Następnego dnia postanowiłem, że czas porozmawiać z Louisem. Nie rozmawialiśmy od momentu jego wyjścia z mojego domu. Trochę się bałem tego jak teraz będzie wyglądała nasza relacja. Nie wiedziałem co postanowił. Miałem milion złych myśli, które nie chciały zniknąć.
Po pracy zadzwoniłem do szatyna. Zaproponowałem wspólne wyjście na obiad, na co odrazu się zgodził, więc zaprosiłem go do restauracji.
Wszedłem do środka i zauważyłem szatyna siedzącego przy stoliku w rogu sali. Podszedłem do niego, przywitałem się i usiadłem naprzeciw. Wziąłem do ręki menu wybierając danie, a po chwili podeszła do nas kelnerka.
-Trochę... Nie wiem jak to ująć-zaśmiał się Louis po chwili ciszy.
-Tak, wiem o co ci chodzi-przytaknąłem. Wydawało mi się, że po powiedzeniu tego sobie zrobiło się mniej niezręcznie i atmosfera się rozluźniła.-Jeśli zdecydowałeś, że z tego nic nie będzie, to nie chcę, żeby coś się między nami zmieniło-powiedziałem po kolejnej chwili ciszy.
Szatyn spojrzał mi w oczy-Tak naprawdę to ja nic nie wiem, przepraszam. I też nie chcę, żeby coś się zmieniło.
-Za dużo przepraszasz-na moją twarz wpłynął uśmiech, który szatyn odwzajemnił.-Przecież mówiłem, że rozumiem. I cieszę się, że obydwaj chcemy, żeby to nic między nami nie zmieniło.
Po tych wyznaniach rozmowa kleiła się bardziej, ale jeszcze nie jak kiedyś. Po zakończeniu posiłku nie za bardzo chciało nam się wychodzić więc postanowiliśmy jeszcze trochę porozmawiać. I właśnie w tym momencie zadzwonił mój telefon.
-Cześć, co tam?-przywitałem się.
-Hej, jest sprawa-odpowiedział Irlandczyk.-Gdzie jesteś?
-W restauracji-odpowiedziałem.
-Z kim?-spytał.
-Z Louisem-odpowiedziałem patrząc na szatyna. Odrazu usłyszałem dźwięk rozłączonego połączenia.-Halo, Niall. Rozłączył się-powiedziałem patrząc na Louisa i odkładając telefon. Ten tylko się zaśmiał kręcąc głową.
Rozmawialiśmy jeszcze pół godziny. Po tym czasie postanowiliśmy pójść w swoje strony. Gdy wruciłem do domu zadzwoniłem do blondyna, który oznajmił, że rozłączył się, ponieważ, jak zapowiedział wczoraj, nie będzie przeszkadzał mi, gdy w pobliżu będzie Louis, a przynajmniej dopóki nie będziemy w końcu razem. Widziałem, że nie przekonam go do porzucenia tego pomysłu, w końcu nie był by tym denerwującym Irlandczykiem, gdyby było inaczej, ale i tak go uwielbiałem.
Znów zacząłem spotykać się często z Louisem. Niezręczna atmosfera między nami ustąpiła i było prawie jak dawniej, prawie ponieważ szatyn bardziej się do mnie zbliżył i częściej dotykał, co oczywiście nie umknęło uwadze "kapitana" Nialla,jak sam się nazywał.
W sobotę chciałem zorganizować spotkanie całej naszej piątki, ale Zayn i Liam umówili się na randkę, a Niall wymigiwał się ważnymi sprawami, których nikomu nie chciał zdradzić, ale wszyscy i tak wiedzieliśmy, że to wymówka, żeby zostawić mnie samego z Louisem. Więc umówiłem się z szatynem w południe, u mnie w domu.
Zjedliśmy wspólnie obiad, by następnie przenieść się do salonu. Usiedliśmy obok siebie tak, że nasze kolana się dotykały. Gdy to zauważyliśmy spojrzeliśmy się na siebie i patrzyliśmy się tak przez chwilę. Zauważyłem, że oczy szatyna przez chwilę spoglądały na moje usta. Przysunął się do mnie bliżej, przysuwając swoją twarz bliżej mojej i łącząc nasze usta. Pocałunek był wolny i namiętny. Splotłem palce naszych dłoni, nie przestając go całować.
Usłyszałem dzwonek do drzwi. Przeklnąłem w środku oddalając się od ust szatyna, który zaczął się śmiać i wybełkotał-klątwa-Na co ja też parsknąłem śmiechem.
Wstałem i oddaliłem się od wciąż śmiejącego się szatyna. Otworzyłem drzwi i ujrzałem uśmiechniętą mamę i Gemmę. Przywitałem się i zaprosiłem je do środka kierując się do salonu. Gdy weszliśmy, a Louis nas zauważył wstał jeszcze powstrzymując śmiech.
-To jest moja mama, a to siostra Gemma-przedstawiłem je szatynowi, który uścisnął ich dłonie.
-Louis-przedstawił się.
-Co wam tak śmiesznie-spytała Gemma w momencie, gdy wszyscy usiedliśmy. Spojrzałem na szatyna i uśmiechnęliśmy się do siebie.
-Nic-odpowiedziałem drapiąc się po nosie ukrywając uśmiech.
-Tak właśnie widzę-powiedziała patrząc raz na jednego raz na drugiego.-Nie to nie, nie mówcie-wzruszyła ramionami.
-Byłyśmy na zakupach i postanowiłyśmy wpaść i zapytać o jedną sprawę. Nie przeszkadzamy?-spytała mama.
-Nie no co ty-odpowiedziałem odrazu.
-To ja może już pójdę-odezwał się Louis. Spojrzałem na niego, nie chciałem, żeby wychodził.
-To nie będzie konieczne-odezwała się Gemma, za co byłem jej wdzięczny.-To nie zajmie długo. Musisz w końcu powiedzieć czy z kimś idziesz na wesele. Bo musimy już mieć dokładną listę, bo to za miesiąc.
-Ymm...-zastanawiałem się.
-Decyduj się-ponaglała Gemma.
-Z kimś-odezwałem się.
-Z kimś?-zdziwiła się mama.
-Z kim-dopytywała Gemma.
-Nie interesuj się-odpowiedziałem patrząc na nią.
-Przecież i tak się dowiem-nalegała na co ja podkręciłem głową.-Dobra.
-To my już pójdziemy. Nie będziemy wam przeszkadzać-odezwała się mama.
Odprowadziłem je do drzwi. Gdy wruciłem spytałem szatyna czy chce herbatę i udałem się do kuchni. Po chwili i on wszedł do pomieszczenia, opierając się o blat obok mnie i krzyżując ręce na piersi.
-Z kim idziesz?-zapytał z nutą zazdrości w głosie.
-Czy ty jesteś zazdrosny?-uśmiechnąłem się.
-Co? Nie-zaprzeczył na co ja się zaśmiałem-Więc z kim?-dopytywał.
-Chciałem zaprosić ciebie, jeśli się zgodzisz-powiedziałem, a on uśmiechnął się lekko rumieniąc i spuszczając wzrok.-Więc?
-Zgadzam się-odpowiedział i spojrzał na mnie.
-Wyglądasz słodko jak się rumienisz-uśmiechnąłem się.
-Nie mów mi takich rzeczy-powiedział cicho.
-Bo?-wzruszył ramionami.-Naprawdę tak uważam.
Pocałowałem go w nos, a on się uśmiechnął. Zrobiłem nam herbatę. Spędziliśmy razem resztę dnia. Zaproponowałem mu, żeby został na noc, ale odmówił, tłumacząc, że musi wracać i pomóc w domu.
CZYTASZ
If I Could See You Again
FanfictionHarry jest najzwyklejszym dwudziestolatkiem. Pewnego dnia wpada na niego szatyn, który ucieka. Co dalej? Harry-20 lat Louis-22 lata Ziam Kapitan Niall