Górska Bryza nie wiedziała, ile czasu upłynęło od rozpoczęcia ataku. Od zawarcia umowy z Klanem Pioruna minęło pół księżyca, ponieważ dokładne rozplanowanie tego wszystkiego zajęło trochę czasu.
Podczas gdy w obozie Klanu Cienia toczyła się bitwa, Górska Bryza bezpiecznie kryła się między zaroślami na granicy pomiędzy obydwoma klanami.
Dokładnie opisała nieprzyjacielskim wojownikom tereny wokół obozu, gdzie mogliby niespodziewanie zaatakować przeciwników. Był z nią raz także jeden z zaufanych uczniów Klanu Cienia posłany przez Złamanego Pazura, by upewnić się, że kocica nie kłamie. Prawie zostali nakryci, ale według wojownika Klanu Cienia było warto. Nie chciał, by Górska Bryza go oszukała.
Czy Górska Bryza czuła się winna? Raczej nie. Nigdy zbytnio nie przejmowała się innymi kotami, co już niejednokrotnie udowodniła. Najważniejsze dla niej, jako karmicielce, było zapewnienie swoim kociętom ochronę do czasu, aż staną się uczniami. Wtedy ponownie wcielała się w rolę matki i poprzednie dzieci traciły dla niej na wartości.
Czy wiedziała, jaki powód miał Klan Cienia, by zaatakować jej własny klan? Raczej nie. Domyślała się po prostu, że tak jak chyba reszta klanów chcą mieć bardziej rozległe tereny i większą władzę. Byłej karmicielce to nie przeszkadzało, domyślała się bowiem, że członków Klanu Cienia przyłączą do własnego albo pozwolą opuścić las. Nie przejmowała się tym za bardzo, zależało jej głównie na tym, by jej nowy klan zapewnił jej pożywienie, ochronę i w miarę swobodne życie. Nie miała zamiaru dla nich walczyć ani polować, a skoro pomogła im powiększyć swoje tereny, powinni dotrzymać umowy.
Podczas samotnego siedzenia i czekania na powrót Klanu Pioruna Górska Bryza przypomniała sobie słowa zastępczyni, które odsłuchała raz przy stosie zwierzyny.
- Piaszczysta Gwiazdo, nie wierzę, że Górska Bryza zmieniła się tak nagle.
Przywódca spojrzał na kocicę ze zmęczonym wyrazem pyska.
- Co w takim razie proponujesz?
- Nie wiem, Piaszczysta Gwiazdo. Ale cokolwiek to będzie, ona musi w końcu ponieść konsekwencje za swoje czyny i zachowanie. Jeśli nie ona, to kto? Kolejny przypadkowy kot, na którego się natknie?
Górska Bryza nie słyszała odgłosów walki, co nieco ją zaniepokoiło. Na całe szczęście w końcu dojrzała błysk futer zbliżających się spowrotem do granicy. Podniosła się i otrzepała jutro z igieł sosen.
- Złamany Pazurze! - zawołała. Kocur odwrócił się na jej słowa; był cały we krwi, a oczy miał rozszerzone, dzikie. Jego towarzysze wyglądali podobnie, ale nie tak strasznie jak Złamany Pazur.
Kocur najeżył się. Jego współklanowicze przyjęli podobną postawę. Górska Bryza zadrżała, ale nie straciła pewności siebie.
- Czego chcesz? - syknął.
- Złamany Pazurze, mieliśmy umowę - przypomniała cicho. - Teraz idę z wami, prawda?
Wojownik usiadł i polizał swoją łapę. Przez chwilę wpatrywał się w zielone oczy Górskiej Bryzy, które po raz pierwszy od niepamiętnych czasów zabłysnęły niepewnością. Musi dotrzymać umowy! - skarciła się. Po chwili Złamany Pazur odchylił głowę w stronę nieba i zaczął rechotać.
Jego towarzysze najwyraźniej także nie rozumieli zachowania dowódzcy, który z tak samo jak wcześniej morderczym wzrokiem podszedł teraz twardo do kocicy, bo kilka z nich spojrzało po sobie.
- Myślałem, że jesteś bardziej inteligentna, niż się wydaje - splunął. - Nigdzie z nami nie idziesz.
Górska Bryza obnażyła kły.
- Pomogłam wam. Gdyby nie ja...
- Poradzilibyśmy sobie bez twojej pomocy - wszedł jej w słowo. - Ostatnim razem nasz napad nie wyszedł, bo zabraliśmy ze sobą za mało wojowników. Jesteśmy liczniejszym klanem od waszego, więc tak czy siak byśmy wygrali. Ty tylko przyśpieszyłaś ten proces, Górska Bryzo. Możesz by z siebie dumna, bo jesteś ostatnim kotem z Klanu Cienia, który opuści tę ziemię.
Górska Bryza zachwiała się. Szorstki wzrok dowódzcy przewiercał ją na wskroś.
- Ja... nie rozumiem... - jęknęła.
Jej decyzje jeszcze nigdy nie wprowadziły ją w ślepy zaułek. Przy złym wyborze zawsze miała jakąś albo wymówkę, albo inne wyjście z nieporadnej sytuacji. A teraz? Czy to możliwe, że popełniła złą decyzję, z której nie ma ani odwrotu, ani dobrego rozwiązania?
- Górska Bryzo, domyślam się, co czujesz - kontynuował. - Właśnie zdradziłaś swój klan, który już nigdy nie postawi na tej ziemi swojej łapy. Straciłaś szansę na nieco inne życie w klanie, które zafundowali ci twoi współklanowicze, chociaż ono i tak długo by nie potrwało. Ale za tą krótką współpracę daję ci możliwość samodzielnego i dobrowolnego opuszczenia terenu należącego do Klanu Pioruna.
Górska Bryza przez chwilę słyszała jedynie własne bicie serca i swój oddech. Zamrugała.
- Powtarzam ostatni raz, Górska Bryzo, albo spędzisz tu swoje ostatnie chwile w życiu.
- Wolisz, byśmy cię zabili tutaj, na miejscu, czy w twoim ulubionym miejscu zwanym żłobkiem? - wtrącił jeden z wojowników Klanu Pioruna. Górska Bryza nie była w stanie ani odpowiedzieć, ani zarejestrować, który z nich to powiedział.
Gdy jeszcze inny wojownik Klanu Pioruna wstał, by wykonać brudną robotę, Górska Bryza podniosła łapę w geście poddania się. Kocur zamarł wpół kroku, a Górska Bryza powoli się podniosła. Z pogardą patrząc na koty, z którymi jeszcze tak niedawno zawarła pakt, który ostatecznie został złamany, splunęła w ich stronę. Złamany Pazur nie przejął się tym i wpół uśmiechnięty patrzył, jak kocica z wysoko uniesioną głową oddala się od nich. Duma przede wszystkim.
- Nawet nie próbuj wracać - rzucił za nią jeszcze. - Masz czas do zachodu słońca, po tym czasie każdy kot Klanu Pioruna będzie uprawniony do zabicia cię na miejscu. Nie radzę ci także iść do Klanu Wiatru bądź Klanu Rzeki, w końcu ich też przegonimy, a ty stracisz szansę na życie jako włóczęga bądź pieszczoch.
Górska Bryza nie zatrzymała się podczas jego słow. I tak nie miała zamiaru iść do żadnego z reszty leśnych klanów, wiedziała, że i tak pewnie nikt z nich jej nie przyjmie. Życie jako włóczęga także jej nie odpowiadało.
Co jej więc zostało? Życie pieszczocha. Domowego Piecucha. Czy byłaby w stanie żyć w ten sposób, być zależnym od jakiegoś Dwunożnego? Łatwe to by nie było, wiadomo. Ale to chyba najłatwiejsze życie spośród tych, które ma do wyboru.
Równie dobrze mogłaby od razu dać się zabić Złamanemu Pazurowi, nie straciłaby wiele. A jednak... Górska Bryza miała swoją dumę i dlatego właśnie odeszła z głową podniesioną do góry. Nie będzie zniżać się do takiej uległości, bycia zabitym przez kota, który oszukał ją i wygonił własny klan...
...w czym sama mu pomogła. Czy było warto? Górska Bryza nie była w stanie na to odpowiedzieć. Mimo wszystkiego czuła w sercu lodową, ostrą igłę, która obwiniała ją o tą okrutną zdradę. Co się stanie z tymi wszystkimi kotami, które dały radę uciec? Dały radę, bo Górska Bryza domyślała się, że większość z nich zabito. Czy świeżo upieczeni rodzice, Zielonkawy Mech i Ropuszy Cień, zdołali się uchronić? Czy przez jej własne zachcianki i warunki skazała te wszystkie koty na śmierć?
Ze słowami Przyćmionej Nadziei odbijającymi się w jej umyśle drętwo kroczyła ku legowisku Dwunożnych, niepewna nawet, czy ktoś taki zechce udzielić jej schronienia.
"Ona musi w końcu ponieść konsekwencje za swoje czyny i zachowanie. Jeśli nie ona, to kto? Kolejny przypadkowy kot, na którego się natknie?"
CZYTASZ
WOJOWNICY ❝Konsekwencje Górskiej Bryzy❞ (N)✔️
Fanfiction{ zakończone } " - A kto mnie zmusi? Ty? Uczeń posłał jej nieodgadnione spojrzenie, pod którym karmicielka aż zadrżała. - Nie, pewnie mi się to nie uda. Ale pamiętaj, że karma do ciebie powróci. " Górskiej Bryzy nigdy nie obchodziły inne k...