Rozdział 5

25 1 0
                                    


        Następnego dnia Gryfoni z czwartej klasy zaczynali lekcje opieką nad magicznymi stworzeniami z Hagridem. Jednak z samego rana profesor McGonagall przyszła do pokoju wspólnego i oznajmiła, że jeszcze przed śniadaniem wszyscy mają pojawić się na błoniach. Tak więc uczniowie z Gryffindoru szybko się ubrali i trzęsąc się z zimna skierowali się na zewnątrz.

        Zastali tam już uczniów z innych domów (jak zwykle Gryfoni zjawili się na miejscu jako ostatni) oraz profesora Dumbledore'a, profesor McGonagall, Snape'a i wszystkich innych nauczycieli. Jednym słowem na błoniach stała teraz cała szkoła. Przez chwile nikt się nie odzywał, ale gdy Gryfoni ustawili się w zbitej grupce na przeciw nauczycieli Dumbledore zaczął mówić.

        - Witam wszystkich! Jesteście tu, aby się dowiedzieć, że w Noc Duchów, przyjadą do nas uczniowie z dwóch innych czarodziejskich szkół: Beauxbatons i Drumstrangu. Pojawią się tu na resztę roku aby móc wziąć udział w Turnieju Trójmagicznym. Ale to już wszyscy oczywiście wiecie. Do trzydziestego pierwszego października wszyscy chętni uczniowie powyżej siedemnastu lat, mają czas, by zgłosić się do turnieju, jeśli jeszcze tego nie zrobili... A więc to by było na tyle, dziękuje- dodał po chwili.

        Po tych słowach uczniowie zaczęli rozchodzić się na śniadanie. Gryfoni, którzy wciąż byli bardzo zaspani zaczęli iść powoli za innymi. W trakcie przemowy dyrektora niektórzy uczniowie siadali na trawie, jednak takie zachowania były bardzo szybko wychwytywane przez profesor McGonagall. Ginny Weasley, podtrzymywana przez dwóch, również zaspanych starszych braci, stała razem z nimi w jednym z tylnych rzędów. Gdyby nie Ron i Hermiona prawdopodobnie nie zorientowali by się, że już pora wracać do szkoły. Amelia i Harry szli przed nimi ciągnąc za sobą Neville'a. Po chwili wszyscy usiedli już w Wielkiej Sali przy odpowiednich stołach.

        - O co im chodzi?- powiedział Ron, jakby sam do siebie, patrząc ze zdenerwowaniem na stół nauczycielski.

        - Słucham?- powiedziała Hermiona.

        - Dlaczego nie mogli nam tego samego powiedzieć teraz, przy śniadaniu- odparł.- Po co ciągnęli nas na dwór o siódmej rano? Nie dość, że cały się trzęsę- tu popatrzył na przyjaciół i szybko dodał- z resztą tak jak wy, to jeszcze wszyscy musieliśmy wstać wcześniej niż zwykle... Jak wytrwam dzisiejsze lekcje to oczekuję od was wszystkich po kuflu kremowego piwa.

        - Jeszcze czego Ronald!- oburzyła się Hermiona.- Twoim obowiązkiem jest wytrwać lekcje.

        - A ty bez sensu się czepiasz- burknął Ron.

        - Em... a jakie lekcje dziś macie?- zaczął Harry aby zmienić temat, jednak nie do końca mu to wyszło.

        - Ja mam starożytne runy... SAMA- zaakcentowała ostatnie słowo Hermiona.- Amelię jeszcze rozumiem, bo potem mamy numerologię i astronomię, a potem jeszcze mugoloznawstwo, ale jak już mówiłam wczoraj, wy dwaj moglibyście wybrać jeszcze jeden przedmiot a nie tylko cały czas iść na łatwiznę.

        - Hermiono daj spokój. Przecież wiesz, że nie można zmienić planu lekcji od tak.

        - Gdyby ci faktycznie zależało, nie miało by to dla ciebie żadnego znaczenia- stwierdziła Hermiona krojąc kawałek omletu.

        - Nigdy nie odpuścisz co nie?- zapytał Ron po chwili, z dziwnie polepszonym lepszym humorem.

        - Nie- odpowiedziała Hermiona z uśmiechem na twarzy.- Dobra- dodała wkładając do buzi ostatni kawałek jedzenia- ja już pójdę. Przed lekcją chcę jeszcze skoczyć do dormitorium po torbę. Jeśli chcecie zdążyć, to lepiej się pośpieszcie.

Gryfonka | czyli trochę inny Turniej TrójmagicznyWhere stories live. Discover now