Noc otuliła miasto Port Angeles delikatnymi chmurami. Pojedyncze krople padały na ziemię, prowadząc za sobą wilgoć, której delikatny zapach trafiał do nozdrzy ludzi przebywających na zewnątrz. Kroki pewnej dwójki skierowane były do samochodu, który był zaparkowany pod jednym z butików. Rodzeństwo Le Fer nie odzywało się do siebie ani słowem, wiedzieli że teraz nie jest czas na zbędne dyskusje, musieli jak najszybciej dostać się do motelu w Forks, aby przekazać najnowsze informacje ojcu, który na pewno będzie zaineresowany tym co spotkało rodzeństwo na zakupowym wypadzie. Przechodząc przez ulice Soiler i Luna zauważyli nadchodzące sylwetki dwóch młodych dziewcząt, jedna z nich zaangażowana rozmową nie spostrzegła wystającego krawężnika, co spowodowało że potknęła się o wystającą część chodnika. Sytuacja działa się szybko, nie było czasu na zbyt długie myślenie, dlatego Soiler przyśpieszył kroku, aby pomóc młodej kobiecie. Odruchowo próbował zatrzymać upadającą dziewczynę, podtrzymując ją w talii, a następnie ostrożnie pomógł jej się wyprostować. Nastolatka wraz z Soilerem wymienili się spojrzeniami, a Luna dołączyła do towarzystwa chwilę po tym, kiedy dziewczyna stała wgapiając się w oczy chłopaka na co on, jak na dżentelmena przystało uśmiechnął się przyjaźnie, a następnie upewnił się czy wszystko było w porządku z nową koleżanką.
– Nie zrobiłaś sobie krzywdy? – zapytał łagodnym głosem, który używał jako sposobu na efektowne zapoznawanie się z nowopoznanymi dziewczętami. Soiler wiedział, że jest atrakcyjny, a jego francuski akcent powodował, że płeć piękna darzyła go dużą sympatią. Sam nie przepadał za swoim "magnesem", zachowania niektórych dziewcząt były nachalne i mimo że mogłoby się wydawać, że chłopaka bawi lub sprawia mu przyjemność kiedy otacza go wianuszek kobiet to nie przepadał za tym. Po prostu był miły i uczynny, a że niektórzy odbierali to jako jednoznaczne sygnały to nie była jego wina. Czasami wolałby być szarym niczym niewyróżniającym się nastolatkiem. W życiu dążył do spokoju, ale nie narzekał na swoje obecne życie, liczył że kiedyś los spełni jego marzenie.
– Ja.. – zaczęła ciemnowłosa próbując wydobyć z siebie jakikolwiek sensowny dźwięk, ale jej próby nie wydawały się skuteczne, ponieważ po za jąkaniem nie można było za bardzo zrozumieć co ma na myśli – Znaczy, tak oczywiście – podejmując się kolejnej próbie zebrania zdania w sensowną całość – To znaczy, chciałam powiedzieć, że jestem cała – niezgrabnie, dość nieporadnie wyciągnęła rękę w stronę Soilera, aby się mu przedstawić – Jessica Stan jestem – powiedziała dość szybko, ale udało się usłyszeć co mówiła. Chłopak jedynie się uśmiechnął na dość niezdarne zachowanie dziewczyny, ale nie był to szyderczy uśmiech, po prostu zabawnie było patrzeć jak nieznajoma próbuje pokazać się z dobrej strony, za bardzo się starając. Ujmując jej dłoń ucałował jej wierzch przedstawiając swoje imię i nazwisko. Oczywiście jak na dobre maniery przystało spojrzawszy na nastolatkę w okularach stojącą w cieniu koleżanki wyciągnął swoją rękę w jej stronę, a gdy usłyszał jej imię pozostając w strefie dżentelmena ponownie wykonał miły gest.
– Miło mi panie poznać, Jessico, Angelo – prostując się spojrzał za swoje ramię, a następnie wskazując na Lunę przedstawił ją nowo poznanym koleżankom – A to jest moja siostra, Luna – dziewczyna jedynie pomachała nowym znajomym, którzy nie wydawali się jej zagrożeniem. Jeśli chodzi o kontakty towarzyskie, Luna wydawała się bardziej ostrożna nie czyniło to z niej odludka, czy też osobę aspołeczną chodziło tutaj bardziej to strefę zaufania nie widziała potrzeby, aby zbyt wiele osób musiało wiedzieć o jej całym życiu. Była grzeczna, odpowiadała na pytania, ale nie odzywała się niepytana, jeśli jednak szargały nią emocje i to te negatywne, faktycznie bardziej używała czynów niż myślenia, jak na osobę impulsywną i porywczą w trudnych sytuacjach, ale nie sprawiało to że całkowicie była pozbawiona wnioskowania.
– Mi także miło was poznać – powiedziała Luna spokojnym tonem, który brzmiał raczej przyjemnie. Kultura oraz dobre maniery to jedna z rzeczy, których były nauczone dzieciaki Le Fer. W końcu człowiek najbardziej ocenia przy pierwszym kontakcie z drugą osobą, nawet jeśli nie jest tego świadomy zwraca uwagę na wygląd oraz zachowanie, gesty, sposób wymowy, dlatego ruchy mają być spokojne, delikatne, ale czujne.

CZYTASZ
Strzała i Kły | Jacob Black
WerewolfWiele może opisywać definicję słowa "tajemniczość", jednak dla mieszkańców miasteczka Forks słowo to ma większe znaczenie niż są w stanie sobie wyobrazić. Morderstwa, seryjny zabójca, a może gang szaleńców? Lęk przepełnia miasteczko oraz plemię Kiku...