Rozdział 1

43 2 0
                                    

Na wstępie chciałam zaznaczyć, że nie piszę książek profesjonalnie. To moja pierwsza książka. Nawiązuje do słynnej powieści „Harry Potter" i jest jak najbardziej przeznaczona dla wszystkich jej fanów. Wydarzenia są trochę zmienione ale zamysł jest ten sam. Zmiany w głównej mierze powoduje nowa (w pewnym sensie główna) bohaterka. Proszę, nie zniechęcajcie się po przeczytaniu jednego czy dwóch rozdziałów, bo akcja rozkręca się dopiero po jakimś czasie, tak, jak w każdej książce. Mam nadzieje, że książka komuś się spodoba. Miłego czytania!

Ps. Nowy rozdział będzie pojawiał się ok. co dwa dni. Jednak to zależy, czasem będzie częściej, a czasem pisanie zajmie mi dłużej.    

Książkę dedykuje Wiktorii, osobie, która jeszcze bardziej motywuje mnie do pisania tej powieści. Dziękuję.❤️

————————————————————————————————————


        - Nie!

        - To niesprawiedliwe!

        - Nie fair!

        Takie okrzyki wypełniały teraz całą Wielką Salę. Przy stole Gryfonów najgłośniej krzyczeli Fred i George. Ron siedział cicho, ale po jego minie było bardzo dobrze widać, że chciałby wziąć udział w turnieju. Harry i Hermiona, którzy też się nie odzywali, patrzyli na Dumbledore'a i innych nauczycieli. Amelia postanowiła przerwać milczenie.

        - Pssst. Hermiona- powiedziała głośno, aby móc przekrzyczeć tłum i szturchnęła przyjaciółkę łokciem.- Haaaalo, Hermiona!

        - C-c-co?- spytała Hermiona, jakby wyrwana z transu.

        - Idziemy stąd? Uczta się skończyła a mnie już boli głowa od tego wrzasku.

        - Okej ale...- Hermiona popatrzyła na Rona.

        - No co?

        - Zostawimy ich tu?... W sensie nic do tego nie mam ale Ron nie wyglada najlepiej. Przecież wiesz ze gdyby tylko mógł, zrobiłby wszystko aby wygrać te 1000 galeonów i wreszcie pomóc rodzinie.

        - Tak, wiem. Ale Harry dobrze się trzyma. Zajmie się nim... Prawda Harry? Harry!

        Harry odwrócił się.

        - Zostaniesz tu z Ronem?- zapytała Amelia.

        - Tak.... Ale czekaj. Wy już idziecie?

        - Ee... no... No tak... Idziemy się przejść. 

        - Aha, niech będzie. To widzimy się w wieży?

        -Tak- stwierdziła bez wachania.- Do zobaczenia. Chodź Hermiona.

        Amelia i Hermiona wyszły z Sali. Z pozoru nikt nawet ich nie zauważył, ale Amelia kontem oka dostrzegła spojrzenie swojego brata, Cedrika. Jednak na szczęście nie poszedł za siostrą. Dziewczyny szybkim krokiem wyszły z zamku nie odzywając się do siebie. Na błoniach nikogo nie widziały a w zasadzie nie słyszały, ponieważ ciężko było cokolwiek zobaczyć wieczorem, na tak rozległym terenie, jedynie przy świetle z chatki Hagrida. Obeszły cały zamek kilka razy w całkowitym milczeniu. Z jednej strony Amelia chciała porozmawiać z przyjaciółką, jednak nie wiedziała, jak zacząć rozmowę.

                                                            *

        Następnego dnia, Amelia obudziła się wcześnie rano. Był to poniedziałek, pierwszy dzień nauki w tym roku. Wszystkie inne dziewczyny z dormitorium jeszcze spały. Po krótkim zastanowieniu postanowiła ubrać się i przygotować na dziś. Gdy już załatwiła wszystkie sprawy typu pielęgnacja, lekki makijaż itp. zeszła do pokoju wspólnego. Nikogo w nim jeszcze nie było, ale nic w tym dziwnego, ponieważ Gryfoni zwykle lubili spać dość długo i to właśnie osoby z tego domu najczęściej spóźniały się na lekcje. Nasza bohaterka przeszła przez pokój, wyszła na korytarz przez dziurę w portrecie Grubej Damy i skierowała się do Wielkiej Sali na pierwszą turę śniadania. Zwykle ze wczesnych godzin posiłków korzystali uczniowie z reprezentacji Quiddicha, jednak z powodu turnieju, w tym roku wszystkie mecze zostały odwołane. 

        Amelia usiadła przy odpowiednim stole i nałożyła sobie na talerz trochę naleśników z dżemem. Sala była pusta, jednak po jakimś czasie przyszedł jakiś Puchon. Amelia szybko rozpoznała w nim Cedrika. Przyszedł sam, co było dość dziwne, ponieważ był bardzo lubiany i zawsze otaczało go grono przyjaciół. W ręce coś trzymał jednak nie było widać co. Im bardziej Cedrik zbliżał się do płonącej niebieskim ogniem Czary Ognia, Amelia czuła coraz większy niepokój. Szybko zrozumiała co jej brat chce zrobić. Gdy Cedrik miał już rękę nad Czarą, by wrzucić do niej swoje nazwisko Amielia poczuła swego rodzaju impuls. Impuls, który mówił, że musi przemówić bratu do rozsądku.

        - Nie! Stop!- krzyknęła, jednocześnie wstając i uderzając rękami w stół.

        Cedrik popatrzył się na nią i opuścił rękę z kartką z ponad Czary.

        - O co ci chodzi?

        - Chcesz się zgłosić?- spytała Amelia. Głos miała załamany a łzy powoli napływały jej do oczu. 

        - No... tak- odparł Cedrik.- Czemu nie?- dodał lekko zmieszany.

        - BO MOŻESZ SIĘ ZABIĆ! MOŻESZ UMRZEĆ!!!- wrzasnęła Amelia tak głośno, że niektóre świece w sali pogasły.

      Cedrik schował kartkę do kieszeni i zaczął iść do stołu Gryffindoru. Na jego twarzy malowało się dziwne, jak na taką sytuację opanowanie. W końcu dotarł do miejsca, w którym stała Amelia.

        - Ami- powiedział spokojnie i położył ręce na ramiona siostry.- Wiem, że się martwisz, ale nic nie możesz zrobić. To moja decyzja.





Gryfonka | czyli trochę inny Turniej TrójmagicznyWhere stories live. Discover now