14. Zero przecinek osiem procent szans

706 49 0
                                    

-Moja mama znowu do mnie mówi.

Nic.

Odchrząknął.

-Wysłała wczoraj notatkę z pytaniem, jak się czuję.

Hermiona wciąż patrzyła z roztargnieniem przez okno.

-Odpisałem - a ona zapytała, czy przyjdę na obiad w ten wtorek.

Wciąż nic.

- Zamierzam odmówić, chyba że ona również wyśle ​​zaproszenie do ciebie.

Zagłębienie u podstawy jej gardła opadło i nagle spojrzała na niego.

-Powinieneś iść.

Patrzył na nią.

-Naprawdę?

Skinęła głową.

- Tak. Powinieneś iść. To twoi rodzice.

Zmarszczył brwi.

- Zgadza się. Odmówili też rozmowy ze mną, odkąd poinformowałem ich, że się spotykamy. To wydaje się być istotną kwestią.

Studiowała go. Zęby jej widelca stukały lekko o brzeg talerza.

- Gdzie... gdzie nas widzisz za mniej więcej rok?

Draco poruszył się niespokojnie, gdy zmieniła temat. Hermiona miała bardzo konkretne wyobrażenia o tempie relacji; powinni postępować z poważną intencją. Dopiero co udało mu się ją przekonać, żeby pozwoliła mu mieć szufladę w swoim mieszkaniu.

- Nie wiem. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, może będę miał do tego czasu dwie szuflady.

Wydawała się nie zauważać żartu. Krótko skinęła głową i spojrzała w dół na groszek na swoim talerzu, gdy jej widelec gonił ich z jednej strony na drugą.

-Czy wszystko w porządku w pracy? - Przyglądał się jej uważnie, starając się dokładnie określić, co się w niej wydawało. Skinęła głową, nie patrząc mu w oczy.

Coś ją martwiło, ale o ile mógł stwierdzić, nie wydawało się, że jest to skierowane specjalnie do niego.

Czy zapomniał o ważnej dacie? Nie jej urodziny. Byli „oficjalnie" w związku przez miesiąc, trzy tygodnie i dwa dni. Wcześniej spotykali się przez pięć miesięcy i kilka dziwnych dni, które, jak sądził, nie były tradycyjnie obchodzone. O ile był świadomy, nie było żadnych większych wydarzeń w listopadzie dla żadnego z nich.

Zwykle nie kazała mu zgadywać, czy zrobił coś, co ją zdenerwowało. Ostatnio był wspaniałym chłopakiem - jeśli sam to powiedział. Nie zrobił nawet nic, by wrócić do Weasleya za to, że zmienił go w gigantycznego kanarka podczas potwornie niewygodnego „Obiadu u Weasley'ów", na którym był z Hermioną w zeszły piątek wieczorem.

Wciąż goniła swój groszek na talerzu.

-Co jest nie tak?

Jej widelec znieruchomiał, ale nie spojrzała na niego od razu. Czubek jej języka wystrzelił i zwilżyła usta, zanim spojrzała w górę.

- Ja... - zaczęła, po czym zamarła, jej usta wciąż były otwarte. Przełknęła i odłożyła widelec, zanim wyprostowała ramiona.

Zamierzała z nim zerwać, uświadomił sobie z przerażeniem.

Nic dziwnego, że pomyślała, że ​​powinien iść na kolację z rodzicami.

Już go nie chciała. Miał zbyt wiele do nadrobienia, a ich związek przeszkadzał jej i stwarzał zbyt wiele trudności przez całe jej życie.

Antologia | One ShotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz