Rozdział 3

23 1 0
                                    


        - Nic - stwierdziła krótka Amelia stojąc tyłem do Hermiony.

        - Przecież widzę... Ami posłuchaj...

       - Hermiona!- przerwała przyjaciółce Amielia i odwróciła się do niej.- Dziękuję, że próbujesz mi pomóc, serio. Ale to nic nie da. Ja potrzebuję teraz spokoju, i... i tyle. Ty nie wiesz jak to jest gdy...

        - Chodzi o Cedrika tak? 

        Amelia bez słowa pokiwała głową i usiadła na łóżku z twarzą ukrytą w dłoniach. Rozpłakała się. Hermiona usiała obok i ją przytuliła.

        - Będzie dobrze zobaczysz. Przecież wszyscy marzą o udziale w tym turnieju, nawet ci, którzy jeszcze nie mogą. Szansa, że wypadnie na Cedrika jest bardzo mała, prawie żadna.

        Amelia podniosła głowę i spojrzała na przyjaciółkę.

        - Ja się po prostu boję Hermi.

        - Tak, wiem... Ale już dobrze, tak?

        - Em... tak. 

       - To chodź, przejdziemy się. 

        Obie dziewczyny wstały i wyszły z dormitorium. Wcześniej, Amelia otarła łzy i poprawiła rozmazany makijaż. Skierowały się na drewniany most. Trafiły na przepiękny zachód słońca. Na moście było jeszcze kilka osób, ale jest on na tyle duży, że nie było słychać rozmów innych uczniów. Amelia i Hermiona oparły się o  barierkę pośrodku mostu, z twarzami skierowanymi w stronę zachodzącego słońca. Przez chwilę stały w zupełnej ciszy.

        - Hermi- zaczęła Amelia.- Co jeśli on faktycznie zostanie wybrany?

        - Nie wiem... Ale ty narazie się tym nie przejmuj- powiedziała pocieszającym głosem Hermiona i popatrzyła na przyjaciółkę.- Poza tym Cedrik jest naprawdę dobrym czarodziejem. Sama tak mówiłaś.

        - No bo jest- stwierdziła bez wachania Amelia, która cały czas patrzyła na zachodzące słońce. Na jej twarzy znów zawitał uśmiech.

        Ponownie nastała cisza. Jednak nie na długo.

        - Hej frajerzy!- dziewczyny dobrze znały ten głos. Od razu odwróciły się i tak, jak się spodziewały zobaczyły Dracona Malfoy'a. Jak zwykle był w towarzystwie Crabbe'a, Goyle'a, a tym razem była z nimi również Pansy Parkinson.

        - Czego chcesz Malfoy?- spytała Amelia przez zaciśnięte zęby.

        - Pośmiać się- stwierdził drwiącym tonem.- Oh, jesteś tylko ty, Diggory? Jaka szkoda...

        - Spadaj- powiedziała Hermiona, która dopiero teraz stanęła obok Amelii. Wcześniej Draco jej nie widział.

        - Ooo! Szlama też tu jest! Jak miło.

        Cała banda Ślizgonów zaczęła się ironicznie śmiać. Przez to wszyscy, którzy mimo coraz ciemniejszego nieba zostali na moście, patrzyli teraz na miejsce sprzeczek czwartoklasistów. Tymczasem obie Gryfonki zdążyły już wyjąć różdżki. 

        - I po co ci ta różdżka, co Granger? I tak wszyscy wiemy, że jej nie użyjesz. A na pewno nie dobrze.

        Wtedy cierpliwość Amelii się skończyła. Mimo, że lojalność nie należy do głównych cech uczniów z  Gryffindoru, ta dziewczyna miała jej całe pokłady. Najwyraźniej odziedziczyła ją po rodzinie z Hufflepuffu. Nie mogła tak po prostu stać i słuchać, jak znienawidzony Ślizgon obraża jej przyjaciółkę. Z bojową miną podeszła do roześmianych Ślizgonów i przycisnęła różdżkę do gardła Draco. 

       Wszyscy przestali się śmiać. Malfoy stał nieruchomo z uniesioną głową, (żeby nie przycisnąć sobie różdżki Amelii mocniej do gardła) jednak jego oczy nie spuszczały wzroku z różdżki, której koniec spoczywał na jego szyi. Amelia usłyszała za sobą wołanie Hermiony: „Odpuść Amelia, ten głupek nie jest tego wart!" ale nie zwróciła na to najmniejszej uwagi. Z trudem powstrzymywała się od rzucenia na Malfoy'a jakiegoś silnego zaklęcia, które raz na zawsze odebrałoby mu mowę. Stała więc dalej, grożąc nielubianemu Ślizgonowi.

        - No dajesz Diggory- usłyszała stłumiony głos Dracona.- Pokaż, co taka zdrajczyni krwi potrafi. Chyba, że się boisz.

        - Chyba sobie żartujesz. Bać się? Ciebie? Takiego parszywego Ślizgona?

        - Pożałujesz...

        Amelia już chciała coś odpowiedzieć, ale wtedy poczuła coś na swoim udzie. Popatrzyła w dół. To była różdżka. Draco trzymał ją w ręce na wysokości swojej kieszeni. Nie zważając więc na to, czy właśnie straciła szanse na odegranie się na Mafloy'u, czy tez nie, Amelia szybko odsunęła się od niego. Jednak nie opuściła różdżki. Crabbe, Goyle i Pansy zrobili to samo; wycofali się. 

        Amelia i Draco przez chwilę patrzyli na siebie w milczeniu. Aż nagle, w tym samym czasie... :

        - Drętwota!  (Amelia)

        -Experiallmus! (Draco)

        Uczniowie rzucili na siebie zaklęcia. Jednak Amelia wybrała silniejsze, przez co zaklęcie Malfoy'a nie dało żadnych rezultatów, a on sam wyleciał w powietrze.


Gryfonka | czyli trochę inny Turniej TrójmagicznyWhere stories live. Discover now