There's always hope

460 17 5
                                    


Gdy wszyscy wspólnie zjedli posiłek, Zuko zaczął niepewnie chodzić po pokoju ćwicząc lewą nogę. Cały czas obok był Sokka, który ratował drugiego chłopca gdy ten zaczynał się niebezpiecznie chwiać. Sokka usilnie starał się nie patrzeć na szyję Zuko, czasem jednak nie udawało mu się, zmieszane spojrzenia dwóch chłopców natychmiast szły w inne strony. Zuko wiedział że blizna jest duża i zapewne wygląda okropnie. Sam nie chciał się dowiedzieć jak wygląda. Wdzięczny był jednak że Sokka jej nie komentował, tak jak powiedział Hakoda, nowości interesują, dlatego dzielnie chodził dalej, chociaż tak naprawde miał ochotę schować się gdzieś by nikt go nie widział. Katara tymczasem siedziała obok Kanny i uczyła się szyć. Powoli i starannie zszywała nową spódniczkę dla jej lalki, babcia zaś pilnowała każdego ściegu i poprawiała w razie potrzeby. W pewnym momencie Zuko źle postawił nogę, potknął się i upadł na próbującego go złapać Sokkę. Dzieci wylądowały na podłodze. Nim książę zdążył się podnieść i natychmiast przeprosić, mając w nadziei że Sokka nie będzie na niego zły, ten zaniósł się śmiechem. Zuko uniósł się na rękach i patrzył zdziwiony na roześmianego chłopca.
- Ale gleba! HAHA
- N-nic Ci nie jest? - Zapytał wystraszony książę.
- Nie - Sokka skoczył na równe nogi i podał z uśmiechem rękę koledze. Zuko patrzył na podaną mu dłoń. Naprawdę Sokka nie jest zły? Przecież on nie niego upadł, obaj się wywrócili z jego winy - Chyba się nie poddajesz? - Zapytał cwaniacko młodszy chłopiec. Książę lekko się uśmiechnął i przyjął pomoc wstając po chwili.
- Wszystko w porządku? - Zapytała Kanna prychając lekko.
- TAK! Nic nam nie jest! Chodź Zuko, im szybciej zaczniesz normalnie chodzić tym szybciej wyjdziemy na te sanki! - Ponaglił Sokka.
- Nie pospieszaj - Zaśmiał się Hakoda wchodząc do salonu z mapami i piórem w ręku, które od obiadu skrzętnie przeglądał w swojej sypialni.
- No, ale mi się nie chce tu już siedzieć no!
- Przepraszam - wyszeptał książę. Dobrze wiedział że Sokka nie wychodzi na dwór i się nudzi tylko z jego powodu.
- Za co? - Zdziwił się młodszy - Przepraszasz za to że miałeś złamaną nogę? - Zuko zmieszał się jeszcze bardziej - Czy za to że nie chce mi się siedzieć w domu? - Zuko kiwnął głową - No ale to mi się nie chce, i mógłbym wyjść ale na dworze samemu będzie nudno, bo Katara znowu się lalkami bawi
- Szyję Kayi nową spódnicę i chcę ją skończyć! - Uzupełniła dziewczynka.
- No właśnie - Sokka zrezygnowany wskazał na siostrę, która pokazała mu język.
- Moja Panienko! - Zganiła Kanna.
- Siedzę z tobą Zuko, bo chcę! I na pewno sam na dwór nie wyjdę! A narzekam, bo chcę wreszcie się z tobą bawić na dworze, no ale skoro jeszcze musisz ćwiczyć to trudno, wytrzymam - Sokka puścił oczko księciu, który z każdym słowem podnosił się na duchu.
- Możecie poćwiczyć na zewnątrz, jeśli wam obu - podkreślił Hakoda - się tu już nudzi. Przynajmniej lądowania będziecie mieli miękkie - Wódz zaśmiał się i sięgnął po swoją kurtkę, wkładając mapy między nogi.
- O, idziemy? - Zapytał z entuzjazmem i nadzieją Sokka. Książę stał chwilę niepewnie.
- M-możemy - Powiedział cicho, mieląc nerwowo palce. Znowu się będą patrzeć...
- EKSTRA! - Sokka pobiegł czym prędzej po buty i kurtkę swoją i Zuko. Rzucił wszystko na ziemię i na siedząco zaczął wkładać buty. Książę po chwili poszedł w ślady młodszego chłopca.
- Tylko tak jak mówiłem bez szaleństw - Przypomniał Hakoda wychodząc z igloo. Chłopcom chwilę zajęło nim założyli kurtki, lecz po chwili i oni stali w progu domu.
- Nie ważcie mi się wychodzić poza mur! - Upomniała Kanna poprawiając w tym czasie chwyt Katary na igle.
- Tak, tak! - Sokka złapał za rękę Zuko i wyciągnął go sprawnie na dwór.

↢ ℍ𝕆ℙ𝔼 ↣

Wypadli obaj z igloo. Jak tylko Sokka puścił księcia, Zuko stanął na lewą nogę by się nie wywrócić, jednak słabe mięśnie zatrzęsły się a kolano ugięło. Upadłby na ręcy gdyby nie Togo, który złapał go za prawe ramię i ustawi do pionu. Nastolatek nie planował tego, po prostu przechodził obok, wracając do swojego domu i instynktownie złapał chłopca gdy kątem oka dostrzegł że zaraz ma się wywrócić. Zuko natychmiast obrócił się. Gdy dostrzegł nieznane mu ozdoby kurtki natychmiast ukłonił się pięknie.
- Przepraszam - Powiedział patrząc usilnie w śnieg i ze strachem wyczekując co dalej nastąpi. Sokka obrócił się, przypominając sobie że przecież Zuko mógł się wywalić. Za sobą zobaczył Togo i kłaniającego się Zuko. Nastolatek stał zmieszany patrząc na księcia.
- Em - Zaczął zdziwiony chłopak - Wystarczy dzięki, nie się nie stało żeby przepraszać - zmieszał się Togo i poszedł w swoją stronę. Zuko wyprostował się i patrzył w plecy starszego dzieciaka.
- Nie przepraszaj tak ciągle - Podszedł Sokka. Dzieci wymieniły spojrzenia - Jeśli nie zrobiłeś nic złego to po co?
- No ale musiał mi pomóc...
- No to się dziękuję - Zaśmiał się Sokka - Oj dużo Cię trzeba nauczyć - siedmiolatek poklepał księcia po włosach jak znacznie starszy brat. Zuko uniósł jedną brew i nim zdążył coś powiedzieć Sokka gnał do składzika po sanki.

HOPEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz