemność, która ich otaczała nie miała żadnego znaczenia. Łowcy nie odmawiają pomocy nikomu, a zwłaszcza tym, który najbardziej jej potrzebują. Tym razem los chciał, aby znaleźli się właśnie w nie tak wielkim miasteczku. Kierowca oparł się o bagażnik samochodu obserwując jak pędzące za nim auto parkuje zaraz przed jego stopami. Pasażer oraz siedzący za kierownicą człowiek dołączyli do niego, jeden z nich wyciągną swoje papierosy, po czym schował jedną rękę do kieszeni. Kierowca drugiego pojazdu przeczesał włosy ręką przypatrując się fragmentowi oświetlonej drogi przez lampy Hondy.
- Dajesz radę, Obligierze? - zapytał mężczyzna stojący na przeciwko prowadzącego pierwszy samochód - Chcesz żebym cię zmienił? - zapytał Alan martwiąc się zmęczoną twarzą przyjaciela. Tamten jednak podkręcił przecząco głową, zapewniając że wszystko z nim w porządku i nie potrzebuje zmiany.
- Jesteś pewny? - zapytał, wypuszczając kolejny dym z ust - Mamy przed sobą jeszcze długą drogę, a z tego co mi się wydaje nie spałeś odkąd wsiedliśmy do samolotu lecąc do Stanów. - Obligier lekko westchnął, ale uśmiechną się szeroko, wiedział że przyjaciel się o niego martwi, dlatego bez zbędnych kłótni zgodził się, aby Alan go zastąpił. Deszcz ustał, a jezdnia lśniła od mokrej cieczy zapraszając na dalszą podróż.
- Jak myślicie, czy to na pewno wampiry znowu narozrabiały? - zapytał stojący z boku nieco młodszy od pozostałej dwójki mężczyzna, który do tej pory się nie odzywał. Obligier jak i jego przyjaciel spojrzeli na siebie, a następnie popędzili wzorkiem na mężczyznę stojącego w czarnym płaszczu.
- Dylan, cokolwiek to jest musimy sprostać temu diabelstwu - bez zbędnego marnowania czasu mężczyźni zajęli swoje miejsca w samochodach. Ciemność zapraszała ich do otchłani mroku, który był coraz bardziej wyczuwalny. Nikt jeszcze wtedy nie zdawał sobie sprawy z tego, jak duże będą trudności z nadchodzącym zadaniem.

CZYTASZ
Strzała i Kły | Jacob Black
WerewolfWiele może opisywać definicję słowa "tajemniczość", jednak dla mieszkańców miasteczka Forks słowo to ma większe znaczenie niż są w stanie sobie wyobrazić. Morderstwa, seryjny zabójca, a może gang szaleńców? Lęk przepełnia miasteczko oraz plemię Kiku...